sobota, 16 maja 2015

Golem



Elf przyjął pomocną dłoń i dźwignął się z podłoża. Nadal miał mętlik w głowie i nie bardzo wiedział co się dzieje, jednak skinął głową na potwierdzenie słów alchemika. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Rzeczywiście, był w stanie wyczuć  dokładną lokalizację wroga. Coś jednak nie dawało mu spokoju;  mimo że Resenlian był przedziurawiony na wylot i słaniał się na nogach, jego moc się zmieniała i rosła.

- ....... on pochłonął część twojej mocy Luk.... Niemożliwe żeby człowiek był w stanie dokonać czegoś takiego. - Zai cofnął się o krok, czując pewnego rodzaju obrzydzenie.

W przeciwieństwie do Luka, którego boska aura była czysta i stabilna, Resi próbował zmieszać w swoim śmiertelnym ciele moce kilku bogów. Zai wcale nie musiał się skupiać, żeby wyczuć, jak bardzo niestabilna stawała się ta moc. Następne głazy zaczęły spadać ze sklepienia; elf delikatnym ruchem pociągnął za sobą Luka, by jeden z nich ich nie przygniótł. W tym samym czasie Resenlian podszedł do kupy kwarcu, która wcześniej była jego golemem. Przyłożył jeden ze swoich cylindrów do kamienia, zaś drugi do swojego ciała, czy też raczej tego, co z niego pozostało. Używając odwróconego life draina, wspomaganego mocą kilku bogów, dosłownie przessał swoją duszę do nowego tworu. Po jego starym ciele zostały tylko ubrania i sprzęt, które z upiornym brzękiem  opadły na ziemię. Gruz powoli  zaczął świecić się ciemnym światłem i przekształcać w formę humanoida.

Nowa moc najwyraźniej sprawiała radość szaleńcowi, który z widocznym zadowoleniem podziwiał swoje nowe ciało.  Podszedł do pobliskiego odłamka sufitu i jedną ręką dźwignął go nad głowę, jakby ten nic nie ważył. Podrzucił go w powietrze i w tym samym momencie uniósł dłoń, z której trysnęła fontanna blasku, trafiając w kamień.  Głaz w jednej chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozsypał się na tysiące okruchów. Resenlian rozłożył ręce i wydał z siebie dźwięk, który przy odrobinie zaparcia, można było uznać za śmiech.

- To już nie są żarty. On naprawdę jest szalony. Nie mam pojęcia jak mu się to mogło udać - wycedził przez zęby pobladły mag - obudź Noki, a ja zobaczę co z Zetem. - rzucił szybko do blondyna i pobiegł w stronę Łucznika.

"Wszyscy najemnicy uciekli lub zginęli, więc została jedynie nasza czwórka i on." Zai w biegu analizował sytuację - "Jeśli ma teraz wytrzymałość tamtego golema wraz ze swoją inteligencją i mocami, możemy mieć mały problem..." - Zatrzymał się tuż przed Zetsu.

- uff, jeszcze żyjesz. - odsapnął z ulgą, gdy zobaczył, że ten oddycha. Wyjął kolejny flakonik z fioletową cieczą - to mój ostatni potion, więc nie umieraj mi tu! -  syknął, wlewając zawartość butelki wprost do ust Łucznika, po czym  odsunął się trochę, spoglądając w stronę Luka.

***

Noki kolejny raz walczyła z osłabieniem... Powoli uniosła powieki. Z żalem stwierdziła, że muzyka ucichła. Spróbowała się podnieść, ale grawitacja była wyjątkowo silna... Zacisnęła zęby, gdy nieopatrznie przekręciła uszkodzoną stopę.

- Jasny Whisp.. - Zaklęła, wstając. Musiała zamknąć oczy, czując zawroty głowy - Nie mdlej Noki.. nie mdlej...- szeptała, starając utrzymać się na nogach.

                                                                            ***

Gdy Zail spojrzał na Luka, ten był już przy dziewczynie. W czasie, kiedy leżała nieprzytomna, Chorus zdążył wyleczyć większość jej ran, prócz złamań, niestety. Młody alchemik zaczął leczyć Noki zwykłym healingiem. Ale zwyczajna magia nie jest stanie zaleczyć tak głębokich ran jak złamania, więc jak mógł jej pomóc? Nie był przecież magiem, tak potężnego leczenia można by się spodziewać po Zailenie, ale po alchemiku?.  Jednak dzięki jego staraniom, dziewczyna już po chwili prawie nie czuła bólu...

- Możesz ustać? - postać ogarnięta jasną aurą spytała z troską,  pomagając Noki podnieść się z podłoża. Czuł, jak Sonata cichnie, co nie pomagało w tej sytuacji. Dopiero teraz Luk był w stanie pozwolić sobie na przyjrzenie się  temu, czym stał się wrogi alchemik. Liczył się z możliwością, że część jego mocy też zostanie wchłonięta, jednak po cichu miał nadzieję, że mag będzie stanie zapieczętować ją zawczasu; ale to już przeszłość. Podobnie jak Zail, Luk czuł, że połączona moc dwóch bogiń jest zbyt niestabilna.

- Musimy się stąd wynieść. - rzekł spokojnie, zwracając się znów do dziewczyny, opierającej się na jego ramieniu -  Jeśli on nas nie wykończy, zrobi to kopalnia. Szybkim krokiem zaczęli zmierzać w kierunku pozostałej dwójki.

Noki na pytanie Anioła tylko skinęła głową. Musiała zmrużyć oczy, gdyż blask jego skrzydeł nie pozwalał patrzeć na niego wprost.

 - Dam sobie radę dziękuję - spróbowała oprzeć się na złamanej kostce, jednak z rozpaczą uznała, że musi skorzystać z pomocy anielskiego ramienia. Jej wzrok podążył w kierunku, w jakim patrzył przybyły.Strach wypłynął na jej twarz.

- Czy to... ten dziwny twór.. czy to jest ALCHEMIK?! - Spojrzała znów na Anioła, gdy ten powiedział o opuszczeniu kopalni. Wówczas zrozumiała, kim był ten Stróż. Niemal upadła, gdy prawda dotarła do niej - Lu?! - dotknęła jego dłoni, zaskoczona - Ty.. Ty żyjesz prawda? On.. Resenlian... -potrząsnęła głową, starając się odrzucić to, co tak usilnie podpowiadał jej rozum - On nie mógł Cię zabić! - poczuła, jak łzy wzbierają jej pod powiekami, zacisnęła dłonie w pięści.

 - To niemożliwe! - Krzyknęła - Nie opuszczę tej jaskini, dopóki on będzie żył.. Ta kopalnia musi stać się jego grobem.. zbyt wielu już poległo...

Luk rzucił skonsternowanym wzrokiem na alchemiczkę.  Dopiero po chwili zrozumiał jej słowa. Uśmiechnął się. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wygląda w tej formie dla innych. - Nic mi nie jest, właściwie dawno nie czułem się tak dobrze - kiwnął głową w stronę Zailena i Zetsu - Bardziej powinniśmy się martwic o nich.

                                                                       ***

Łucznik wyglądał jak martwy, magiczna ciecz spływała z kącików jego ust, jednak część trafiła do przełyku. Po krótkiej chwili, Zet zakrztusił się i odkaszlnął. Spojrzał bardziej przytomnym wzrokiem na Zailena,  odbierając mu potiona, i jednym haustem wyzerował butelkę, czując jak jego ciało znów zaczyna się go słuchać.

- Co z moją siostrą Zai? - warknął, zerwawszy się z podłoża. W sekundę zjawił się przy magu - Co Ty najlepszego narobiłeś? - nie zwrócił najmniejszej uwagi na swoją ranną dłoń, zaciskając poparzone palce na robe Zailena.

- Prawie nas pozabijałeś!- krzyczał wściekły - i przez Ciebie Noki jest w rękach tego posrańca! - Czerwone spojrzenie rzucało gromy,jednak w tej chwili cała jego wściekłość skierowana była przeciw temu, kogo Łucznik uznał za winnego całego bałaganu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz