piątek, 24 kwietnia 2015

Przeciw bratu brat stanie

Noki przez dłuższą chwilę patrzyła w stronę mężczyzn, nie bardzo rozumiejąc, co się właściwie dzieje... Zai.. zaatakował Lu? Nie.. to niemożliwe.. ta ciemność panująca w kopalni, pył, odległość musiały sprawić, że coś jej się wydawało... Nagle od myśli oderwał ją specyficzny dźwięk znany każdemu alchemikowi. Z obawą obróciła się w jego stronę. Wówczas przerażenie wpłynęło na jej twarz... Ogromny kryształowy golem podnosił się z ziemi. Właściwie już się podniósł, unosząc znacząco swoją wielką łapę i kręcąc nią młynki w powietrzu. Alchemiczka pisnęła, odskakując.. w ostatniej chwili... kilka ton żywego kryształu, uderzyło w ziemię, na której jeszcze przed chwilą stała. Naładowała broń, uważnie celując. Wypaliła. Frozen blast nie zadziałał tak jak się tego spodziewała... Właściwie trudno powiedzieć, żeby zadziałał... Ledwie jego noga została zamrożona, i to na wysokości, gdzie człowiek powinien miec kolano. To tylko rozwścieczyło, bestię, która jednym sprawnym ruchem wyrwała się z okowów. Noki wykonała przewrót, nie była jednak dość szybka... Golem z całym impetem uderzył nogą w klepisko kopalni. Dziewczyna zagryzła zęby czując, że potężny wstrząs uszkodził jej stopę. Odturlała się, na w miarę bezpieczna odległość, jeśli taka istniała w przypadku rozwścieczonej kupy kamienia, ładując mniejszą ilość kryształów wiatru. Zacisnęła wargi, kierując chłodny strumień, na swoją stopę. Nie miała czasu prosić Luki o bandaże.. poza tym i tak był za daleko. Usztywnienie za pomocą chłodnego okładu powinno wystarczyć. Podniosła się z ziemi, usiłując stanąć na tej nodze. Gwiazdy zatańczyły jej przed oczami, ale nie pora była na użalanie się nad sobą. Przeżyję... najwyżej kości się nieco przemieszczą. Lekarze z Ekspedycj powinni to w miarę szybko wyleczyć. Znów musiała odskoczyć. Krzyk bólu wyrwał się z jej piersi, gdy opadła na uszkodzona nogę. - Jasny.... Na armadillo! Jak tak dalej pójdzie to on mnie tu zabije! - alchemiczka załadowała kolejne krzyształy. Jakże mały był jej forest golem w porównaniu z bestią szarżującą w tym momencie na niego. Dziewczyna nie zdążyła nawet wydać mu rozkazu ataku. Kryształowy siekł na odlew, rzucając mniejszego na ścianę... Alchemiczka z rozpaczą spostrzegła, że nie pozostały po nim nawet kamienie... piasek z kępkami mchu osunął się pościanie kopalni. - Co to u Licha jest? - szeptała, patrząc z podziwem teraz na twór Resenliana. Kolejny unik.. Znów ból. Wypuściła piątke watera.. ale sterta kryształu nawet tego nie zauważyła.. Tzn.. zdenerwowała się bardziej.. Noki znów musiała uciekać. Zdenerwowana postawiła Hydrę. Z płaczem niemal patrzyła, że trujące opary ledwie liżą hp bestii. Kolejny unik. Powoli kończyły jej się pomysły. Heat bustera nawet nie miała zamiaru ładować. To mogło spowodować, że tylko bardziej uszkodzi już i tak nadwyrężoną stopę. Postanowiła spróbować z flame burstem.... Pierwsza fala, druga, trze... Golem uderzył wprost w nią. Dziewczyna z całym impetem rąbnęła w ścianę. Pasek hp, zatrzymał się niemal na zerówce... Wyuczonym gestem naładowała life draina, celując w golema.... Coś w końcu się działo... Jego hp drgnęło.. może nie jakoś znacząco.. ale był progres. Odetchnęła głębiej czując siły golema wypełniające jej żyły. - "gdybym nie była sukkubem, chciałabym być wampirem" - pomyślała wykonując kolejny unik.

Gdy Noki desperacko zmagała się z golemem, sytuacja między mężczyznami pogarszała się. - Cholerny elf! Obudź się! - W stronę Luka zmierzała płonąca kula ognia. Nie liczył na pomoc smoka, ale przynajmniej nie był teraz sam. Sam fireball nie był problemem, ale to, że jeśli uderzy, wstrząs będzie na tyle mocny, że kopalnia może się rozpaść jak domek z kart. Z tego powodu ograniczał używanie swojego instrumentu. Na dodatek trzeba było jakoś obudzić Zailena z transu. Nie przepadał za magią. Zawsze miał przez nią kłopoty, takie jak teraz. Ale strukturę jej działanie rozumiał niewiele gorzej niż stojący nieopodal elfi mag. Wyglądało na to, że znów jest w stanie użyć "tego". W ciągu sekundy skupił energie wszystkich czterech elementów. Zręcznym ruchem załadował frozen blast i wypalił go w stronę kuli ognia. Mroźna mgiełka wzmocniona elementarna mocą była prawie bliska zeru absolutnemu oraz tak gęsta, że potężny płomień został po prostu zdmuchnięty jego siłą. Pozostałość rozkruszyła się po upadku na ziemię. Widząc, że mag ładuje kolejne zaklęcie, wykorzystał obecność smoka i ukrył się za nim. Musi podejść bliżej, jeśli chce go unieszkodliwić.

 Po rzuceniu fireballa, mag nie czekał na efekt. Spodziewał się że zostanie on zneutralizowany, więc odrazu zaczął czarować hail storma. Para wyłoniająca się z zamarzniętej kuli ograniczała widoczność. To też elf po załadowaniu pierwszej sfery do pełna, rzucił ją ślepo przed siebie. Jednak nie słyszał by cokolwiek oberwało. "Pewnie kula przeleciała dalej i rozbije się na ścianie lub podłożu" - pomyślał. Rzucił drugą sferę po paru sekundach. Tym razem usłyszał typowy dla trafienia dźwięk. Nie przypominał on jednak trafienia w człowieka, raczej w coś wiekszego. Po chwili dostrzegł plamę krwi na ziemi. Przerwał zaklęcie uświadomiwszy sobie, że trafił smoka. A to nie wróżyło dobrze.W całym pomieszczeniu rozległ się ryk ranionej bestii i wszystko zaczęło się trząść. Smok z bólu zaczął się szamotać. Zai oddalił się od miejsca hałasu, widoczność także zaczęła się polepszać w miarę zwiększającej się odległości. Dostrzegł, że coś porusza się nad nim. Podniósł głowę i zobaczył jak kawałki sklepienia zaczynają sie odrywać i spadać w niektorych miejscach. Jeden z odłamków leciał prosto na niego - można by to wykorzystać - w pośpiechu przygotował blaze i uderzył nim głaz, ktory został odepchnięty w stronę przeciwników, gdzie wybuchł rozpadając się na kawałki jak granat odłamkowy.

Smok ledwo utrzymywał się na łapach. Głęboka rana upuszczała coraz więcej krwi, w miarę jak lodowa kula najeżona szpilami topniała. Czas zdawał się płynąć wolniej, słyszał zaburzony rytm własnego serca i niemiarowy oddech. "Jest jeszcze gorzej niż w Shyilen. Popełniłem błąd, powinienem załatwić to sam a teraz... Życie tych trojga wisi na włosku dlatego, że wmieszałem ich w nieswoje sprawy. To klątwa. Kroczy za mną śmierć." Już czuł opuszczające go siły, lecz po usłyszeniu jęku dziewczyny, po raz kolejny rzucanej o ścianę, coś w nim drgnęło. Tętno przyspieszyło, oddech ustabilizował się, nowe siły napłynęły do wszystkich mięśni. Chwycił odbity odłamek, naładowany blazem, w łapę i zacisnął na nim szpony. Ten eksplodował, przeszywając kończynę niezliczoną ilością fragmentów skały. Błyskawicznie podbiegł do maga i ranną łapą przygniótł go do podłoża. Potężny ryk ponownie rozległ się we wnętrzu kopalni, powodując tym samym kolejny deszcz skał. Nabrał powietrza, jak wcześniej, i zionął prosto na maga uwięzionego pod krwawiącą smoczą łapą. Nie był prawdziwym smokiem, więc obrażenia były porównywalne z niskiej rangi fireboltem. Drugą łapę dźwignął i zacisnął szykując się do ciosu.

Nagły zryw smoka częściowo zaskoczył maga - przecież jest ranny - Pomyślał zdumiony. Gdy smok przybił go do podłoża, ledwie złapał dech, jednak ogień nie zrobił na elfie większego wrażenia. Nie zmieniało to jednak faktu że jest teraz uwięziony i może zostać zgnieciony w każdej chwili 

- to jeszcze nie koniec - wycedził przez zęby i aktywował swoją moc pół-boga. Fala mocy odepchnęła łapę którą był przygnieciony. Z elfią zwinnością, zwielokrotnioną mocą bogów, Zai uniknął uderzenia drugą łapą, która uderzając w podłożę, zrobiła dziurę sporych wymiarów. W biegu rzucił kilka iceboltów celując w pysk smoka, starając trafić się oczy, po czym przemknął mu między nogami, biegnąc ponownie ku alchemikowi.

Dziewczyna zatrzymała się, słysząc przeciągły ryk. Golem także jakby stanął w miejscu. Podniosła wzrok, z przerażeniem stwierdzając, że ogromne kryształowe stalaktyty, z brzękiem oderwały się od sufitu. Alchemiczka pobladła... Przykucnęła, starając się zajmować jak najmniejszą powierzchnię, usiłując sobie przypomnieć jak dawno temu mag uczył ją shieldów.

"Noki.. czasami magia jest NIEZBĘDNA nawet alchemikowi. - Zai podrapał się w głowę - jeszcze raz.. castujesz natural shielda i CZEKASZ Noki CZEKASZ... Uważaj tylko by upływ many nie był zbyt wielki, i żeby ten przed kim się chronisz nie użył zbyt wielkiej mocy. Mierz siły na zamiary. Może być krucho, jak tarcza okaże się pochłaniać zbyt dużo Twojej własnej many. Shieldy polegają na tym, że zmieniasz manę wokół siebie w jeden typ. Tarcza ta nie bez powodu jest okrągła, gdyż jej celem jest nie anulowanie, lecz odsunięcie zagrożenia. Pełen blok jest zbyt kosztowny. Najlepszym przykładem jest natural shield. Przesunięcie pocisku bądź..czegoś innego nawet o kilka cm może ci uratować skórę. A teraz broń się~!"

Wspominała jego słowa, usiłując przypomnieć sobie zaklęcie aktywujące. Niemal w ostatniej chwili udało się jej uaktywnić tarczę. Zielone światło, niczym kopuła ochroniło dziewczynę. Kamienie, ze zgrzytem, zsuwały się z niej, Noki zaś tylko patrzyła jak poziom many leci na łeb na szyję. Ale przynajmniej żyła jeszcze. Gdy osuwisko się uspokoiło, magiczna moc dziewczyny dotarła do punktu krytycznego. Zza paska wyciągnęła empetkę, odkorkowując ją drżącą ręką. Golem leżał unieruchomiony, usiłując się podnieść. Alchemiczka zerwała się od razu nie patrząc na ból w nodze. Postawiła hydrę, obserwując jej działanie. Jednocześnie ładowała flame bursta jednego po drugim, strumień ognia kierując na znienawidzonego przeciwnika. Nie chciała, aby heat buster czy water cannon siłą wybuchu uwolniły golema z tego kamiennego więzienia. Po chwili wpadła na jeszcze jeden, w jej przekonaniu doskonały pomysł... Spośród buteleczek potionów wyjęła truciznę.. tę samą, którą nasączyła dagger. Zamknęła oczy czując jak gorzka ciecz rozpływa się w jej żyłach, pozbawiając ją sił witalnych. Zrobiło jej się słabo.. ciemność znów zagrała pod powiekami. Gdy balansowała na granicy życia, załadowała lifedraina celując znów w golema. Odpaliła kryształy wysysając z niego ostatnie siły. Golem zaległ martwy pod stertą kamienia, z którego się narodził

Gdy mag znalazł się za plecami rannego smoka, natychmiast został porażony elektryczną wiązką która przeszyła jego mięśnie. Miedzy nim a Lukiem stał wielki biały golem, którego z powodu jego siły i rozmiaru kontrolować jest w stanie jedynie garstka najlepszych alchemików. Był naładowany mocą elementów ognia i wiatru, którą ludzie nazywają po prostu Shockiem. Młody alchemik odpalił frozen blast w stronę Zaila, zamrażając nogi magowi i wydał rozkaz elektrycznemu golemowi do użycie smasha. Każdy ruch jaki chciał wykonać mag został anulowany przez paraliż spowodowany elektrycznymi spięciami.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Wspomnienia



I znów wracamy do podstawowego wątku. 

***


- Ty mi powiedz - Luk nie chciał rozmawiać z Zailem o swoich umiejętnościach. Przynajmniej nie teraz. Spojrzał na smoka w oddali. - Nie wygląda na stransmutowanego przy pomocy alchemii - zmrużył oczy - Może powinieneś spytać swojego znajomego o wyjaśnienia? - Zerknął z powrotem na dziewczynę. - Dałeś jej mocny towar widzę, nic jej nie będzie - uśmiechnął się lekko - Kto to jest i co ona tu robi?

- Moja stara znajoma. Siostra tego co z nim przyszliśmy.. i jak zapewne zauważyłeś, alchemik. Kiedyś była Royalem - wymamrotał mag nie odrywając wzroku od smoka - Ten "towar" powinien już zaskoczyć całkowicie - zerknął na dziewczynę, sprawdzając jej puls - Guh.. nie ma czasu na drzemki. Wstawaj! - wyczarował icebolta i rozpuścił go lekkim płomieniem, oblewając jej twarz lodowatą wodą.

Dziewczyna zamrugała powiekami, otwierając zmęczone oczy. ujrzała nad sobą dwóch zdenerwowanych Zailenów, i dwóch blond alchemików. Jęknęła, zamykając powieki na powrót, gdy otwarła je znów, byli już tylko w pojedynczych wersjach. - co tu robicie? Gdzie jest Resenlian? - spytała cicho, wysuwając się z koca. Odgarnęła mokre włosy na plecy, sprawdzając zabezpieczenia rebisa. Stanęła, wspierając się nieco na Luku, spoglądając na pobojowisko, ponad którym trwało starcie gigantów. Ogromny czarny smok, właśnie usiłował odgryźć łapę krystalicznemu golemowi. Nim jednak dziewczyna zdążyła zarejestrować tę sytuację, smok już oberwał ze smasha, lądując pod ścianą i rozpoczynając kolejną szarżę. Noki puściła się biegiem, dostrzegając w oddali jednego z martwych królewskich, na którego przedramieniu, lśnił cylinder bojowy. Dopadła go szybko, przez chwilę mocując się z zapięciami tidala.

- Ekhart.... - szepnęła, zaciskając zęby, podczas walki z zapadkami, które w końcu puściły. Zapięła cylinder na swoim przedramieniu,zamykając oczy byłego współtowarzysza broni - requiescat in pace Poruczniku Ragrama... - Spojrzała znów na smoka, którego wzięła za tego, który zabrał ją rok temu z Shyllien. Zmrużyła oczy, starając się pośród zawieruchy wypatrzeć postać znienawidzonego Alchemika. W końcu dostrzegła go w oddali... Zarzuciła na siebie manashielda, ładując od razu 5 kulek watera i puściła się biegiem w jego kierunku, mając nadzieję, że zdąży nim ten zauważy co się właściwie stało.

Elf złapał się za twarz - wiedziałem.. - szybkim ruchem skoczył do Noki i zatrzymał ją, łapiąc za ramię - poczekaj, nie po to cie ratowaliśmy, żebyś teraz dała się zabić ot tak - westchnął - ej Luk, weź jej przetłumacz jak alch alchowi, bo maga nie posłucha.

Kapitan uklęknął nad swoim poległym porucznikiem. Służył w jego dywizji niecałe dwa tygodnie. Miał tylko nadzorować badania. A teraz jest martwy. - ... Podniósł się i spojrzał na dziewczynę w której teraz, gdy wróciły jej kolory rozpoznał starą towarzyszkę z którą często rozmawiał i chodził z jej odziałem rozerwać się po służbie. Nie może pozwolić, aby więcej dobrych alchemików straciło życie w tej kopalni. - Poruczniku Nokomis! Proszę się natychmiast zatrzymać, to rozkaz!

Noki usiłowała wyrwać się z uścisku maga, jednak twardy głos kapitana zatrzymał ją niemal w miejscu. Odwróciła się w jego stronę, rozbezpieczając tidala. Zagryzła wargę, niemal ze złością spoglądając na Zailena, na ustach miała już jakąś kąśliwa uwagę w jego kierunku. W końcu on też wiedział, że Zet przeżył tamto zdarzenie... 

Nieco spokojniejszy jednak już wzrok przeniosła na Royala. - Tak jest Kapitanie.. - szepnęła opuszczając głowę. Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić. Pstryknęła palcami deaktywując tarczę many.  Przyjęła pozycję na baczność, hardo patrząc w oczy, teraz, przełożonego - Przepraszam. Lu... Kapitanie.. miałam swoje powody... Ale.. jako niższy rangą oficer Ekspedycji oddaję się pod Twoje rozkazy Kapitanie Luka.

Kapitan uśmiechnął się lekko do alchemiczki - Uspokoiłaś się już? - Położył jej rękę na ramieniu, a drugą wskazał w kierunku Zeta - Podobno tamten szaleniec jest ci bliski... myślisz że byłby szczęśliwy, gdyby coś ci się stało?

Skinęła głową, spoglądając kapitanowi w oczy. Drgnęła, czując jego dłoń na swoim ramieniu - Tak. To smok mojego brata - spojrzała znów na walczące postacie - co się tu właściwie dzieje... - szepnęła, nieco łaskawszym okiem, zerkając w stronę maga, którego jednak nie było już nigdzie na horyzoncie.

Wykorzystując chwilę, gdy alchowie byli zajęci rozmową, Zai uaktywnił hide, kompletnie maskując swoją obecność i ruszył w kierunku świeżo upieczonego pół-boga. Z zaniepokojeniem zerknął na sklepienie kopalni.-  Zapewne niedługo zacznie się walić od tych wszystkich wstrząsów wywołanych walką - pomyślał - trzeba to przerwać. Zbliżył się do niego na wyciągnięcie ręki - pora zabrać co moje - aktywował zaklęcie anulujące moc, przerywając jednocześnie hide i sięgnął w stronę Resenliana. Ku jego zaskoczeniu, cel stał się łowcą. Zanim spostrzegł co się stało, alchemik stał do niego przodem trzymając go za szyję - jak?! tak szybko opanował moce boga?! - pomyślał przerażony mag, wpatrując się w rozpalone oczy przeciwnika.

- Dobrze że podszedłeś bliżej, będziesz mi potrzebny. Ta bezwartościowa kupa mięcha nie była w stanie zatrzymać dziewczynki, elfa i królewskiego sługusa. - Resenlian wyciągnął z kieszeni fragment memory tower i załadował do cylindra, po czym wycelował w głowę maga i odpalił. Wszystko działo się w ułamkach sekund, fragment po wystrzeleniu rozpłynął się w powietrzu a Zailen poczuł, jak jego mięśnie rozluźniają się. - Jeszcze tego nie testowałem, powinienem być ci wdzięczny elfie. Dzięki tobie dowiedziałem się o memory tower. A teraz idź i zmieć tę dwójkę z powierzchni ziemi. 

W międzyczasie Golem szarżował na smoka, stawiając go po ścianą. Nie było drogi ucieczki, a sama walka nie dawała żadnych rezultatów. Zetsu wykorzystał sytuację, ogonem podparł się o ścianę i chwycił golema pod ramiona. Napiął się do granic wytrzymałości i rzucił nim przez pół kopalni w stronę Luka i Noki. Bezwładne kryształowe cielsko leciało na nich z dużą prędkością.

Dziewczyna zrezygnowała z poszukiwań maga, gdy usłyszała jakiś dziwny świst... Wtedy dostrzegła to, co zmierzało w ich kierunku... Wyuczonym ruchem, obróciła się w stronę kapitana, kierując wprost w niego lufę cylindra. Nie patrząc mu w oczy od razu nacisnęła spust. Sprężone powietrze uderzyło z ogromna prędkością w pierś alchemika, posyłając go parę ładnych metrów poza obręb cielska golema. Z ulgą spostrzegła, że to pozwoliło jej zebrać dość duże ciśnienie, by odpalić heat bustera. Cielsko kryształowej maszkary, kładło się cieniem, ponad nią. Wyciągnęła rękę, odpalając jeszcze raz cylinder. Potężny wybuch nieznacznie zmienił trajektorię lotu kryształowej statui, jednak przede wszystkim, odrzut spowodował, że Noki została wypchnięta poza obręb, gdzie uderzyło kamienne cielsko. Gdy tylko przestało jej szumieć w uszach zerwała się. Pomiędzy nią leżał podnoszący się golem, a daleko po drugiej stronie stał smok.

- EKHAAAAAAAAARCIEEEEE!!!!!!!! - zakrzyknęła mając nadzieję, że ten ją dostrzeże

W tym samym czasie Luk podniósł się z ziemi i otrzepał z siebie pył. Znowu. - Szaleństwo to ma chyba po bracie - Poprawił okulary i zaczął analizować sytuację. Nie miał zielonego pojęcia skąd tu znikąd wziął się smok. Golem przeleciał aż tutaj, czyli sytuacja wcale się nie polepszyła. Jedyny plus to to, iż najemnicy latali teraz w kółko przerażeni widokiem smoka i nie byli zbyt skoncentrowani na alchemikach. - Wspominali coś wcześniej, że ten golem jest wzmocniony, ale to nadal tylko golem... chwila, gdzie jest Zail?! Wygląda na to , że właściciel golema jest czymś rozkojarzony i nie wydal rozkazu do ataku. Ale mag gdzieś znikł. Znalezienie go w tym chaosie zajęło Lukowi parę chwil, ominął stertę kamieni i podbiegł na odległość kilku metrów od niego oraz stojącego obok wrogiego alchemika.

W głowie elfa ukazywały się obrazy przeszłości. Widział ponownie dwukrotną stratę najbliższej rodziny. Najpierw dom stojący w płomieniach, oraz grupę elfów zabierającą go od rodziców. Martwych rodziców. Wojownicy wykrzykiwali coś w stylu "giń zdrajco rasy!". Obraz ten powoli przekształcił się w śnieżną krainę, zobaczył kilku ludzi stojących nad ciałem martwego giganta. Poczuł gniew. Straszliwy gniew i chęć zemsty - Jak oni mogli to zrobić?! - przyjrzał się ich twarzom..... Dotarł do niego głos alchemika, przywracając go do rzeczywistości. Powoli podniósł głowę. I zobaczył osobę, na której poprzysiągł zemstę powziętą pośród śnieżnych pól - Ty... TO BYŁEŚ TY! - twarz maga pokrył przerażający cień i w jego oczach zawitała żądza mordu. Nie myśląc kompletnie nad konsekwencjami, podniósł rękę. W krótkiej chwili pojawił się nad nim sopel średnich rozmiarów, który natychmiast rzucił w kierunku royala

- Tsk! - Luk był na to przygotowany. Widział już wiele razy jak ludzie tracili zmysły w SR. Widział również jak fomory robią to samym sobie, przejmując władze nad słabszymi sprzymierzeńcami. Nawet wśród elity się o tym nie mówi. Wiedział też, że Zailen jest mistrzem magii. Ale magia lodu w jego przypadku to zupełnie inna bajka. Obydwoje od zawsze woleli chłodniejsze klimaty. ..Zdążył załadować tylko dwa kryształy skompresowanej przy pomocy alchemii gliny. W momencie gdy zaklęcie leciało już w jego kierunku, młody alch postawił przed sobą coś, co nawet nie przypominało barierki. Była to zdeformowana gliniana masa. Jednak była na tyle wysoka, że pochłonęła większość lodu. Chwilę potem lodowy blok rozkruszył się na kawałki. Luk rozgniótł jeden z odłamków stopą i zaczął mierzyć obydwu mężczyzn wzrokiem chłodniejszym niż zaklęcie Zailena.

Smok zbierał siły po rzucie golemem, powoli kroczył w stronę z której usłyszał wołanie. Lekko stąpał, krok po kroku, zbliżając się do Resenliana odwróconego tyłem. Idealna okazja na zabójczy cios przywróciła trzeźwość myślenia i chęć działania.

 - Dalej magu! Nie oszczędzaj nikogo. Tych bezużytecznych gamoni też wybij. 

"Niemożliwe, nie mógł tak po prostu stracić czujności" pomyślał Zetsu. A może jednak? Pod postacią pół-boga mógł zyskać zbyt wielką pewność siebie. Smok zerwał się i zamachnął łapą, wbijając alchemika w ścianę. Spod gruzu wciąż pobłyskiwała boska poświata. "No tak i co teraz". Wziął głęboki wdech i zionął nieprzerwanym strumieniem błękitnego płomienia. Nie był prawdziwym smokiem toteż i płomień nie był tak gorący jak powinien, zdołał jedynie scalić mniejsze skały w jednolitą masę, więżąc alchemika w środku. Zailen pozostawał jednak w transie. Bez wahania smok skoczył pomiędzy niego i Luka.

Elf odskoczył do tyłu by uniknąć staranowania przez smoka - nie wiem kim jesteś i czego chcesz, ale radzę odejść w tej chwili - rzucił chłodno w stronę bestii - chyba że chcesz podzielić jego los! - niebieskie światło rozbłysło wokół maga z akompaniamentem specyficznego świstu odpowiedniemu snap castowi i sekundę później stał tam, z ogromną kulą ognia, wiszącą nad jego głową. Żar i jasność bijące od kuli były na tyle intensywne, że było je czuć na całym piętrze kopalni. Bez zastanowienia mag rzucił fireballem w miejsce gdzie wcześniej stał Luk, ignorując ogromnego gada.

środa, 15 kwietnia 2015

Księgarska Molica z Sen Mag



Łokciem z trudem otwarłam drzwi do niewielkiego domku, gdyż ręce miałam zajęte papierzyskami
- Den? – spytałam, nie słysząc kroków właścicielki – DENNOU?! – wydarłam się głośniej. Wówczas w drzwiach pojawiła się twarz o fioletowych oczach, nieco jakby nieobecnych. Pewnie znów oderwałam ją od jakiegoś tomiszcza. Potargane włosy okrywał czepek. Jak zawsze.. Świat mógłby umrzeć i powstać na nowo. Zailen mógłby okazać się gigantem o blond czuprynie wyrywającym laseczki na swoje muły, ale Dennou nie zmieniłaby się.. Nigdy się nie zmienia.



- Chcesz herbaty Noki? – spytała spoglądając na mnie. Jak… zwykle.. Nie.. nie dostrzegła tego, że uginałam się pod stertą papierów, ledwie oddychając. Nie, nie zapytała czy mi pomóc, tylko czy wstawić herbaty.. Taka była Dennou… Ale nikt tak nie parzył liści jak ona.
- Jasne Denn! Gdzie Ci to położyć? – Machnęła tylko ręką wychodząc do kuchni. Westchnęłam, odkładając księgi na pierwszy wolny stół. No.. prawie wolny.. Szklaną figurkę kotka szlag trafił, tzn. róg jakiejś knigi. W pierwszym odruchu, chciałam jej strzępy wepchnąć pod szafkę.. Tak zawsze było najbezpieczniej, przynajmniej w przypadku mojego brata..  Skorupy pod szafę i ja nic nie wiem…. Taktyka r1.. Wystarczyło słodko wyglądać a można było mu wkręcić wszystko. Ale to Denn…. Jej nie wypadało. Ruszyłam więc do kuchni.
- Dennou? – spytałam niepewnie. Słodki wygląd można zaryzykować też w tym wypadku…
- hm?- spytała nie odrywając się od czajniczka
- Kotek…
- ten niebieski?
- nom…
- ogon?
- i uszy…
- brzuszek?
- też.. ale nos…
- na pół?
- nawet drobniej..
- mhm.. – wykonała jakiś gest ręką, nawet nie patrząc w moją stronę. Fioletowa mgiełka otuliła moją dłoń. Była.. łaskocząca… Ale po chwili, gdy zniknęła, kotek był cały
- Yay! Że też nie było cię kilka lat temu, Denn… To znacznie ułatwiałoby mi rozmowy z Zetem…  - Uśmiechnęła się? Po Dennou ciężko było cokolwiek powiedzieć jednoznacznie… Zaniosłam kotka z powrotem, po chwili dołączyła do nas Dennou z tacą, na której parował imbryczek. Były tam też dwie filiżanki, talerzyki i ciasteczka owsiane. Chciałam jej zrobić miejsce, aby miała gdzie to wszystko postawić, ale ona tylko mrugnęła okiem, a porządek sam zaczął się robić… Dlaczego nie było jej w początkowych latach mojego życia? Wtedy, kiedy tak bardzo jej potrzebowałam… Usiadłyśmy przy herbatce. Mojej ulubionej, z bergamotką….
- Mam dla ciebie nowe tomy Denn.. Ale to chyba ostatni raz.. Zaczynają coś podejrzewać.. Będę ci mogła przynosić co najwyżej po kilka sztuk… Już krzywo na mnie patrzą, że raporty składam z opóźnieniem… Ale patrz co mam!
Wygrzebałam jedną z ksiąg, zapisaną jakimś dziwnym pismem. To nawet nie przypominało liter. Dennou wzięła ją ode mnie zagłębiając się w lekturze. Oczy jej zabłyszczały, uśmiech wpłynął na jej twarz. TAK! Teraz na pewno się uśmiechnęła! Ona…. Zaczęła się śmiać…. Musiałam mieć naprawdę głupia minę, gdy ocierała mokre oczy, patrząc na mnie
-?!?
- Noki..
-?!!??!?@#?!?
- Gdzie to znalazłaś?
- W Shadow Realmie.. Tara, samo centrum zamku,.. powiedz.. to TO czego szukałaś?
- nie do końca… - znów zaczęła się śmiać. Przyznam, że zaczęło mnie to irytować… Ryzykuje głową, żeby jej donieść te książki nim ujrzy je Arzhela, świecę oczyma przed przełożonymi. Dobrze, że wykonując rozkazy dla Tary najczęściej wpadam pod rozkazy Luka.. jemu opóźnienia w raportach nie przeszkadzają tak bardzo jak innym służbistom.
- to co cię tak rozbawiło? O czym jest ta książka
- znalazłaś ją w kuchni, prawda? – Musiałam się zastanowić.. Jak widzę książkę, to po prostu ją biorę.. nie bardzo potem pamiętam gdzie takowa leżała… - Może i tak.. nie pamiętam.. a co?
- to – nie mogła przestać się cieszyć – to naprawdę stara książka.. Jeszcze z czasów Partholonian. Koniec II ery, albo początek III… ale.. to książka kucharska
- COOOO?!?!? – wyrwałam jej ją z rąk – pokaż! To ja głowę nadstawiam dla przepisów sprzed paru setek lat? – spoglądam na nią nieco skołowana – nie żartujesz?
- nie…
- hmm… - zamyśliłam się – myślisz, że to jadalne?
- jak najbardziej…
- przetłumaczysz mi ją? – Skinęła tylko głową – pojutrze będziesz ją mieć. Ale to co masz możesz spokojnie odnieść Arzheli.. to nie to czego szukam
- A czego Ty właściwie szukasz Denn?
- nie wiem..– uśmiechnęła się
- Jak można szukać i nie wiedzieć czego się szuka? – spytałam nie rozumiejąc
- jak znajdę to będę wiedzieć.. – rzekła,  upijając łyk herbaty. – to jak zbieranie grzybów.. szukasz grzyba.. ale dopiero jak go znajdziesz.. to wiesz czy szukałaś maślaka czy borowika…
- mhm… - dokończyłam herbatę – to ja już pójdę.. czeka mnie kolejny wypad do SR jutro.. ale nie wiem jak będzie z książkami.. Luk ma jutro wolne…
- wpadnij pojutrze. Może coś ugotuję…

piątek, 10 kwietnia 2015

Przeszłość Przesycona Maną


Notka w całości spisana przez Dennou. 
PS Drugi raz nie dam się tak wrobić z książkami :/

 ***

Miało to miejsce już jakiś czas temu, ale przechadzając się po ulicach Dunbarton, przyglądałam się uczniom szkoły magii, którzy właśnie ukończyli naukę. Wśród nich zauważyłam znajomą postać.

- Cześć Denn. I jak poszło?

Pokazała cztery palce.

- Znowu zaklęcia ofensywne?

Przytaknęła.

- Nie rozumiem… Jak ktoś z Twoimi zdolnościami nie dostał szóstki?

- To długa historia i… nie bardzo lubię o tym mówić.

- No, nie bądź taka! Chętnie posłucham.

- Hm… Może mogłabym Ci opowiedzieć, ale będziesz musiała zrobić dla mnie coś w zamian.

- Zgadzam się na cokolwiek!

Nawet nie spodziewałam się, jak bardzo będę żałować tych słów… Okazało się, że przez naukę Dennou nieco zaniedbała porządki w bibliotece i teraz potrzebowała kogoś, kto pomoże jej z poukładaniem dziesiątek opasłych tomiszczy. Już po paru minutach byłam zbyt zmęczona, by się nawet odezwać.

Ułożyła mi na rękach spory stosik książek, po czym skinieniem ręki nakazała iść za sobą, a sama zaczęła opowiadać.

- Nikt tak naprawdę nie wie, kiedy się urodziłam. Jakieś 30 lat temu odnaleziono mnie na równinie Sen Mag i zaniesiono do kościoła w Dunbarton. Nie jestem pewna kto mnie odnalazł, ale od Kristell dowiedziałam się, że był to niezbyt uprzejmy mag, który z jakiegoś powodu zdawał się być zaintrygowany moją osobą.
Jak pewnie wiesz, choć minęło już tyle lat, to miejsce jest nadal przepełnione maną zaklęć, które wywołały ogromne zniszczenia. Dla większości osób ta mana już dawno przestała być niebezpieczna, jednak malutka dziewczynka porzucona na skraju drogi może łatwo nią przesiąknąć. Stało się to równocześnie moim błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

Zabrała parę książek z moich rąk i odłożyła je na półkę.

- Nieświadome niczego dziecko nie potrafi kontrolować many, więc często dochodziło do różnych pomniejszych wypadków. Tak, w moim otoczeniu często działy się dziwne rzeczy. Czasem zamarzała woda w wazonie, czasem mniejsze przedmioty zaczynały lewitować. Żadne ze zdarzeń nie było tak naprawdę niebezpieczne, jednak brak kontroli wyniszczał powoli mój organizm, a inne dzieci unikały mnie, bojąc się jak jakiegoś dziwadła.

Tym razem spory grymuar wylądował na półce. Ale ulga~

- Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia nie wychodziłam zbyt często na zewnątrz. Na szczęście, gdy nieco podrosłam, często odwiedzał mnie Stewart, aby uczyć kontroli many, a przynajmniej w takim stopniu, aby przestała zagrażać mojemu zdrowiu. Niestety, dokonanych zniszczeń nie udało się już cofnąć.
Nawet dzisiaj, choć zasoby many mam dość spore, to nie mogę zbyt długo i zbyt często używać zaawansowanej magii bojowej. Najczęściej ograniczam się do prostych boltów.

Przez chwilę przyglądała się jednej z półek, po czym pokiwała głową i zdjęła kilka książek, podając je oczywiście biednemu Nokiaczkowi… W międzyczasie wciąż opowiadała.

- W trakcie nauki okazało się jednak, że mój stan ma jedną zaletę. Jestem bardzo wrażliwa na obecność many, co pozwala mi wyczuwać ją z łatwością, nie tylko gdy płynie, ale nawet gdy jest statyczna. Wielu magów bojowych ma z tym kłopoty, ponieważ przepływ własnej many utrudnia jej wykrywanie w otoczeniu. Co więcej, ograniczając przepływ własnej many do absolutnego minimum, jestem w stanie ukryć swoją aurę nawet przed większością wyszkolonych magów.

Znów zabrała parę książek z moich rąk. Oby tak dalej.

- Gdy byłam już w stanie zapanować nad własną maną, dzięki Stewartowi zostałam przyjęta do szkoły magii w Dunbarton, gdzie powoli uczyłam się teorii magii i wykorzystywania many. Ze względu na stan zdrowia nie mogłam brać udziału w bardziej zaawansowanych zajęciach na ostatnim roku, jednak talent pozwolił mi na pobieranie specjalnych korepetycji u Zailena, który właśnie został mianowany dyrektorem szkoły.

Przez chwilę się zamyśliła, a jej spojrzenie stało się nawet nieco nostalgiczne.
- Stewart prawie zawsze przynosił ze sobą jakieś książki, które bardzo szybko stały się moimi oknami na świat. Poza Stewartem i Kristell, moimi jedynymi przyjaciółmi były postacie z przeszłości. To dzięki temu sama zaczęłam zbierać książki, a ta początkowo mała kolekcja z czasem przeobraziła się w bibliotekę, którą tu widzisz.
Znalazłam również parę książek na temat alchemii. Zafascynowałam się nią, ponieważ daje możliwość używania między innymi dość potężnych ataków, które nie odbijają się aż tak negatywnie na moim zdrowiu. Brak mi jednak talentu, więc i tu ograniczam się głównie do badań i teorii.

Porządkowanie biblioteki zajęło nam resztę popołudnia, ale gdy wreszcie obolała usiadłam przy stoliku, miałam okazję wypić jedną z najpyszniejszych herbat, jaką dane mi było to tej pory próbować.

środa, 8 kwietnia 2015

Wpadka

Hmm..  Nie powiem.. zaskoczyło mnie to nieco.  Jakiś Royal chciał się ze mną widzieć. Dziś o 16. Ciekawe po co. Zwłaszcza, że nie kojarzyłam w ogóle gościa.. Starszy Kapitan Romuald Grostkowski… hmmm…. Ale, co mi tam szkodziło? Miałam dziś wolne i kompletnie nic do roboty…  Przed czwartą byłam już na miejscu. Wojskowy też już był…  Zasalutował z uśmieszkiem, wskazując mi dłonią, bym podążyła przed nim. Przyznam, że nie czułam się zbyt komfortowo… Miałam naprawdę dziwne przekonanie, że coś nie jest tak… Ale… jestem przewrażliwiona po prostu i tyle. Zwyczajnie.. RA budzą we mnie agresję.. więc pewnie stąd to dziwne uczucie.. Poszliśmy do jednej z kawiarenek na obrzeżach miasteczka. Usiedliśmy przy stoliku. Zamówił nam lody… Tylko wciąż nie mogłam się pozbyć idiotycznego wrażenia… Muszę przyznać, że byłam upiornie spięta. Co on chyba zauważył, na wszelkie możliwe sposoby usiłując zagaić rozmowę. Ta jednak kompletnie się nie kleiła
- Kapitanie Grostk…. – zaczęłam, na co ten tylko się rozpromienił w uśmiechu
- Wystarczy Romualdzie – ujął delikatnie moją dłoń ponad stołem, chcąc złożyć na niej pocałunek. Przerażona  szybko mu ją wyrwałam, udając, że sięgam po serwetkę.. Naprawdę nie podobał mi się ten gość.. Niedługo miałam dowiedzieć się dlaczego.
- Droga Nokomiis… - Zaczął śpiewnie, znów chcąc złapać moja dłoń. Widząc jednak niechęć chyba zrezygnował – Chciałem się z tobą spotkać, gdyż mam pewną malutką prośbę.. – Czerwona lampka w mojej głowie zaczęła świecić tak, że nie mogłam jej już zignorować – Jak zapewne wiesz, Królewscy ostatnio zaczęli pracować nad uzyskaniem nowych źródeł energii alchemicznej
Skinęłam tylko głową.. Coś mi się obiło o uszy o wykorzystaniu jakiś nowych kryształów.  Lu prowadził te badania, ale jakoś przyznać muszę, że nie bardzo rozumiałam to o czym mówił. A nie miał czasu dokładniej mi tego wyjaśniać. Wojskowy tylko się uśmiechnął
- tak myślałem, że ten chłystek poinformował cię i o tym… - uśmiech na jego twarzy stał się niemal ostry… - chodzi o to.. że te badania… powinienem prowadzić ja.. Jestem starszy od niego stopniem i mam więcej doświadczenia…  Ale szczeniak widać ma znajomości.. chciałem się dowiedzieć, czy nie byłabyś zainteresowana tym, by prowadzić te badania razem ze mną?– spojrzał mi głęboko w oczy. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Prawie utopiłam się łykiem herbaty, który właśnie wzięłam. Czyżby ten drań miał zamiar odsunąć Lukę od badań?
- Nie bardzo chyba rozumiem.. Kapitanie.. – uśmiechnęłam się najsłodszym uśmiechem Succuba jaki tylko byłam w stanie udawać.  – przecież ktoś już pracuje nad tymi badaniami…
- oczywiście nie za darmo Nokomiis… - dodał ciszej – jeśli zostanę prowadzącym te badania, gwarantuję ci miejsce w moim zespole…
- Nie jestem Królewskim…
- To można ominąć Noki…. – mruknął
- a co z Luką? – spojrzałam na niego, palcem kreśląc kółka na obrzeżu filiżanki
- Ten gnojek właśnie broni nam dostępu do kariery.. Ale myślę, że tak zdolna dziewczynka jak ty Nokomiis…
Nie potrafiłam spojrzeć na niego, szlag mnie trafiał, a nie chciałam aby to zauważył, dopóki nie dowiem się CO DOKŁADNIE zamierzał zrobić z Lu – czego pan ode mnie oczekuje? – Zadrżałam, gdy nachylił się nade mną ponad stołem. Delikatnie ujął mój podbródek, unosząc moją głowę tak, że musiałam patrzeć w te jego jadowicie niebieskie ślepia
– jesteś z nim dość blisko.. postaraj się zbliżyć jeszcze bardziej.. Sprawdź, gdzie popełnia błędy, gdzie uchyla się od regulaminów.. – Wolną dłonią pogładził mój policzek. Miałam chęć strzelić mu w twarz. Ale udało mi się opanować
- Co pan zrobi, jeśli zdobędę dla pana te informacje? – spytałam cicho, czując, że głos mi drży. Czułam do siebie odrazę. Do tego świra tym większą
- Zdegradujemy go Noki.. będzie co najwyżej kible w kwaterach szeregowców czyścił. – Zaczął się bawić kosmykiem włosów, który opadł mi na policzek – co ty na to? Jeśli uda ci się go pogrążyć… Miejsce wśród RA będzie wolne.. poprę twoja kandydaturę.. - Jego palec przesunął się po moich wargach. Chciałam gnojka ugryźć.. – Wiem, że marzysz o tej posadzie.. dodatkowo dostaniesz miejsce w zespole badawczym.. Sporo na tym zarobisz Maleńka..
- Nie jest łatwo na podstawie pomówień odsunąć kogoś od władzy… - spojrzałam mu znów w oczy. Niedobrze mi się robiło, gdy jego łapska błądziły po mojej twarzy. Nie miałam jednak innego wyjścia. Ten się tylko roześmiał
- Jesteś tak słodka.. że gdyby nie ten mundur uznałbym cię za succuba… Dowody można spreparować, podrzucić.. Wszytko da się ukartować, potrzebuję tylko ślicznej pani alchemiczki, która będzie w stanie to zaimprowizować.. To jak.. zrobisz to dla mnie? I.. dla siebie?
Skinęłam głową, choć krew się we mnie gotowała. Kto wie do czego byłby zdolny ten typ, gdybym odmówiła.. Poza tym, tylko w ten sposób, byłam w stanie zagwarantować bezpieczeństwo Luce. – Dobrze Kapitanie.. – podniosłam na niego rozognione spojrzenie – co mam robić? – Ten tylko położył palec na moich ustach, jakby mnie chciał uciszyć
- Ćśśśś.. Maleńka.. w odpowiednim czasie otrzymasz list z rozkazami.. Na razie musimy się jednak rozstać… Oczekuj. Do zobaczenia
Wyszedł. Zostałam sama z myślami, z niepewnością z odrazą.. Zerwałam się, z miejsca opuszczając kawiarenkę. Gdy poczułam się bezpiecznie, w jednej z pustych bocznych alejek zaczęłam pisać list. Chciałam ostrzec Lu.. Kiedy przywiązywałam go sowie do nóżki, poczułam uderzenie w kark. Rąbnęłam głową w ścianę pobliskiej kamieniczki tak, że zobaczyłam gwiazdy. Chciałam wstać, ale ciężką ręką zostałam podniesiona i siłą oparta o ścianę kamienicy. Był wściekły…. W ręku trzymał mój list.. wymachiwał mi nim teraz przed twarzą
- Ty dziwko! – krzyknął, uderzając ręka na odlew. Zamknęłam oczy, ale cios na szczęście wymierzony był w ścianę tuz przy mojej twarzy – oferuję ci pozycję, pieniądze, zaszczyty, a ty mi wykręcasz taki numer? Patrz gdy do ciebie mówię! – wrzeszczał. Przerażona spojrzałam w jego oczy. Był rozwścieczony – tak myślałem, że od razu polecisz do niego z jęzorem! Czego innego mogłem się spodziewać, po kretynce z Expeditionary Force! – chciałam się wyrwać, ale jedną dłonią ciasno trzymał moje nadgarstki, niemal wbijając je w ścianę. Jęknęłam z bólu, co spowodowało, że tylko zwiększył uścisk, kolanem dociskając mnie do muru – Mogłaś mieć wszystko, a teraz co? Wiesz co z tobą zrobię kretynko? – Odwróciłam głowę, nie chciałam na niego patrzeć. Przyznam, że bałam się.. byłam przerażona, jak chyba nigdy wcześniej
- Nie wsypuję przyjaciół… - powiedziałam cicho. Gwiazdy znów zatańczyły mi przed oczyma, gdy mnie uderzył – nie chcę być Royalem za wszelką cenę.. a patrząc na takich jak ty nie chcę być nim wcale…
- Zniszczę cię.. rozumiesz?! – zbliżył usta tak blisko, że jego oddech drażnił moje ucho. Nie zwracał uwagi na moje słowa– zniszczę cię… nie tylko nie będziesz nigdy pracować dla królewskich, ale gwarantuję ci, że stracisz pozycję w ekspedycji… Będziesz nikim.. rozumiesz Nokiś?! Nikim! Ja jestem kapitanem.. znajdę inną chętną, która wie o co warto walczyć.. może ta jego wice kapitan? A Ty! Ty dziwko jesteś skończona! Zapamiętaj to sobie!  - ujął mnie pod brodę. Szarpnął tak, że musiałam patrzeć na niego – lepiej miej się na baczności.. – syknął mi do ucha- jeden twój błąd.. jedna zła decyzja i wylatujesz… obiecuję ci to – zwolnił uścisk, tak, że osunęłam się po ścianie. Ruszył w stronę wylotu uliczki nawet nie oglądając się za siebie. Siedziałam na ziemi, bojąc się nawet podnieść.. Nie wiedziałam czy powinnam informować o tym zajściu Lukę.