sobota, 28 marca 2015

Odrzucone




- Co proszę? – Noki jakby niezrozumiała tego, co mówiła do niej Sinead – jak to ODRZUCONE?! Przecież spełniam wszystkie warunki! Umiejętność posługiwania się alchemią minimalna ranga wymagana B – zaczęła cytować ustęp z pamięci – a ja mam dwójkę!
- Są tacy co mają r1 Noki – Sin odpowiedziała spokojnie – poza tym mają klasyfikację Vate. Czym ty się możesz pochwalić?
- Jestem grand masterem Sin! – z pliku papierzysk wyciągnęła właściwy – ilu w Waszych szeregach ma dyplom GM?
- Lennox uznał go za nieistotny – Sin wzruszyła ramionami – przykro mi Noki
- Jak… to… nieistotny? Przecież to najwyższe odznaczenie, kto zna alchemię lepiej, niż GM?
- Vate, Noki
- mam 568 zejść do Shadow Realmu zaliczonych w tym miesiącu! 467 misji! Referencję nawet od tych waszych RA – Była tak wściekła, ze ledwie powstrzymywała łzy. Noce poświęciła na naukę, dni na treningi, aby w tydzień zrobić GMkę z czego mówią jej teraz, że to jest kompletnie nieistotny papier! – o proszę! – wyciągnęła dokumenty podpisane przez Kapitana Lukę0000. Sinead tylko rzuciła na nie okiem
- Lennox uznał, że referencje pisane przez Kapitana nie są miarodajne. Jesteście w jednej gildii, co gorsza, w której jesteś jego przełożoną. Z urzędu zostały odrzucone.
Noki tylko zamrugała oczami. Chciało jej się śmiać – Zaraz… Generał uważa.. że… ja zastraszyłam Kapitana, żeby wystawił mi pozytywna opinię? Tak mam rozumieć Twoje słowa?! To jakiś absurd! Mam opuścić gildię, żeby opinia Kapitana była, jak ty to nazywasz? MIARODAJNA? Przecież to chore!
Sinead westchnęła- Noki proszę uspokój się… Ja spełniam tylko swoje obowiązki. Wiesz, że Lennox nie darzy cię sympatią. Dziwisz mu się, że nie chce cię widzieć wśród swoich ludzi? Niewielu z RA zna osobiście. Wystarczy jednak, że ktoś wspomni twoje nazwisko, to od razu zaczyna się gotować…. Podpadłaś…
Noki nie słuchała już do końca, wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Nie zauważyła nawet Luki, który chciał wejść do recepcji. Potrąciła go tak, że chłopak, aż się przewrócił. Grupa RA stojąca pod oknem nie zawahała się tego skomentować
- Patrz jaka ważna. Tytułu Królewskiego Alchemika zdobyć nie może, ale Kapitana oddziałów prewencyjnych staranować to potrafi.
- Nie dziwię się, że Generał odmówił jej dostępu. Niech idzie się bawić w Ekspedycji. Tail to nie Tara.
Gigant ubrany w mundur gwardii spojrzał na nią z wyższością – ej Nokiś! – dziewczyna zmierzyła go wzrokiem tak lodowatym, że ice spear Zailena to przy tym ledwie malutki sopelek – Kociaków nie przyjmujemy do poważnych oddziałów. Jak się czegoś nauczysz to wróć, może się uda! – pozostali zanieśli się rechotem. Dziewczyna tylko zacisnęła palce – Wiesz w ogóle jak działa cylinder? Którą stroną się ładuje, a  którą strzela? – kontynuował, widząc, że pozostali go słuchają – dziewczynki powinny bawić się lalkami a nie brać się za alchemię
- Ja ci dam dziew…..- Przyskoczyła do niego. Wściekłość niemal ją rozsadzała. Już nie samo odrzucenie bolało, ile naigrywanie się tych osiłków, którzy nie potrafią wykorzystać skutecznie alchemii w walce. Nagle jednak stało się coś czego się nie spodziewała…
- Poruczniku Nokomis. Proszę o spokój… - Ten głos sprawił, że Noki zrobiło się zimno… Odwróciła się, powoli. Generał Lennox stał obok, mając  ręce splecione na piersi. Patrzył na nią bardzo nieprzyjemnym wzrokiem.
- Tak jest Generale.. – Noki zbliżyła się do niego powoli niczym pies, który wie, że dostanie burę za rozszarpanie gazety. Mimo, że gazeta z kumplami stała pod oknem, śmiejąc się w najlepsze. Luk podniósł się z ziemi, przyglądając całemu zajściu z boku.
- Baczność Poruczniku Nokomiis – Obcasy zastukały na kafel kowanej podłodze. – To co się tu dzieje jest niedopuszczalne.
- Przepraszam Gen.. – pochyliła głowę
- CISZA! – krzyknął – atak na Royala? W zamku królewskim? Wiesz czym może się to skończyć? Mam prawo za taką zuchwałość posadzić cię w areszcie na trzy doby, abyś nieco spokorniała, albo wysłać notatkę do Tailteann wprost do Andrasty. Mogę sprawić, że opuścisz nawet podwórko ekspedycji! – Noki zdusiła w sobie jakąś kąśliwą uwagę.  Pochyliła tylko głowę niżej. Psy Lennoxa komentowały całe zajście,  a w  niej krew się gotowała. Nie odezwała się jednak. – masz szczęście jednak, że mam dziś dobry humor i podaruję ci tę impertynencję. Nakładam na Ciebie jednak misję. W naszych magazynach kończą się zapasy jagód aratowych. Zejdziesz do Shadow Realmu, i nie waż mi się pokazywać na powierzchni, dopóki nie zdobędziesz dwóch skrzynek każdego koloru. Czy to jest jasne?
„Mam zrywać ćpunki, dla Lennoxa? Za karę? Za to, że chciałam bronić swojego honoru?” – Myśli Noki płynęły szybko, ale nie odważyła się wypowiedzieć żadnej z nich na głos – „Co jest ze mną nie tak?! Co ja robię źle? Nie mam nic lepszego do roboty, tylko biegać po drzewach SR? Tym może się zająć ktokolwiek! Nie potrzeba rozeznania nawet!” – patrzyła w ziemię, szum komentarzy stawał się coraz bardziej głośny.
- Czy to jasne Poruczniku? – Lennox ponowił pytanie
-  Tak jest Generale.. – Noki odparła zrezygnowanym głosem. Karna misja nie jest najgorszym co mogło ją spotkać. Ostatnie słowa jednak nie mogły jej przejść przez gardło. Niemal się nimi krztusiła. W końcu jednak dokończyła – dziękuję za ulgowe potraktowanie mojego wykroczenia…  - zamknęła oczy. Chichotom nie było końca. Lennox odszedł do swoich obowiązków. Dziewczyna zaś stała sama na środku korytarza otoczona, przez Królewskich, którzy byli bardzo zadowoleni ze spektaklu jaki przed chwila miał miejsce
- No i widzisz Kociaku, trzeba się było, nie rzucać – syknął jeden
- Była pani RA będzie zbierać jagódki. Jak czerwony kapturek chłopaki! To jest misja odpowiednia dla kobiet!
- Może cię potrzymam żebyś nie spadła z tego drze…
- SPOKÓJ MA TU BYĆ! – zielone spojrzenie kapitana ciskało gromy. – jesteście żołnierzami do diabła! A zachowujecie się jak banda dzieciaków! – stanął pomiędzy nimi a Noki – w szeregu przede mną i kolejno przeprosić koleżankę!
- ale Kapita.. – jeden z poruczników starał się oponować
- Żadnego Kapitanie! – warknął - Hańbicie mundur, który macie możliwość nosić. Ta dziewczyna przynajmniej go szanuje! Ona jedna z pośród was rozumie o czym świadczy przynależność do tego oddziału. Kolejno powiedziałem! A następnie odmaszerować do swoich obowiązków. Jeśli ktoś nie posiada takowych znajdę mu osobiście, a wtedy przysięgam, że będzie żałował, że nie miał się czym zająć!
Mężczyźni po kolei podchodzili do Noki, mrucząc jakieś niepewne przeprosiny. Następnie oddalali się pospiesznie. Gdy nie został żaden, Luka zwrócił się bezpośrednio do niej. Jego spojrzenie stopniało – Wszystko w porządku pani oficer? – starał się, by jego ton brzmiał żartobliwie
- tak Lu.. – szepnęła, nie podnosząc nawet wzroku. – Dziękuję.. ale.. muszę już iść.. mam misję…
– wierzę, że kiedyś spotkamy się w jednym oddziale
Kiwnęła tylko głową, kierując się do wyjścia

środa, 25 marca 2015

Alchemia to oszustwo!



- Alchemia to oszustwo! – Mała niebieska dzieweczka tupnęła nóżką obutą w błękitny sandałek – a alchemicy to oszuści, o! Mój brat też!
Noki westchnęła, nie chciało jej się za bardzo kłócić z niebieskim elfikiem – Nie zgadzam się z Tobą Hizo. Alchemia jak każda inna sztuka walki ma swoje asy, które wykorzystuje.
- Lifedrain to oszustwo! To kradzież! – splotła dłonie na niebieskiej piersi, kiwając energicznie główką. – Trudno go uznać za coś innego! A hydra? Po prostu trujesz przeciwnika. Gdzie tu uczciwa walka? Albo podejdzie do Ciebie i go opary zniszczą, albo będzie trzymał się na dystans i zdejmiesz go tymi swoimi niebieskimi kulkami. Wiem to, bo mój brat cały czas oszukuje!
„A we wszystkich starciach ty wygrywasz,  niebieski Elfiku” pomyślała alchemiczka. Usiadła na trawie. Spojrzała na Hizo zapraszając ją by ta usiadła obok niej, ale niebieska dziewczynka zignorowała jej zaproszenie, będąc  dalej bardzo oburzoną. Noki spojrzała w niebo. O dziwo było niebieskie… Chciało się jej śmiać. Nigdy nie wpadłaby na pomysł, by poważnego alchemika, do tego RA wyzywać od oszustów. Wiedziała, że wiązałoby się to z konsekwencjami dyscyplinarnymi… Cóóóóóż…. Co można niebieskim dziewczynkom, nie wolno żołnierzom.
- Hizuś… Twój brat jest wybitnym Alchemikiem, kapitanem oddziału, należy do królewskiej gwardii samej Eirawen. Nie jest o…
- Jest takim samym oszustem jak ty!- Prychnęła, tupiąc niebieskim bucikiem, by wyrazić swe oburzenie. Alchemiczka roześmiała się
- Dobrze Hizuś.. Dobrze…. Niech ci będzie…. Ale posłuchaj mnie proszę… Dlaczego ninja nie oszukują?
Dziewczynka wciągnęła powietrze tak głęboko, że aż zaczęła kaszleć.  Zmrużyła niebieskie oczka – Bo walczą uczciwie. Nie mogą oszukiwać jak są uczciwi, prawda?
- Prawda – Alchemiczka zgodziła się z małym niebieskim brzdącem – ale jeśli przeciwnik atakuje… Dlaczego uczciwy ninja znika? Od kiedy uczciwością jest atakowanie wroga zza pleców, gdy ten się tego nie spodziewa? Gdzie tu sprawiedliwość, jeśli wróg nie może się nawet obronić przed twoim atakiem?
Dziewczynka, o dziwo, z niebieskiej zrobiła się purpurowa – Ninja nie oszukują, to metoda walki! My tak po prostu robimy! Luk potrafi zamrozić mnie tak, że nie mogę się ruszyć! Robi tak zawsze kiedy go irytuję! – wybuchła. Alchemiczka, z trudem ukrywała wesołość.
- Hizuś?
- Hm?!
- A co się dzieje, gdy za pomocą mocy cienia, krępujesz przeciwnika? Według twojej teorii, nie możesz być uczciwa….
- To nieprawda! To.. to… - wsunęła paluszek do buzi zastanawiając się, żadna jednak odpowiedź nie przychodziła jej na myśl – to masz rację.. frozen blast nie jest oszustwem, ale reszta jest! – Oczy jej błyszczały dziwnym niebieskim blaskiem…. Alchemicy czasami potrafią wpaść na dobry pomysł… już wie czego użyje, jak będzie chciała wyciągnąć od braciszka milion na lody…
- Mówiłaś o life drainie… Ale to tak jak używanie potionów.. tylko atakujące wroga…  - Noki postanowiła kuć żelazo póki gorące.
- Ninja nie robią nic takiego!
- Nie piją potionów? – Alchemiczka spojrzała na malucha z uśmiechem
- Piją – Mała musiała przyznać jej rację, aczkolwiek zrobiła to niechętnie
- I mówisz ze nie atakują wroga….. – Noki wydawała się bardzo zamyślona – to nie dziwię się, że piją tyle potków…
Niebieski Elfik był już bardzo wkurzony. Niebieska wściekłość aż się z niej wylewała – potrafią się bić! Widziałaś jak walczę! Royala składam na trzy hity!
„Jak ci się podłoży…” – pomyślała alchemiczka, ale stwierdziła, że bezpieczniej będzie pozostawić tę kwestię niewypowiedzianą – Tak.. tak masz rację Hizuś… - poklepała małą po niebieskiej główce.
- ale Hydra to największe oszustwo! Wiem bo mój brat non stop jej używa!
- Ninja też mają hydrę.. – Noki wzruszyła ramionami. Zdenerwowanie elfika sięgnęło zenitu
- Że co?! Nie mają! Nie mają cylindrów, czy co to tam jest! Nie oszukują tak bardzo!
- hmmm…. A czy wasza dymna osłona nie wydziela trujących oparów? Przecież to eter dietylowy… on powoduje, że przeciwnik czuje się słabszy, senny…. – Spojrzała na zaperzonego Elfika
- Ale nie zabija! Jego wdychanie nie powoduje utraty życia jak przy użyciu hydry!!!!!
- No cóż Hizo…. Przykro mi naprawdę, że nasza hydra jest lepsza… opieramy ją na innych związkach chemicznych, może dlatego?
Elfik otworzył usta, nie wiedząc co odpowiedzieć….
- Golem! Golem jest oszustwem! Zmuszacie naturę by walczyła za Was!!!!!!!!! – wycelowała w alchemiczkę oskarżycielsko palec
- My? – Noki śmiała się rozbawiona – to jak kukiełka Zeta… tylko, że zrobiona z kamienia. Gdzie tu wykorzystanie natury w celach walki? AAAAAAA…. Czekaj czekaj…. – zmrużyła zielone oczy – Czy to nie ninja sprawiają, że płatki kwiatów wiśni sieką jak noże? Niesamowite Hizo… jak można tak igrać z siłami natury… - splotła dłonie za głową, patrząc na białe obłoczki. Elfik z błękitnego zrobił się już ciemnoniebieski
- Nie lubię was alchemików, o! Nie cierpię Luka, a ciebie cierpię jeszcze mniej idę stąd!

poniedziałek, 23 marca 2015

Początek 3

- Nigdy nie jadłaś ziemniaka? – spytał chłodno nie spuszczając z niej bacznego spojrzenia. Podszedł do swojego kołczanu, wyciągając jedną ze strzał. Przyglądał się jej dłuższą chwilę gładząc miękkie lotki. Dziewczynka pochyliła głowę niziutko. Ramiona miała przygarbione. Dłonie splecione razem. Zet… JEJ Zet był zły… na nią… na pewno na nią. To ona pytała. Ale…
- Przepraszam Zet.. – jęknęła starając się być silna. Nie chciała płakać. – ja.. nigdy nie jadłam ziemniaka…  Nie bądź na mnie zły.. ja.. teraz.. wiem jak smakuje… - spojrzała na niego, ale szybko znów spuściła wzrok, patrząc na swoje buciki. Zet był blady niczym ściana
- Jesteś Fomorem…. – szepnął – to jakaś drwina! Jesteś FOMOREM!
Noki chciała cos powiedzieć, ale gdy tylko otworzyła usta, zamknęła je na powrót. Nie potrafiła spojrzeć na Zeta – mama mi mówiła… że jestem człowiekiem.. – powiedziała cicho – mama mówiła… mama…. Ma… - znów zaczęła płakać. To jakby otrzeźwiło nieco chłopaka. Podszedł do niej, kładąc jej dłoń na głowie.
- No już… nie płacz.. nie powinienem krzyczeć na ciebie – przyciągnął małą do siebie, wierzchem rękawa ocierając jej łzy – no już… patrz co tu mam dla ciebie – podał dziewczynce figurkę żurawia, którą kiedyś składał z papieru. Noki troszkę się uspokoiła, gładząc dziobek ptaszka
- Zet? – spytała cichutko
-hm?
- będziesz moim braciszkiem? – spojrzała na niego ufnie
-… - nie odpowiedział. Noki patrzyła na księżyc, który wymknął się spomiędzy chmur. Dłuższą chwilę panowała między nimi cisza. Dziewczynka od czasu do czasu zerkała w stronę chłopaka, ten jednak uparcie milczał, nie patrząc nawet w jej kierunku. Walczył ze sobą. Wiedział, że przegra tę batalię. Już przegrał.  „Morrighan, dlaczego.. dlaczego karzesz w ten sposób swego wiernego sługę?” – myślał gorączkowo. W końcu jednak musiał skapitulować.
- Będę – powiedział szybko, jakby przyznawał się do porażki – Będę Noki. Ale teraz chodź już.. muszę cię stąd zabrać.
Spakował się szybko, sadzając dziewczynkę na strusia. Sam usadowił się za nią. Noki oparła się o niego – trzymaj się mocno. Czeka nas daleka droga… - rzucił. Po dłuższym czasie dotarli do Tir Chonaill. Noki była zachwycona. Zet zostawił ją więc przy Zaptorrze, sam zaś udał się do Duncana. Rozmawiali dłuższą chwilę.
- Jest Sukkubem – Starszy wioski powtórzył po raz kolejny
- Nie mam co z nią zrobić.
- Ale to Fomor. Jak sobie wyobrażasz, że Fomor będzie żył wśród ludzi?
- Do niczego nie dojdzie. To tylko dziecko
- Każde dziecko dorasta Zetsu…
- To czego ode mnie oczekujesz? – warknął Łucznik. - Zabij ją jak nie masz sumienia!
Duncan westchnął – nie będę jej uczył walczyć jak pozostałych. Gdy tylko zapragnie sięgnąć po broń usunę ją z wioski.
- Niech pomaga przy kurach, owcach…  - Łucznik skinął głową, przystając na propozycję.
- Zacznie pytać. Wiesz, że będzie…
- Niech doi krowy! – krzyknął. -  Nie musi być jak inni! Jesteś mi to winny Duncanie! Tę jedna przysługę

Dziewczynka głaskała strusia, karmiąc go znalezionymi jagodami, podniosła się, gdy Zet wyszedł z chaty. Z uśmiechem pobiegła do niego, podnosząc ręce, by wziął ją w ramiona. Zet tego jednak jakby nie zauważył. Dosiadł szybko strusia, dopiero w tym momencie zaszczycając dziewczynkę spojrzeniem
- Słuchaj się Duncana i bądź grzeczna. Ja musze jechać – szybko odwrócił wzrok. Był wściekły. Czy to możliwe, że magia Sukkuba działa już u tak małego dziecka? A może naprawdę przywiązał się do tego malucha?
- Ale.. ale… - głos Noki zaczął się łamać – ale wrócisz do mnie Zet? Ja… nie mam nikogo oprócz ciebie…
- Słuchaj się starszych Noki! – odpowiedział nieco ostrzej niż zamierzał. – czekaj na mnie. Kiedyś przyjadę. – spiął strusia ruszając pędem, nie odwracając się za siebie. Dziewczynka została sama…


Początek 2

Mamo? – szepnęła, wstając, ale nikt jej nie odpowiedział. Zacisnęła wargi, by znów nie zacząć płakać. Była sama, robiło się ciemno, do tego było jej zimno… Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Odwróciła się w tym kierunku, dostrzegając wolfa. Ten jednak, w odróżnieniu od tych z rabbie, pokryty był sierścią.. zdawał się taki miękki… Dziewczynka powoli, z wyciągnięta przed siebie dłonią ruszyła w jego kierunku. Szła powoli obawiając się, że może go spłoszyć, a tak bardzo chciała pogłaskać zwierzątko. Zwierzątko jednak nagle odsłoniło białe ostre kły i rzuciło się to ataku. Dziewczynka krzyknęła i zaczęła uciekać. Wilk jednak był szybszy, i w paru susach prawie ją dogonił. Czuła już jego oddech na swojej nodze. Zamknęła oczy bojąc się nawet zerknąć w tamtym kierunku. Ten jednak nagle poderwał się do skoku przewracając malucha. Aontu płakała, starając się unikać jego zębów, które prawie już sięgały jej szyi. Płakała, starając się z siebie zrzucić ogromną rozeźloną bestię
- Mamo!!!!! Mamo!!!! – krzyczała, bijąc rączkami na oślep – M A M O!!!!!!!!!! – Nagle usłyszała świst, a po chwili wilk zaległ na niej całym swym ciężarem. Nie zdążyła jednak nawet zareagować, gdy chłopak jednym ruchem zdarł z niej cielsko martwego wilczura
- Nic ci nie jest? – spytał przestraszony, badając obrażenia dziewczynki. Z ulgą jednak stwierdził, że poza kilkoma zadrapaniami i strachem, którego się najadła,  nic jej się poważniejszego nie stało. – Co tu robisz po zmierzchu sama? – pomógł jej się podnieść. Zaskoczenie niemal odebrało mu mowę, gdy dziewczynka z płaczem przyskoczyła do niego, obejmując go z całej siły, przytulając rudą główkę do jego brzucha. Nie mogła opanować przerażenia i płaczu. Chłopak delikatnie się uśmiechnął, klękając przy niej. Pogładził ją po głowie – no już dobrze. Ten wilk nic więcej ci nie zrobi. Obiecuję – uśmiechnął się starając się dodać maluchowi otuchy.  Dziewczynka jednak nie przestawała płakać, tuląc się do chłopaka coraz bardziej. Postanowił ją czymś zająć. Wolną ręką z kieszeni wyjął kolorowego gema, przerzucając go sobie zręcznie między palcami. . Maluch „odkleił się” od wybawiciela, spoglądając z ogromnym zainteresowaniem na to, co ten robi. Chłopak nie przerywał zabawy, z zamyśleniem spoglądając na małą. Coś nie dawało mu spokoju.. Nie bardzo wiedział jednak co to takiego… Dziewczynka po chwili już przestała płakać, patrząc jak kulka przesuwa się pomiędzy palcami Łucznika. Usiłowała ją złapać, jednak chłopak był tak zręczny, że kulka za każdym razem znajdowała się w innym miejscu, niż dziewczynce się zdawało.
- Jak ci na imię mała? – spytał ciepłym głosem. Dziewczynka była tak bardzo urocza, a jednocześnie tak bardzo samotna. Na szczęście strach opuścił ją całkowicie. Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Nazywam się Nokomiis i jestem człowiekiem! – wykrzyczała uradowana i zadowolona z siebie. Chłopak się roześmiał, mierzwiąc jej rude włosy.
- Nooooo to, to widzę .-  Oddał jej kulkę, sięgając do juków swojego Strusia. Pogrzebał tam chwilę wyciągając kilka szczap drewna i parę ziemniaków – pewnie jesteś głodna Nokomiis? – z uśmiechem patrzył na nią, jak usiłuje naśladować jego ruchy i jak raz po raz musi się schylać lub biec, bo kulka wyśliznęła się jej z dłoni. Przyklęknął, układając drwa i rozpalając ogień. – Nie tak… - roześmiał się podchodząc znów do dziewczynki. Usiadł obok niej, biorąc ją sobie na kolana. Uniósł jej dłoń, kładąc na niej czerwonego gema. – rozprostuj palce.. o.. tak… ładnie – pogładził ja znów po włosach, kładąc na jej ręku kulkę. Następnie objął dłoń dziewczynki, tak, że jej ręką prowadził kolorową kuleczkę. Noki patrzyła na to jak zahipnotyzowana. Po dłuższym czasie podniosła głowę, spoglądając na swojego wybawiciela.
- Ja też tak potrafię? – ten nie odpowiedział, biorąc ją na ręce. Noki starała się nie wypuścić kulki z łapek. Chłopak podszedł do ognia, siadając w jego cieple. Dziewczynkę usadził sobie pomiędzy nogami, tak, że opierała się głową o jego tors. Wrzucił do żaru kilka ziemniaków
- Pewnie jesteś, głodna, co? – uśmiechnął się, obejmując ją mocniej, opierając brodę na jej głowie.
- Jestem… - Objęła łapkami brzuszek, dopiero teraz czując głód – A ty jak masz na imię? – Podniosła głowę, palce wciąż zaciskając na jego dłoni.
- Mów mi Zet – spojrzał na nią, szybko jednak odwrócił wzrok. Mała była wpatrzona w niego jak w obraz, a  on nie mógł tego znieść . – co robisz tutaj sama? Gdzie są twoi rodzice? -Dziewczynka skuliła się w sobie. Chłopak poczuł, że zaraz znów może zacząć płakać. Przyciągnął ją więc mocniej do siebie – nie smuć się już. Martwię się. Takie małe dziewczynki nie powinny same chodzić nocą po lasach
Mała wstała, odwracając się w stronę Łucznika, uklękła przy nim, obejmując ciasno jego szyję. Przytuliła swój policzek do jego. Zet ze strachem odkrył, że jej miękkie włosy przyjemnie łaskoczą jego szyję – Mama kazała mi uciekać.. a taty nigdy nie miałam – jęknęła przytulając się do niego mocniej, ze łzami wspominając ostatnie chwile spędzone z mamą. Chłopak wstał, trzymając dziewczynkę jedną ręką. Przez dłuższą chwile milczał, wpatrując się w ogień. Zbliżył się do niego, stawiając małą obok siebie na ziemi. Patykiem wygrzebał gorące bulwy wprost z ognia. Noki jak kociak rzuciła się od razu chwytając jedną z nich w łapki. Szybko ją jednak wyrzuciła z krzykiem, tak bardzo była gorąca.
- Nie tak od razu! – Zet nie zdążył jej odciągnąć, nim sięgnęła po ziemniaka. Przygarnął płaczącą do siebie, dmuchając na łapki. Spojrzał na dziewczynkę z uśmiechem – no już nie płacz… Patrz.. dmucham.. a to ratujący dmuch! Królowa Zima mnie nauczyła. Boli?
Noki zamrugała, patrząc na niego z szeroko otwartymi ustami. Co jeszcze potrafił Zet? Umie zabijać wilki, potrafi sprawiać, że kulka żyje w jego dłoni, i do tego Pani Zima nauczyła go chuchnięcia, które sprawia, że łapki przestają boleć….
- już nie boli… - uśmiechnęła się do niego, rzucając mu się znów na szyję. Zet tylko się roześmiał, dźwigając ją bez większego kłopotu. Wziął ją na barana, pokazując gwiazdy. Gdy uznał, że ziemniaki są już dość chłodne, przyklęknął przy nich stawiając Noki na ziemi. Podał jej ciepłą bulwę sypiąc na nią odrobinę soli. Dziewczynka była zachwycona. Nigdy wcześniej nie jadła takich pyszności… W Rabbie  trudno było znaleźć żywność. Czasem któryś ze szczurów przemycił ser, albo kromkę suchego chleba.
- Zet! – Dziewczynka zakrzyknęła wesoło – jakie to dobre!!!!!! – Wcinała jednego po drugim, co którymś z kolei, częstując  Łucznika -  Co to jest?
Chłopaka jakby zmroziło. Spojrzał na nią, jednak w jego spojrzeniu nie było już tego ciepła co przed chwilą. Dziewczynka przestraszyła się, przesuwając się kilka kroków do tyłu. Nie wiedziała co zrobiła nie tak. Wielkimi zielonymi oczyma patrzyła tylko ze smutkiem i strachem na chłopaka. Ten po chwili przerwał milczenie