Dziś opowiadanie sprzed czasów... dawno odkopane i napisane wspólnie z Nelyą :) Dzięki niej tylko przetrwało, gdyż dokumenty mojego kompa spłonęły. Opowiadanie z czasów pierwszego powrotu, mniej więcej powinno znaleźć się po tej notce:
Dunbarton. Jeden z pierwszych słonecznych dni, od kiedy opuściła SR. Spacerowała gwarnymi uliczkami, obserwując obecną modę. Jak zwykle zmieniła się o 180% teraz nawet hebon już się nie nosiło. Dwoje dziesięciolatków przemknęło jej pod nogami, bawiąc się w berka, odruchowo stanęła w pozycji obronnej dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to nie jest już TA strona...
Nagle jej uwagę przykuła drobna postać, wybierająca warzywa ze straganu. Noki stała tak chwilę obserwując postać, gdy jednak ta ruszyła dalej, postanowiła podejść:
- N-nelya?- Alchemiczka rzuciła się biegiem za dziewczyną wyglądającą jak jej przyjaciółka, widząc, że tamta przyspieszyła kroku.
-H-hai?-Zaskoczona Nel odwróciła się na dźwięk swojego imienia- N-N-NOKI-SAN!? To naprawdę ty? - Uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Tak... Nel, wróciłam! - z trudem łapała oddech po dość wyczerpującym biegu
- Noki-san! Witaj z powrotem!- Rozradowana Nel rzuciła się wyściskać dawno niewidzianego Royala.
- Udało mi się w końcu namówić Lennoxa, żeby wypuścił mnie z Shadow Realmu - uśmiechnęła się szeroko. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek jeszcze żyje tutaj po tak długim czasie - szczebiotała wesoło. Uśmiech jednak po chwili zgasł na jej twarzy. Spojrzała gdzieś w bok.
-Nic ci nie jest? Wszystko w porządku między tobą a Zetem? Między tobą... a resztą świata?-Zapytała zatroskana Nel, cofając się na odległość ramienia, żeby zbadać przyjaciółkę
Alchemiczka skinęła głową- tak... Z Zetem widziałam się chwilę, co zaś do reszty... Wiesz jak to jest... - skrzywiła się nieco - Wróciłam pod rozkazy Adrasty. Opowiadaj lepiej co tutaj się działo. - usiłowała zbagatelizować zmartwienia przyjaciółki. Na co Nel uśmiechnęła się szeroko
- Całe szczęście. - Zarumieniła się do własnych myśli- Erm... Z najważniejszych rzeczy...to chyba będzie... - jej głos stał się cichszy i jakby miększy. Noki była tylko bardziej zdziwiona zachowaniem dziewczyny - z najważniejszych to ślub...Zetsu...i mój...- Twarz Nel pokryła się szkarłatem. Noki tylko się roześmiała widząc jej zdenerwowanie. Objęła ją mocno.
- Słyszałam, Zet puszy się okrutnie- Uśmiechnęła się.-gratulacje.
- Ach...um...dziękuję...-Nelya powoli odwzajemniła uśmiech.-nie bylo cię, ile, pół roku?
Alchemiczka skinęła głową- tak... całe pół roku...patrolowania brzegow... - skrzywiła się ostentacyjnie, jakby dając do zrozumienia, jak bardzo nużyła ja ta praca, choc każdy kto ją poznał, wiedział doskonale, że całe życie i czas poświęciłaby alchemii i zapewnieniu bezpieczeństwa zarówno tej jak i tamtej stronie
Nel mrugnęła porozumiewawczo
- Brzegów? SR?
- tak.. - westchnęła
- Ab Neagh - zmartwiła się - czy coś...niepokoi...SR? - Spytała niepewnie, nie wiedząc na ile może sobie pozwolić
-Nie wiem... - Alchemiczka zamyśliła się - Jest niespokojnie...czuję, że może to mieć związek z operacją prowadzoną przez ekspedycję, ale nic dokładniej nie wiem... Odesłali mnie z Królewskich...pojawili się lepsi - Wzruszyła ramionami, udając, że nic ją to nie obchodzi
-Noki-san...- Nel ze współczuciem objęła przyjaciółkę- mam nadzieję, że szybko zrozumieją i naprawią ten błąd
Dziewczyna położyła jej głowę na ramieniu:
- tak czasem bywa...wiesz... Ja dość niedawno param się alchemią...a są podobno Asowie...
- aach oni...- Nel przewróciła oczyma - w kuchni tez ich mamy - stłumiła parsknięcie- geniusze kuchni, gotujący dla szwadronów, a nie potrafiący zagotować nawet jajka... Noki-san, nieważne jacy są, ty kochasz alchemię, dlatego możesz być od nich lepsza
- słyszałam, że są ponad Milletianczykami... Ale nie spotkałam jeszcze żadnego od powrotu... To jacyś potomkowie Partholonow? - oparła się wygodniej na ramieniu przyjaciółki. Nel wzruszyła ramionami bezradnie:
-Nie jestem pewna...to prawda, uczą się szybciej od nas Milletian i mają lepsze umiejętności...ale nie słyszałam o niczym, czego nie zastąpiłby może dłuższy i wymagający więcej cierpliwości, ale w gruncie rzeczy zwykły trening. Co do ich niespotkania - uśmiecha się delikatnie - mieliśmy wizyty dwojga małych specjalistów od ukrywania się ze Wschodu...
- specjalistów? - Noki spojrzała na Nel zaskoczona - o czym ty mówisz?
-cóż... Dwoje niemalże dzieci, pragnących zostać czymś, co same nazywają 'ninja', pokazały kilka sztuczek ze swojego Kraju Milletianom...i nie tylko -dodała po namyśle- Asowie opanowywali też ich techniki.
- ninja...-zmarszczyła brwi, usiłując sobie przypomnieć gdzie już o tym słyszała-wierzysz, że coś takiego istnieje? Nieznane nam techniki, inne obce kraje?
- Hm...-Nel zastanowiła się - Mam wrażenie, że słyszałam o tym ale...nie...tutaj.- dokończyła kulawo, niepewna, czy mówienie o, dziurawych, ale jednak wspomnieniach sprzed życia Milletian jest rozsądne.
- w porządku... - zakończyła alchemiczka polubownie nie chcąc za bardzo naciskać na dziewczynę
-w każdym razie... - Nel nie zrozumiała chyba jednak tego gestu, kontynuując myśl - Słowo związane z sekretem albo tajemnica...tak, to chyba to.- dokończyła, czując lekki ból.
- czytałam kiedyś o nich...ale...to chyba były jakieś bajki -uśmiechnęła się - myślałam kiedyś aby na poważnie zająć się gotowaniem - spróbowała powtórnie zejść z niewygodnego dla Nel tematu - jakbym się zdecydowała eksperymentować na bracie, pomogłabyś mi?
- Chcesz upiec brata?- Nel udała zdziwienie i uśmiechnęła się - nie sądzę żeby było tak źle, żebyś potrzebowała pomocy z Zetem. Jednak jeśli stanie się to konieczne, wstąpię do akcji. - zasalutowała jej wysuwając koniuszek języka
-Jaa? - Noki odsunęła się nieco, przestraszona, ze mogłaby obrazić żonę Zeta- Skądże znowu! Nie śmiałabym... Ja... Po prostu czasem chciałabym mu zrobić coś więcej niż nudna kanapka z serem...- burknęła - a, jak wiesz jestem wojownikiem, a nie jak on to nazywa "prawdziwą kobietą" to znaczy... Nie pomyśl sobie że...- zarumieniła się przestraszona - nieważne, przepraszam... źle się wyraziłam - zasłoniła łapkami usta, przerażone oczy wlepiając w przyjaciółkę
-Noki-san...- Nelya parsknęła śmiechem- żartowałam z tym pieczeniem i spokojnie, nie masz za co przepraszać, sama wiem, że nie jestem idealnym partnerem do Dungeonów....ojejku, dawno się tak nie uśmiałam ale twoja twarz...wybacz... - otarła mokre od łez wesołości oczy. Noki zaś zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, żeby nie powiedzieć Wiśniowa. "Dobrze że Zeta tu nie ma, zabiłby mnie, wskrzesił i zabił ponownie" pomyślała
- Nie... To wcale nie tak!...ja uwielbiam z tobą schodzić do podz... Jesteś wspaniałą wojowniczką!
-Proszę, nie obraź się - Nel położyła jej dłoń na ramieniu - ale jesteś znacznie gorszym kłamcą,niż byłaś wcześniej...
Noki tylko westchnęła, chowając się w sobie
-bo ilekroć usiłowałam kłamać dostawałam po uszach od Zeta - uśmiechnęła się - w takich warunkach nie jest łatwo nabrać praktyki. - Zamilkła na chwilę - Zet bardzo wyewoluował przez te pół roku...moja misja sprawiła zaś, że ja pozostałam w miejscu. Czasem się zastanawiam, czy nie tego chciał Lennox.
- Noki-san, nie martw się tak o mnie, jak powiedziałam, nie ma niczego, czego porządny trening nie mógłby naprawić. Tu nie chodzi nawet o moje...problemy zdrowotne, ja po prostu nie mam dość umiejętności, by dorównać tobie lub Zetowi, ale - uśmiechnęła się szczerze - ponieważ użyczacie mi swojej siły, zamierzam dać z siebie wszystko i kiedyś wam dorównać.
- Nel! Ale ty jesteś nam równa! Kiedy ty zrozumiesz, ze siła płynie z drużyny! To podstawa Alchemii! Siła drużyny jest siłą jej składniowych. - spojrzała na nią z wyrzutem oburzenia, po chwili jednak złagodniała. - Pamiętaj o tym co kiedyś ci przyrzekłam... - wskazała na amulet błyszczący na piersi Nel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz