- Mhm haha hahahahh! Przestań to łaskocze. Daruj sobie, nawet się do tego strzału nie przyłożyłaś. - Resenlian czuł jak uścisk przestaje napotykać jakikolwiek opór - Już się poddajesz? - Czuł jak dziewczyna przestaje się szarpać - Ciekawe jak ciało sukkuba reaguje na przebicie lodowym kolcem? - przyłożył wylot cylindra bezpośrednio do brzucha ofiary, spojrzał na nią z powagą i pogardą - Pokażę wam jak się to robi... amatorzy.
Gdy alchemik skończył swoją kwestię, tuż przy nim pojawiła się wysoka postać.
- Nie po to zostałem kapitanem, żeby teraz patrzeć jak moja podwładna umiera - warknął blondyn.
Zanim Resenlian zdążył się w ogóle przyjrzeć z kim ma do czynienia, potężna dawka skompresowanego powietrze odepchnęła go wgłąb pomarańczowego kręgu. Nawet w formie półboga nie był w stanie zanegować windblasta z tak bliskiej odległości. Luk pospiesznie spojrzał na leżącą Noki, następnie na nieprzytomnych Zailena i odmienionego Zetsu. Wszyscy spoczywali w zasięgu kręgu. Dźwięk chóru nieprzerwanie leczył ich rany, jednak nie na tyle szybko aby mogli w stanie dalej walczyć.
- Dlaczego - Spojrzał na brata. Twarz Luka nie wyrażała żadnych emocji. Nie słuchał nic co wcześniej wykrzykiwał Resenlian. Nie interesowało go to. Ważniejsze było, aby to wszystko zakończyć w tej kopalni... -Dlaczego? - Mimo, że zaszedł tak daleko, osiągnął tak wiele, posiadł wiedzę 4 legendarnych alchemików i stał się tak potężny, czemu zatem nie był w stanie ich uchronić?
- Dlaczego jestem wciąż taki słaby? - chłopak zwrócił wzrok na Resenliana, który w jego oczach poruszał się niczym żółw - Obiecałem sobie, że nie będę polegać na cudzej mocy... szczególnie na mocy bogini... ale jestem tak słaby, ze nie mogę dotrzymać nawet tej obietnicy! - Luk zaśmiał się sam do siebie. Ogarnęła go furia. W przeciwieństwie do większości populacji nie służył Morrighan. Jego ideały były o wiele jaśniejsze niż czyste kierowanie się żądzą zemsty. W rozpadającej się w coraz szybszym tempie kopalni, rozległa się kolejna fala uderzeniowa, Noki, leząca za plecami chłopaka na szczęście nie odczuła dodatkowych obrażeń. Chwilę potem w kierunku Resenliana poszybowały smugi światła. Jednak zanim te doleciały do celu Luk już stał nad alchemikiem. Całe jego ciało przepełniało światło- moc półboga. Pod regenerującym wpływem mocy wspomaganej muzyką, utracone siły wróciły chłopakowi w parę sekund
- Wiedziałeś? To co my alchemicy nazywamy Shockiem, tak naprawdę dane nam było przez boginię Neamhain... - Szepnął Luk, patrząc jak boskie pręgi uderzają osłabionego mocą chóru. W tym samym momencie ładował kryształy do cylindra, następnie użył go na sobie. Naładowany elektrycznym ładunkiem uniósł dłoń w górę.- To już koniec... Spear of God...
Ogromna smuga światła zmiotła alchemika. Nie patrząc nawet na efekt, Luk pobiegł w stronę Zaila. Samo uśpienie nie wyleczy go z tego transu. Wcześniej Luk nie był w stanie zlokalizować źródła hipnozy, ale teraz gdy podszedł bliżej spostrzegł mały kryształowy odłamek. Szkło? Bez wahania wyrwał go z ciała elfa. Nawet jeśli to nie to, i tak kontrolujący go alchemik jest już pewnie martwy.
- Obudź się i popatrz co narobiłeś! - krzyknął wymierzając cios w twarz Zailena
***
Dziewczyna gdy tylko poczuła, że uścisk na szyi zelżał zaczerpnęła głębiej powietrza. Jak bardzo przyjemne uczucie wypełnionych tlenem płuc.... Wciąż czuła muzykę Alchemika rozbrzmiewającą w jej ciele. Tony sprawiały, że czuła jak powolutku wracają jej siły. Podjęła walkę z ciężkimi jak głazy powiekami. Za trzecim razem otworzyła oczy... Ujrzała przed sobą świetlistą postać - Anioł.. - szepnęła, nie wierząc w to co widzi. Spróbowała się podnieść, jednak z powrotem opadła na ziemię, zamykając oczy, gdyż wysiłek zbyt wiele ją kosztował. Postanowiła pozostać tak chwilę, pozwalając muzyce swobodnie płynąć przez jej ciało
***
Pustka. Tyle był w stanie poczuć Zai. Pogrążał się w niej coraz bardziej, lecz nagle przenikliwy ból przeszył jego policzek. Stopniowo zaczął odzyskiwać zmysły. Otworzył oczy, ale dalej nie widział nic. Dotarło do niego że na środku czoła czuł ból, nie, cała głowa była obolała, nie miał pojęcia co się dzieje. Wizja zaczęła do niego wracać, ale jedyne co był w stanie zobaczyć to jakieś jasne światło. Stwierdził, że szybciej mu przejdzie jeśli wstanie, to też podparł się rękoma podłoża i przykucnął. Dzięki chorusowi ból zaczął mijać i elf był w stanie zobaczyć Luka, stojącego nad nim w eterycznej poświacie. Patrzył na niego chwilę takim nieobecnym spojrzeniem po czym zaczął się rozglądać. Wiedział gdzie jest, ale nie pamiętał jak się tam znalazł i co się stało. Ponownie zawiesił wzrok na Luku szukając odpowiedzi
- Wygląda mi się, że twój plan chyba zawiódł, nie sądzisz? - Kapitan spytał powoli maga, podnosząc się z ziemi. Luk widząc, że elf dochodzi do siebie, odrobinę się rozluźnił. Nadal był zirytowany lekkomyślnością towarzyszy, jednak nikt nie utracił życia, co w tej sytuacji było sporym sukcesem. Odetchnął głębie,j próbując się uspokoić. Rzadko kiedy tracił panowanie nad sobą, ale nie w sytuacji gdy zagrożone było życie kogoś mu bliskiego. więc w duchu przyznał punkt Resenlianowi za "kreatywność". Świetlista aura wokół chłopaka oświetlała wszystko w pobliżu. Wrogi alchemik również był tchnięty mocą bogów, więc ukończenie jego istnienia w tej formie nie będzie takie proste.
- Później pogadamy - machnął ręką widząc zdezorientowany wzrok Zailena - Udało mi się go osłabić, ale nie sądzę, że da radę zabić tak łatwo
Alchemik podał dłoń magowi, aby pomóc mu wstać z podłoża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz