Wybaczcie, że tak dłuuuuugo to trwało. Jednak jak wiecie długo się to pisało, a potem moja niedyspozycja nożna nie pozwoliła mi na poprawienie tego. Jednakże dziś oczom Waszym ukazuje sie ostatni part słynnej akcji z Resenlianem. Dziękuję bardzo za udział:
Zetowi
Zailenowi
Luce
Nie wiem czy jest poprawione idealnie.. pewnie nie, ale zależało mi na tym by jak najszybciej móc do Was wypuścić końcówkę tego wielkopomnego dzieła :D
Miłego czytania
- Ja.. co..? - głowę elfa przeszył ból - argh.. nie pamiętam co się działo do tej pory.. ale wiem że Noki jest bezpieczna teraz - wskazał palcem na Luka - no i jak chcesz na mnie krzyczeć to zrób to proszę PO tym jak załatwimy to coś - wskazał na kupę kamienia, wpatrując się w wypełnione nienawiścią oczy Zeta - chyba że.. wolisz zabić najpierw mnie? - przymknął powieki i spuścił głowę, czując jak przypomina sobie powoli, co się właściwie wydarzyło.
Łucznik zwolnił uścisk i odstawił maga na nogi. - Nie będę marnował czasu i energii na ciebie. - Spojrzał na golema, który jeszcze chwilę temu był alchemikiem - Można powiedzieć, że stał się moim koszmarem. - szepnął do siebie. Wyraźnie widać było, że się bał i nie mógł wykonać jakiegokolwiek ruchu. W lewą dłoń chwycił podarowany przez maga, tymczasowy łuk i błyszczącą, naładowaną energią strzałę, w prawej wciąż dzierżył bijący jasnym światłem miecz bogini. - Zailen - zwrócił się w kierunku maga. Jego głos był spokojny lecz bardzo pewny- obiecaj mi że bez względu na wszystko zabierzesz ich stąd w jednym kawałku.
Mag przytaknął, po czym powoli podniósł głowę i otworzył oczy, które zabłysnęły jaskrawym błękitem sygnalizując gotowość do działania. - teraz jest pora byś użył strzały - powiedział cicho i ruszył w stronę stwora, by odwrócić jego uwagę. Zacastował firebolta, celując w miejsce gdzie powinna znajdować się twarz byłego alchemika. Głowa Reseliana została odepchnięta lekko do tyłu, lecz ten ledwo zauważył, że coś w ogóle się wydarzyło. Jego puste oczy spoczęły na elfie
- guh.. no tak, 0 efektu - mruknął rozczarowany Mag. Szybko odskoczył, unikając głazu rzuconego w jego stronę - to może coś większe.. albo nie, bo jeszcze nas zgniecie - spojrzał z obawą w górę. Nie mylił się. Liczne pęknięcia zdobiły sklepienie kopalni. Znów musiał odskoczyć, by uniknąć kolejnego pocisku - samemu mogę nie dać sobie tu rady - zerknął za siebie, by zobaczyć co robi reszta.
Luk nie zwracał uwagi na wymianę zdań pomiędzy Zailenem i Zetem. Był skupiony na kończeniu kuracji Noki. Przez ułamek sekundy jego wzrok spoczął na łuczniku, ale jedynie po to by upewnić się, że nic mu nie dolega po zażyciu eliksiru. Nim jednak skończył bandażować nogę dziewczyny, Noki wyrwała mu się, widząc swojego brata przy życiu. Zatrzymała się jednak tchnięta jakimś przeczuciem. Kilkanaście centymetrów przed nią wbił się w ziemię ogromny odłamek skały. Dziewczyna spojrzała w górę,widząc, jak sklepienie coraz mniej jest w stanie wytrzymać. - Jeśli ten potwór zacznie szarżować cała kopalnia legnie w gruzach.. - pomyślała, nie spuszczając wzroku z kamieni. Nagle jednak pomysł sam wpadł jej do głowy. Załadowała parę kryształów,celując w górę. Bariera z potężnych bali zablokowała się w poziomie, tworząc wsparcie dla przegrywających z grawitacją skał. Utworzyła jeszcze parę takich wsporników w miejscach, w których głazy kruszyły się wyjątkowo szybko. Niestety jej umiejętności pozwalały na użycie jedynie trzech takich barier...
Zailen! - łucznik krzyknął i pobiegł w stronę golema. W tym czasie mag używając magii lodu utworzył ścieżkę prowadzącą wprost pod nogi przeciwnika. Zetsu z rozpędu wskoczył na tor i wśliznął się pod kamienną bestię. Leżąc na plecach wystrzelił świetlistą strzałę w krocze golema. Strzał był prosty i szybki, ale i na tyle silny, że przebił się bez kłopotu przez kamienne cielsko i wbił w sklepienie ponad nim.
Elf uśmiechnął się lekko, widząc jak jego dzieło spełniło swoje zadanie. Szybko jednak spoważniał ponownie gdy uświadomił sobie, że to nie wystarczy. Kamienna skorupa, która została przebita, zaczęła się rozsypywać, ukazując czarną poświatę. Mag machnął ręką wywołując falę, która odepchnęła łucznika dalej, tym samym ratując go przed potężną nogą golema, usiłującego go rozdeptać
- Musimy go jakoś unieruchomić! - krzyknął do wszystkich Zai. Przeciwnik oczywiście nie zamierzał ułatwiać zadania i zaczął szarżować w stronę alchemików, dźwigając po drodze z ziemi głaz, który rzucił w nich niedużo później. Jednak zanim kamień zdążył dolecieć, szybka świetlista smuga rozbiła go na malutkie części. Odłamki w większości poleciały z dużą prędkością z powrotem odbijając się od skorupy wroga, wstrzymując go na chwilę w miejscu. Był to mały spear of light Luka, który nadal stał niedaleko Noki.
- Jeśli nie masz nic szybszego to mam jeszcze pewną sztuczkę nad którą eksperymentujemy - zwrócił się do maga - Na człowieka to nie działa, ale na tak niestabilne monstrum.. możliwe, że jest jakaś szansa.. - analizował spokojnie. - Ale ustawienie tego trochę potrwa - dodał
Golem był przez chwilę oszołomiony atakiem Luka. Zet szybko stanął na równe nogi i związał kończyny golema cienkimi metalowymi żyłkami, używając demonicznych Illusion control barów. - Szybciej tam! Nie wytrzymam długo! - był w stanie utrzymać przeciwnika w bezruchu przez niedługi czas. -"Jest silny, nie powstrzymam jego reakcji. to nie bezwładna marionetka" - pomyślał i wskoczył na grzbiet golema podciągając się na sznurkach.
- Jaką zaś sztuczkę?! - Zai wrzasnął do Luka - nie mamy czasu! Trzeba go unieszkodliwić jak najszybciej - podbiegł szybko do golema - przygotuj się Zet, mam zamiar go obalić - zaczął ładować blaze'a i uderzył nim od boku w nogę golema. Eksplozja sama w sobie nie wyrządziła szkód, ale fala była na tyle silna, że spętany wróg runął na ziemię. Upewniwszy się, że Zetowi nic nie jest, Zai użył ice speara, którego mrożące właściwości dodatkowo unieruchomiły przeciwnika - walcie co macie żeby go unieruchomić! - powtórzył
Noki przez dłuższą chwilę stała jak sparaliżowana, nie wiedząc w zasadzie co się dzieje. Pierwszy raz poczuła strach przed golemem - "więc to tak czuje się Zet" - pomyślała, jednak szybko głos Maga przyzwał ją do porządku.
- Ddobrze Zai! - zakrzyknęła, mijając Luka. Tylko trochę się skrzywiła, stając na uszkodzonej stopie. - "doraźna pomoc na niewiele się zdała"- pokręciła głową, ładując kryształy. Widząc, że lód ice speara powoli zaczynał puszczać pod wpływem temperatury, schłodziła go na powrót za pomocą frozen blasta. Z obawą i wyraźną niechęcią spojrzała na cielsko potwora.
Luk, z którego już całkiem uleciała boska energia, cofnął się o kilka kroków. Nie był zadowolony z tego, że grupa znów robi co chce. Gdyby to byli RA i Generał to zobaczył to młody kapitan mógłby się pożegnać z urlopami przez następne dziewięć tysięcy lat. Bolesne stąpianie dziewczyny również go zmartwiło. - Kolejna co nie potrafi usiedzieć w miejscu... gdyby tylko poczekała kilka chwil dłużej - przeczesał ręką włosy, po czym wyjął z plecaka duży kanciasty flakonik z ciemną niebieską cieczą - Nessa mnie zabije jeśli nie wypiję tego przed upływem terminu ważności... Po czym uronił łyk z butelki i spojrzał w kierunku zamrożonego golema.
- Może się uda - Zai podbiegł szybko do głowy stwora, który bezskutecznie próbował się wyswobodzić, wydając przy tym irytujące odgłosy - oh zamknij się.. - w miejsce gdzie znajdowało się pęknięcie w kamiennej skorupie, mag wsunął dłoń. Boska poświata golema zaczęła powoli blaknąć. Cała jego energia została zebrana w głowie. Elf zaparł się jakby próbował ją fizycznie wyrwać z ogromnego cielska, lecz nie udało mu się to i upadł na ziemię jak wędkarz któremu właśnie pękła żyłka - noż kur... weź chodź mi ktoś pomóż wyciągnąć z niego tą energ...-krzyknął wściekły, jednak golem nagle zaczął się szarpać mocniej niż do tej pory i z owego pęknięcia nagle wystrzelił kolejny promień który chybił celu tylko dlatego, że mag zdążył odskoczyć - Tch.. ruchy bo się wyrwie zaraz! - ponaglił zły.
Dziewczyna przyglądała się zmaganiom maga. Nie bardzo wiedziała w jaki sposób może go wspomóc. Machinalnie wrzuciła do komory cylindra kilka kryształów, naciskając spust. Nie myśląc o tym co robi, wycelowała w dziwną sferę, którą starał się wyswobodzić Zailen. Lifedrain jakby powoli zaczął przetaczać ją w ciało dziewczyny. Odetchnęła głębiej, mając wrażenie, że widzi więcej. Noga przestawała boleć... Czyżby kości zrastały się same? Poczuła, że coś wielkiego i starego zaczyna płynąć w jej żyłach. Miała wrażenie, że wszystko wokół lśni dziwnie ciepłym blaskiem. Czuła, że może biec szybciej niż jej własna myśl. potęga mocy była tak wielka, że dziewczynie zakręciło się w głowie, zachwiała się, delikatnie tracąc równowagę, ale nie potrafiła dezaktywować lifedraina. Ta siła była zbyt pociągająca...
Zai zauważył, że populacja półbogów właśnie zyskała nowego członka. Uśmiechnął się sam do siebie i ponownie spróbował wyrwać ową energię. Skurczona sfera o wiele łatwiej poddała się woli maga i oderwała się od golema. Zai 'chwycił' ją obiema rękoma i odskoczył do tyłu. Bestia wydała z siebie ostatni ryk, po czym nastąpiło coś w rodzaju implozji. Resztki przeciwnika zamieniły się w zwykłą kupę kamieni. Kamienie zaczęły zapadać się w sobie.. Elf nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, zbyt zajęty tym co trzymał w dłoni. Otoczył kulę energii czarnym polem. Usiadł na ziemi zmęczony i odsapnął - ehh.. udało się.. macie jakieś ostatnie słowa do niego zanim go zniszczę? - wyciągnął przed siebie pulsującą czernią dłoń.
Chwilę po tym obok niego przeszedł spokojnie Luk. Wyglądał dziwnie. Nie miał już aury półboga, ale moc wokół niego wciąż wprawiała powietrze w drganie. Pomimo, że nadal miał ciemne okulary Zail mógł spostrzec, że zielone oczy jego brata pulsują mocną szmaragdową poświatą. Błękitny eliksir, który wcześniej zażył odniósł jakiś efekt w ciele chłopaka. Przystawił lufę cylindra do tego co została z wielkiego monstrum i używając lifedraina wyssał cześć mrocznej energii. Zasyczało i z magazynku wyleciała mała kryształowa kula z wyrytym alchemicznym symbolem Vatesów. Była całkowicie czarna. Zanim Noki mogła to spostrzec Luk ukrył kamień w kieszeni płaszcza. Gdy odwrócił wzrok w stronę maga wszystko wrócił do normalności, zielonkawa poświata znikła też za jego okularów. W oddali było słychać okrzyki i donośne głosy. Wyglądało na to, że oddział kapitana znalazł drogę do serca kopalni - Dobrze, że się nie spieszyli - oznajmił wesoło patrząc w kierunku odgłosów - Jeśli chcecie go wykończyć to zróbcie to zanim tu dotrą... potem będą z tym problemy
Dziewczyna przeniosła spojrzenie z Kapitana Królewskich na klęczącego Zailena
- Zai... to dziwne uczucie - zmrużyła oczy, zastanawiając się jak opisać swoje odczucia, tak aby mag zrozumiał - co to było? Ta siła... - Przerwała, gdy nagle do jej uszu doleciały odgłosy zbliżających się Alchemików. Wyprostowała się od razu, stając mimowolnie bliżej Luka, przetarła z kurzu cylindry, poprawiając mundur Ekspedycji. Jej spojrzenie stawało się tym zimniejsze im bardziej zbliżały się głosy. Widać było, że jest spięta.
Zet wbił miecz w ziemię, tuż przed twarzą Zailena. To co jeszcze przed chwilą było sferą z pozostałościami Resenliana rozbiło się na tysiące drobnych kawałeczków. Stał trzymając za rękojeść miecza, z opuszczoną głową tak aby nie łapać z nikim kontaktu wzrokowego.
Bez słowa skierował się do wyjścia.
Było po wszystkim. Jeszcze 5 minut temu stali na skraju śmierci. A teraz wszyscy zastygli w ciszy obserwując oddalającego się mężczyznę. W tym czasie Zet zmienił swój wygład. Płaszcz przemienił się w zwykły mundur królewskich alchemików, praktycznie nie do odróżnienia od oryginału.
- Wcześniej, gdy zmienił się w smoka myślałem, że to twój uczeń, ale... to fomor - Luk szepnął do ucha maga - Dlaczego mnie nie posłuchałeś? - Kopalnia była w ruinie. Wielkie kamienie odrywały się od sufitu i ścian, spadając rozbijały o podłoże na mniejsze części. - Muszę wrócić do mojego oddziału oraz poinformować o tym wszystkim inne dywizje - słowa kapitana były teraz na tyle głośne, że Noki była w stanie ją usłyszeć - Jeśli nie chcecie się tłumaczyć przed całą chorągwią alchemików lepiej stąd zniknijcie
- Cóż, nie doceniłem tego szaleńca i takie są tego skutki - Zai, strzepnął dłonie. Jego bystre spojrzenie obserwowało oddalającego się Zeta - Będę musiał trochę nad sobą popracować jeszcze - przeciągnął się leniwie - ale mogło się skończyć gorzej - wstał i poklepał Luka po ramieniu - wiem, że jakoś poskromisz swoich ludzi~ - po czym z uśmiechem zwrócił się do Noki - słuchaj, boska moc różni się od zwykłej magii. Teoretycznie każdy może ją opanować w stopniu mistrzowskim, jednak potrzeba do tego czasu. Choćby nie wiem co się działo, nie próbuj tego przyspieszyć w nienaturalny sposób jak Resenlian. No chyba że chcesz skończyć jak on - wskazał palcem na kupkę kamienia - aaa i tak, że tak powiem 'wzięłaś' sobie kawałek mojej mocy, jeśli się zastanawiasz jak to zdobyłaś. Uważam, że zasługujesz więc nie będę ci jej odbierał. Z jej używaniem wiąże się pewne ryzyko, ale o tym innym razem. Potrzeba czasu, żeby twoje ciało się przyzwyczaiło. A teraz wybaczcie.. - zachwiał się i ponownie usiadł i zasłonił twarz rękoma, milknąc
- Boska moc? - powtórzyła za nim, jednak spojrzenie utkwiła w malejącej coraz bardziej w oddali sylwetce brata. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Wiedziała, że nie ma sensu znów za nim gonić. Tylko wprowadziłaby go w złość. Do tego nie wiadomo jak zareagowałby Luk. Poza tym musiałaby jakoś minąć zbliżających się Alchemików. Podeszła do Zaia podając mu rękę, tak aby łatwiej było mu się podnieść. Ciepła dłoń maga objęła jej drobne palce - więc to tak wygląda koniec tego Alchemika... - spojrzała na grudkę piachu - Zet nie wydaje się zadowolony. - Westchnęła, zwracając się do Kapitana - Luk jesteś pewien, że dasz sobie radę z tym wszystkim sam? Może powinnam...
Tylko się uśmiechnął tym swoim zawadiackim uśmiechem, poprawiając okulary - idźcie już. Tak będzie najlepiej. Ja jakoś to ogarnę. Zabierz go stąd Noki, dopóki nie dojdzie do siebie - Luk spojrzał na brata. Ten jednak od razu zaoponował
- Potrafię sam o siebie zadbać~ Nic mi nie będzie
- Nie wątpię. Tamtędy będzie chyba najszybciej - wskazał im nowo powstały wyłom. Przez chwilę patrzył jak znikają w cieniu. Odetchnął głębiej, odwracając się w stronę zbliżających się oddziałów
- Kapitanie Luka! - Zawołał ktoś z ulgą widząc dowódcę przy życiu. Luk wyprostował się, przyjmując żołniersko-urzędowy ton
- Witajcie, wydaje się, że zostaliśmy zaskoczeni.Kopalnia została opanowana przez nieznaną mi grupę terrorystyczną. Nasze oddziały zostały otoczone i wybite, jednakże.... - Oddalił się, referując przebieg