Dziękuję Denn!
***
- Czy Ty mnie słuchasz?
Nagłe pytanie zadane
podniesionym głosem odbiło się od półek z książkami. Oczywiście wstyd było mi
się przyznać, że po paru minutach monologu oczy same mi się zaczęły zamykać,
więc energicznie przytaknęłam.
- Znowu przysnęłaś?
Tym razem spytała już
spokojniejszym i typowym dla niej cichym głosem. Czerwona ze wstydu nieśmiało pokiwałam
głową.
- Ech… I co ja mam z Tobą
zrobić, Noki? Ja tu mówię o czymś, co może zaważyć o losach Erinn, a Ty sobie
śpisz w najlepsze.
Wyszła gdzieś na chwilę,
po czym przyniosła dwie filiżanki. Podsunęła mi tę, w której znajdowała się
aromatyczna herbata.
- To pewnie przez to
miejsce, Denn… Nie słychać tu zgiełku miasta, tylko spokojny szum drzew. Do
tego półmrok biblioteki… - zaczęłam się szybko tłumaczyć.
Ten dom jest naprawdę
spokojnym miejscem. Został wybudowany w taki sposób, że wydaje się być
naturalnym elementem polany między Osna Snail a równiną Sen Mag. Choć czasem
trafi tu zabłąkany wędrowiec, to otaczająca go magia sprawia, że nie odnajdzie
go żaden nieproszony gość. Często odwiedza go nawet Fleta, żeby nieco poczytać
w ciszy ogromnej biblioteki. Pewnie to również element magii tego miejsca, ale
wnętrze domku jest wielokrotnie większe, niż mogłoby się wydawać patrząc na niego
z zewnątrz.
- No trudno – przerwała,
widząc moje zakłopotanie – postaram się streścić to, o czym mówiłam.
Upiła spory łyk kawy,
wzięła nieco głębszy wdech i zaczęła mówić.
- Niedawno zaczęły nam
zagrażać nowe, potężne istoty. Milletianie nazywają je Apostołami, być może
spodziewając się, że mogą być zapowiedzią apokalipsy.
- Tak, tak… Ale przecież
nasi rycerze z łatwością odparli każdy ich atak. Ci słabsi atakujący Tarę są
nawet pokonywani w pojedynkę. Nie ma się czym przejmować.
- Tak wam się tylko
wydaje.
- Co przez to rozumiesz?
- Po pierwsze, ci
rycerze, to grupa weteranów, dla których nawet walka ze smokiem to chleb
powszedni.
- Uhm… No tak, ale…
- Po drugie, z całym
szacunkiem dla was, alchemików, ale prowadziłam własne badania. Choć
znalezienie grupy śmiałków chętnych i zdolnych pomóc w zebraniu próbek graniczy
dzisiaj z cudem… Nic o tym nie wiedzieli, ale z pomocą kapitana Luki i kilku
innych osób udało się zdobyć wystarczającą ilość materiału do badań. Na waszych
rycerzy nie mogłam zbytnio liczyć, ponieważ niechętnie dzielą się zdobytymi
łupami, ale pewnie taki otrzymali rozkaz.
- Nasi badacze wspominali
coś, że pierwszy raz widzieli takie materiały, ale to nie powód, żeby się…
- Uwierz mi, to jest
powód, żeby się martwić. Sytuacja może być na tyle poważna, że wasi
zwierzchnicy pewnie nie chcą ujawniać informacji, aby uniknąć paniki.
Otwarłam szerzej oczy,
myśląc „I ja to przespałam?”
- Chyba udało mi się
odkryć więcej, niż waszym badaczom wolno ujawnić. To prawda, że ten materiał
nie jest naturalny, oraz że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy. To
czego Ci nie powiedziano, to że struktura i skład odłamków są niestabilne.
- I to niby sprawia, że Apostołowie
są tacy groźni? To brzmi raczej jak wada niż źródło siły. Przecież mówiłam, że
nasi rycerze odpierają ich ataki gdy tylko się pojawią.
- To oznacza, że ci
Apostołowie to zaledwie eksperyment. Ktoś sprawdza możliwości i wytrzymałość
istot, które stworzył. Obawiam się, że w niedalekiej przyszłości będziemy
zmuszeni stawić czoła o wiele groźniejszemu przeciwnikowi, ich ulepszonej
wersji. Będzie to przeciwnik, z którym nikt w pojedynkę sobie nie poradzi.
Po łyku kawy i chwili
zastanowienia kontynuowała.
- Choć to jeszcze nic
pewnego, to materiały odzyskane z Apostołów mogą się przysłużyć tworzeniu
nowej, potężniejszej broni. Mimo to… Martwię się, Noki…
- Czym?
- Obawiam się, że
większość Milletian stała się na tyle silna, że zapomnieli czym jest
współpraca, oraz że nie będą w stanie przyznać, że potrzebują pomocy osób o
znacznie mniejszych umiejętnościach bojowych, za to posiadających wiele innych
zdolności. Znajdą się również tacy, którym pycha nie będzie pozwalać na
podjęcie dodatkowego treningu, ponieważ będzie im się wydawać, że obecne
umiejętności w zupełności wystarczą na pokonanie każdego przeciwnika.
- Nadciągają czarne
chmury, co?
- Mhm. A skoro o tym
mowa, mam nadzieję, że zabrałaś parasol.
- Rety… A gdy wychodziłam
z domu niebo było zupełnie błękitne…
Wybiegając z domku omal
nie przewróciłam Flety, która przyszła się schronić przed deszczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz