poniedziałek, 28 września 2015

Ostatnie spotkanie cz 3

https://wallpaperscraft.com/image/anime_girl_young_meadow_warm_dress_12091_1920x1200.jpg



Słońce świeciło ciepło, ptaki śpiewały w górze, aż nie chciało się wstawać. Jednak jakaś jeszcze jedna niepokojąca  drażniąca nozdrza nuta zakłócała ten spokój. Dziesięcioletnia dziewczynka, zmusiła się więc w końcu do otwarcia oczu. Zmrużyła je jednak szybko, bo słońce niemal ją oślepiło.

- yay.... masssakra - jęknęła, podejmując kolejną próbę. Coś nie dawało jej spokoju. Ostry zapach, jakby metalu, otaczał ją ze wszystkich stron. Przeciągnęła się, wstając. Wówczas spostrzegła to... Krzyknęła cofając się, tak, że aż upadła na powrót w trawę. Ciało. MARTWE CIAŁO!!!!! Podniosła się z przerażeniem. Poczuła jak robi się jej słabo. Chciała jak najszybciej stąd uciec, cos jednak nie pozwalało jej jeszcze na opuszczenie  tego miejsca.  W końcu to dostrzegła. Miecz lśnił delikatnym blaskiem, wbity w ziemię nieopodal martwego człowieka. Dziewczynka podeszła, starając się nie nadepnąć na żadną z plam krwi, i usiłując nie patrzeć na ten makabryczny widok. Dotknęła rękojeści miecza, chcąc go wyciągnąć i wtedy, jak fala, zalały ją wszystkie wspomnienia....

"- Nie posiadam juz żadnych skrupułów Bracie - słyszała szept własnego głosu w swoim umyśle, widziała, jak jej ręce prowadzą miecze pozbawiając własnego brata życia. Zet bronił się, ale nie był w stanie nic zdziałać przeciwko jej furii - Teraz rozumiesz, że to Ty dziś umrzesz braciszku... " Źrenice dziecka rozszerzały się za każdym ciosem z jakim wracały wspomnienia. Puściła miecz z krzykiem, klękając obok nieżywego Łucznika - Niichan? Braciszku? - Szeptała, łkając jakby jej głos mógł przywrócić go do życia - Co ja zrobiłam.. jak mogłam?! Co... przecież byłeś dla mnie wszystkim, a ja po prostu cię zabiłam... - uniosła do oczu swoje małe dziecięce jeszcze dłonie. Palce czerwone były od krwi brata. Zerwała się z miejsca, porywając miecz. Było jej niedobrze. Chciała stąd uciec jak najszybciej. Nagle jednak coś trzasnęło pod naciskiem jej stopy. Schyliła się, podnosząc zniszczony amulet z ziemi. Potrząsnęła nim - świeć.. - jęknęła błagalnie - no świeć.. proszę... musisz świecić.... - jednak artefakt pozostawał głuchy na jej zaklinania. Wówczas zrozumiała... Chichot wypełnił jej umysł tak, że musiała zasłonić uszy, ale nie było już przed nim ucieczki. Wiedziała, że Chaos przejął nad nią kontrolę. A przed jego plugastwem nie miała się już gdzie schronić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz