środa, 23 grudnia 2015

kawaaaaaaaaiiiiiiii



Siedziała na jednej z ławeczek w Dunbarton, bo jej ulubione afkplejs było jak zawsze zajęte przez przygrubego pingwina z kocim garnkiem na łbie. Machała nóżkami, popijając słodki truskawkowy soczek i zagryzając to wszystko czekoladowym ciastkiem. Była znudzona, baaaaardzo znudzona. Oparła głowę o tył ławki, zamykając oczka, gdy nagle poczuła, że ktoś dosiadł się do niej. Spojrzała z zaskoczeniem na mężczyznę

- noooooheeeeeeej Mała... - zamruczał, poprawiając okulary. Miał wrażenie, że był romantycznie przystojny. tymczasem jego postawa sprawiła, że dziewczynka z przerażenia zrobiła się jeszcze bardziej niebieska, spadając z ławki - Nic ci nie jest księżniczko? - spytał delikatnie, starając się pomóc jej podnieść się z ziemi.

- Nie dotykaj mnie!!!!!! - krzyknęła, odpychając jego spocone łapska

- ale jesteś sooooł kiuuuuuuut - zacmokał, na co jedynie dostał z liścia stopą odzianą w niebieski bucik, tak, że na jego twarzy rysował się piękny kształt podeszwy trampka - kawaaaaaaiiiiiiii - zapiszczał, chwytając dłońmi policzki. Hizo miała wrażenie, że w jego oczach zapaliły się serduszka. Przełknęła szybko ciastko

- muszę iść - mruknęła, wsuwając dłonie do kieszeni, przesunęła lizaka z jednej strony buzi na drugą

- ależ księżniczko....

- Nie nazywaj mnie księżniczką! Jestem Hizo! - warknęła, przyspieszając kroku. Gdy ten pobiegł za nią skokiem rozradowanego królika, strzeliła dwoma palcami. Jeden icebolt, ochłodził niedoszłego adoratora, rozciągając go na chodniku jak przeżutą i wyplutą gumę. Dziewczynka zmarszczyła brwi. Odkąd pamięta zawsze było to samo... Wariowali, skacząc w okół niej jak pajace na sznurkach. Ileż to razy zazdrościła Noki, że ta miała święty spokój. - Ciiiiiszy chcę - jęknęła, rozglądając się za kolejnym miejscem do afkowania. W końcu wypatrzyła.. Przysiadła na brzegu fontanny, zanurzając w niej dłoń. Patrzyła jak słońce błyszczy na jej mokrych palcach. Uśmiechnęła się, przechylając główkę na bok jak młody kociak

- jakaż ona cudowna... - ktoś szepnął

- jaka drobniutka

- jaka biedniutka

- cóż za cudowna dziewczynka

- rwałbym..... - spojrzała na tego ostatniego takim wzrokiem, że ten szybko dokończył zdanie - ...kwiatki z tą małą....

Dziewczynka, podniosła się, stając w lekkim rozkroku. Podparła rękoma biodra, patrząc na nich ze złością. Była już ich co najmniej piętnastka. Jedni sypali golda, inni wzdychali, kolejni przynosili kwiaty, a ostatni byli na tyle odważni, by na wstążeczkach wiązać dzwoneczki. Każdy tak samo naiwny, każdy z takim samym żarem pożądania w oczach.

- a jak się złości jest jeszcze bardziej urocza.... - rozanielił się jeden, na co reszta skwapliwie potrząsnęła głowami.

- cicicicici - brunet o oczach w barwie ametystu, zbliżył sie do nie powoli, jakby sie bał jej spłoszyć. Przed sobą trzymał otwartą dłoń, na której leżało uśmiechające się ciasteczko. Uśmiech namalowany był cytrynowym lukrem za którym Hizoki wprost przepadała. Dziewczynka zrobiła krok do przodu, jednak szybko się cofnęła - noooo juuuż maleńka.. nie bój się... chcę cię tylko pogłaskać

- PFFFFFF - najeżyła się. Jednym susem była przy delikwencie

- AAAAAAAUAAAAAA!!!!! - krzyczał chłopak, usiłując oderwać od swojej ręki dziewczynkę. Hizo chapnęła ciastko razem z jego palcami i bynajmniej nie zamierzała puścić. Z zaskoczeniem jednak spostrzegła, że wielu oddałoby wszystko by być na miejscu nieszczęśnika, dlatego zaprzestała dalszych tortur. Prychnęła tylko odwracając się na pięcie. Niebieskie włosy zafalowały lśniąc w świetle słońca


- OOOOOOOHHHHHH


- AAAAAAAHHHH

- <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 - zachwytom nie było końca, co jeszcze bardziej rozdrażniło małą

- Otczepcie się! D: - wrzasnęła, tupiąc nogą. Niestety osiągnęła dzięki temu odwrotny efekt. Gapili się na nią jak ciele na malowane wrota. Jeden dłonią przetarł nos, rozmazując krew, która z niego trysnęła. Dziewczynka wygięła usta w podkówkę, piąstkami trąc oczka, które zaczynały płakać. Gdy znów na nich spojrzała, każdy klęczał przed nią podając chusteczkę. Zerwała się do biegu.. pędziła ile miała sił w małych nóżkach.. Oczy miała zamknięte, by przypadkiem nie dostrzec, żadnego z nich więcej. Dopiero silne uderzenie sprawiło, że na powrót otwarła oczy. Leżała w trawie, a na przeciw niej leżał Luk. Musieli się zderzyć. Luk wydawał się równie zmęczony jak ona. Zaskoczona podniosła na niego pytające spojrzenie. Dopiero gdy złapał ją za ramię zmuszając do biegu, dostrzegła to... Tłum dziewcząt.. z ogniem w oczach i rumieńcami na twarzy

- jaki on przystojny...

- do tego wojskowy

- słyszałam, że jest kapitanem..

- i to zielone spojrzenie......

- <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

wtorek, 22 grudnia 2015

Święta Święta... ;P

Dziewczynka żwawym krokiem weszła do gabinetu Kapitana
- Dlaczego zmieniono mi grafik?! - Zapytała ze złością, nawet nie siląc się na zdawkowe "cześć". Chłopak tylko westchnął. wiedział, że nie będzie to łatwa przeprawa, dlatego postanowił na wstępie przypomnieć o swojej pozycji
- Przypominam poruczniku Nokomiis, że zwracasz się do swojego przełożonego - Wyraz jego twarzy nie zmienił się, ale w głębi ducha odetchnął z ulgą, widząc, że zaskoczył dziewczynkę tym posunięciem. Zagryzła wargę, salutując ozięble. Obcasy stuknęły o siebie
- Porucznik Nokmiis melduje się Kapitanie. Przyszłam w sprawie zmian w grudniowym grafiku
- spocznij - chłopak powiedział spokojnie. Więc jeden zero dla niego. Nie jest źle. Miał wrażenie, jakby prowadził partię szachów, na podminowanej szachownicy - o co chodzi pani porucznik? - spytał naiwnie, jakby nie wiedział, o co zaraz wybuchnie awantura.
- Chciałam się dowiedzieć, dlaczego mój grafik został zmieniony. Zgłosiłam się na ochotnika na warty 24, 25 i 26 grudnia. Warty były wprowadzone już do systemu
- Kazałem je anulować - splótł palce przed brodą, uważnie obserwując dziewczynkę
- CO KAZAŁEŚ ZROBIĆ??!?!?! - Luk tylko zmarszczył brwi, Noki więc pośpiesznie dodała- kapitanie?!?!
- Kazałem anulować twoje warty poruczniku. Nie może być tak, aby jeden żołnierz harował przez całe święta. wigilię i pierwszy dzień świąt masz wolne. Pracujesz dwudziestego szóstego na mojej zmianie. Myślę, że to dobry układ
- Ale ja się zgłosiłam na ochotnika! Żądam przywrócenia moich wart!
- odmawiam.. - Zmarszczył brwi. Wiedział, że dojdzie do tej konfrontacji. Noki od śmierci brata cały czas spędzała w shadsow realmie, albo przy kuchenkach. Nie było szans by oderwać ją od pracy. Liczył się z ostrą wymianą zdań, ale postanowił ściągnąć ją na te święta. Zwłaszcza, że czarownica bardzo o to zabiegała - Staram się sprawiedliwie przydzielić pracę swemu oddziałowi
- Inni chcą mieć wolne, ja go nie potrzebuję - warknęła
- Dennou urządza wigilię - Zamknął oczy. Wypowiadając te słowa wiedział już, że popełnił błąd
- A co mnie to obchodzi!? - krzyknęła
- Zai też będzie.. - dodał asekuracyjnie. Pominął fakt ile musiał poświęcić, by mag zechciał ruszyć swój kuper na świąteczną kolację. Liczył się z tym, że jego ludzie będą zbierać materiały dla Elfa do połowy przyszłego roku. Ale... może i za wysoką cenę, jednak Mag potwierdził swoje przybycie
- Nie interesuje mnie Zailen - warknęła
- Z tego co wiem.. jesteś zaproszona - czuł, że znajduje się coraz bardziej pod ścianą
- Powiedziałam już, że mnie nie będzie! Nie interesują mnie światełka i choineczki! Mój brat nie żyje o ile mogę ci przypomnieć kapitanie! Nie mam ochoty na żadne kolędowanie! - wstąpiła w nią furia. Siłą woli jednak powstrzymywała łzy cisnące się do oczu - Nie mam zamiaru udawać, że jestem szczęśliwa!
- Nikt nie każe ci niczego udawać Noki... - Starał się mówić spokojnie, po cichu licząc na to, że jego głos uspokoi nieco alchemiczkę - rozumiem, że jest ci ciężko.. dlatego nie chcemy abyś ten czas spędzała sama... Zrozum, że robię to dla twojego dobr...
- MOJEGO DOBRA?!?! - jej spojrzenie niemal wbiło go w ziemię. Co Ty możesz wiedzieć o moim dobru?! Masz rodziców rodzeństwo! Nie masz pojęcia jak się czuję! - Luk podniósł się z miejsca, jednak wściekła dziewczyna nawet tego nie spostrzegła - Niczego o mnie nie wiesz! Ale działasz dla MOJEGO DOBRA?!?! Jeśli rzeczywiście tak jest oddaj mi warty! Nie mam chęci uczestniczyć w tej waszej szopce pod szumną nazwą święta rodzinne! - Nie zastanawiając się wybiegła z roomu
- Jasny whisp.. - Luk wyskoczył zza biurka, jedną ręką sięgając po wiszący w kącie rudy płaszcz royala.
 Gdy znalazł się na korytarzu, Noki juz tam nie było. Zbiegł szybko po schodach mając nadzieję, że szybko uda mu się ją znaleźć. Nie pomylił się. Stała oparta o mur okalający ogrody - źle mnie zrozumiałaś... - usiłował złapać oddech, wsparty ręką o zimną kostkę bramy. Dziewczynka nie odezwała się, otarła jednak szybko łzę, tak aby dowódca jej nie spostrzegł. Alchemik, tylko uśmiechnął się - c; My naprawdę działamy w dobrej wierze. Hizo powiedziała, że podzieli się z tobą ciastkami, jeśli się pojawisz.. a w ustach tego berserkera to naprawdę duża nobilitacja c; - kontynuował póki dawała mu dojść jeszcze do słowa
- Wiem Lu.. - westchnęła - ja po prostu czuję, że nie potrafię się już uśmiechać. Nie chcę psuć wam zabawy
- zepsujesz jeśli nie przyjdziesz - postanowił przemilczeć fakt, że wtedy Zai na pewno też by nie przyszedł, bo niby dlaczego on musi jak inni nie muszą, a Denn byłaby fochnieta do następnych świąt - życie to nie tylko ciągła praca - Dziewczynka pokiwała głową - to jak będzie c;?
Noki odetchnęła głęboko - a czy mam inne wyjście, niż postąpić zgodnie z rozkazem dowódcy?
- ugh.. - skrzywił się nieco - na razie to prośba.. ale jak wolisz mogę ją zmienić na rozkaz c;
- emmm... nieeee... - uśmiechnęła się - zostawmy jak jest.. Obiecuję, że będę Lu

środa, 16 grudnia 2015

Rage Szamanki


 - Denn... no weź nie przesadz...- nie zdążyła dokończyć, bo łyżeczka obrzydliwie gorzkiego syropu wylądowała w jej ustach - BLAH!!! Co to jest?

- Lekarstwo.. - odpowiedziała spokojnie czarownica, choć jej ruchy wskazywały na dość podniesioną nerwowość

- Luk robi smaczniejsz... - zamilkła, gdy ametystowe tęczówki spoczęły na niej, thunder Zailena ma w sobie mniejszy potencjał energii, niż to spojrzenie

- Potiony, jak zawyżonym mianem je określasz - prychnęła - tego szarlatana, nie są uznane w Erinn! Nie mają odpowiednich badań i jak zapewne doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, zawierają masę składników o wątpliwej legalności. Co więcej! to zwykła mistyfikacja.. One JEDYNIE sprawiają, że WYDAJE ci się, że czujesz sie po nich lepiej. To najzwyklejsze w świecie używki, nic ponad to

Noki opadła na poduszki. Za bardzo bolała ją głowa by walczyć teraz z czarownicą o legalność Lukowych potionów. Fakt był jednak niezaprzeczalny, że Alchemik bardziej dbał o ich smak, niż czarownica, która (tak przynajmniej sądziła Noki) specjalnie zrobiła ten syrop tak nieznośnie gorzkim

- Jak mogłaś się zgodzić na ten irracjonalny pomysł!

- mówiłam ci Denn, że to był wypadek...

- WYPADEK?! Wpaść pod ICE SPEARA?!?!?!? - Czarownica niezbyt delikatnym ruchem (w osądzie Noki) wsunęła jej termometr do ust - przecież nawet nie zdajesz sobie sprawy jak niską ma to temperaturę! Wiesz czym grozi nagłe wychłodzenie organizmu do tak niskiej temperatury?

- Teraz już wiem - westchnęła Noki - "Furią, którą będę musiała znosić przez kolejne kilka dni" - pomyślała z uśmiechem

- i co cię tak cieszy! - Dobry humor dziewczynki, jeszcze bardziej rozjuszył czarownicę - 39° no pięknie!

- sukkuby maja wyższą temperaturę... - próbowała łagodzić sytuacje dziewczynka

- Nie wyższą tylko NIŻSZĄ Noki! W dungeonach jest chłodno! Jesteście jak jaszczurki! obniżacie swoją temperaturę ciała, żeby zbliżyć ją do otoczenia.

- uh... - Dziewczynka zamknęła oczy, gdy nagle usłyszała pukanie do drzwi - ja otworz... - Czarownica jednak jedną ręką przytrzymała ją w łóżku

- ani się waż wyłazić - syknęła ostrzegawczo

- ale to na pewno Luk, mam pracę

- masz leżeć!

- ale...

- bez dyskusji! - Czarownica pstryknęła palcami, a kołdra otuliła dziewczynkę tak szczelnie, że ta nie miała możliwości nawet ruszyć palcem u stopy, nie mówiąc już o opuszczeniu łóżka. Czarownica zaś podeszła do drzwi. Otwarła je jednym szybkim ruchem. Na progu stał Luk

- o.. - rzekł zaskoczony - wpadłem po Noki, bo coś się spóźnia - próbował zajrzeć do wnętrza przez ramię Czarownicy

- zaraz będę Lu!!!! - dziewczynka zawołała z głębi roomu

- nigdzie idzie - Denn warknęła w kierunku alchemika

- e? c; - spytał nieśmiało

- NIG-DZIE-NIE-I-DZIE - powtórzyła jeszcze raz. Kapitan uśmiechnął się niemrawo

- ale mamy misję.. potrzebuję kogoś na tyle małego by zbadał nowo odkryte korytarze zamku

- to znajdź sobie szczura Luk! - usiłowała zamknąć drzwi, ale chłopak zdążył wsunąć nogę, tak, że zatrzaśnięcie okazało się niemożliwe

- Co cię ugryzło Denn?

- Noki jest przeziębiona przez tego twojego infantylnego braciszka, który postanowił na niej testować swoje nowe pożal się Neamhain spelle!!!!

- uh?

- to był wypadek.... - dało się słyszeć z głębi pokoju


- a teraz jeszcze ty wpadasz na pomysł, aby na kolanach sprawdzała jakieś na wpół podtopione korytarze lodowatego zamku!

- em.. skąd pomysł, że podtop...

- bo to Tara Luk! Piwnice zamkowe w większości są podtopione! wynocha mi stąd, bo mała zaraz mi zwieje a dziś ma leżeć w łóżku!

- em... - zastanawiał się czy dodać coś jeszcze, uznał jednak, że z wściekłą czarownicą lepiej nie wdawać się w dyskusje

- i zabieraj te swoje buteleczki! - wrzuciła mu w ręce kilkanaście słoiczków, buteleczek i innego szkła pełnego kolorowych płynów, po czym zamknęła drzwi, zostawiając zszokowanego chłopaka na progu.

- To był Lu prawda? - Noki wysunęła rudy łepek spod kołdry

- mhm.. - mruknęła czarownica, mieszając jakieś kolejne specyfiki

- I nie był zły? - spytała cicho

- wręcz przeciwnie. Kazał przekazać, że życzy szybkiego powrotu do zdrowia

- oh... - mruknęła Noki, wyglądając przez okno. Chłopak, obładowany potionami, lawirujący na śniegu by nie zgubić żadnego z nich właśnie powoli udawał się w stronę głównego placu... 

środa, 9 grudnia 2015

Enchanter


Zapukała do drzwi, nie bardzo będąc pewną kogo zastanie w środku. Polecili jej tego enchantera, choć i tak się bała, że coś popsuje. W końcu trudno oddać jeden ze swoich cylindrów byle komu. Otworzył jakiś mężczyzna. Twarz skrywał pod ciemnym kapturem nuadha robe. "rrrrewelacyjnie" - pomyślała - "jeszcze się ukrywa, żeby móc w spokoju łazić potem po mieście i przeżyć"

- eeeeem..... - zaczęła niepewnie dziewczynka. Wygląd mężczyzny, wydał jej się jednak jakiś taki znajomy. Nie była jednak pewna kogo jej przypominał - eeee.... - Nie wiedziała jak zacząć. Jak zwykle, gdy spotykała się pierwszy raz z kimś obcym. Koleś tylko podparł się na łokciu o framugę drzwi. Widać było, że jest setnie ubawiony.  - Czy Pan jest Panem Ginsakatą? - mężczyzna skinął tylko głową, zagarniając dziewczynkę do środka i zamykając za sobą drzwi. Noki chciała mu się wyrwać i uciec, ale rąbnęła plecami o zatrzaśnięte już wyjście - yghm.... - poczuła się jak mysz zamknięta w klatce. " Genialnie... to jakiś wariat... zabija każdego, kto pozna jego tożsamość" - dziewczynka była przerażona, na szczęście w porę sobie przypomniała, że należy do oddziału Luka, i po prostu nie wypada jej wpadać w panikę na widok zamkniętych drzwi. Wtedy jednak mężczyzna gestem zaprosił ją do pokoju. Weszła nieśmiało. On wówczas podszedł do okien i pozasłaniał dokładnie wszystkie zasłony. Noki pobladła. Usiadł w fotelu na samym środku roomu. Kiwnął ręką odzianą w czarną miękką skórzaną rękawicę, by podeszła w jego kierunku. Dziewczynka poczuła jak ze strachu uginają się pod nią nogi. Źrenice rozszerzyły się w przerażeniu, zaś oddech przyspieszył, tak jak jej rozszalałe teraz myśli. Bystre spojrzenie fioletowych oczu, prześliznęło się po jej sylwetce. Enchanter oparł łokieć na kolanie, podpierając palcami brodę. Srebrny kosmyk, wysunął się spod kaptura.

- !!!!!!! - dziewczynka cofnęła się parę kroków. Tamten przesunął palcem wskazującym po linii warg - ja.. em... chyba Pana z kimś pomyliłam Panie Ginsakato.. najmocniej przepraszam... - ukłoniła się najpiękniej jak potrafiła, i jednym czmychnięciem była już przy drzwiach. Szarpała się właśnie z klamką, gdy Enchanter wybuchnął śmiechem. Dziewczynka odruchowo puściła klamkę. Ciekawość wzięła górę. Wsunęła się nieśmiało do pokoju. Enchanter siedział wciąż na środku pokoju, jednak musiał trzymać się krzesła aby z niego nie spaść. Oczy miał mokre od łez. Kaptur opadł mu na plecy, tak, że Noki mogła się uważniej przyjrzeć jego twarzy. Zmarszczyła brwi. Był tak bardzo podobny do kogoś.. ale nie mogła jakoś dopasować do kogo. Uspokoiła się jednak nieco - Panie Ginsakato? - Spojrzał na nią mokrymi oczyma

- hm?

- em..... bo.. ja Panie Ginsakato.. bo  mnie.. Panie Ginsakato.. polecili Pana Panie Ginsakato...

- hm? - widac było, że nieco się pogubił, Noki zaś była wściekła, że jak zawsze nie potrafiła jasno przekazać swoich myśli - Dyrektor Dunbarton polecił mi Pana Panie Ginsakato, jako jednego z najlepszych Enchanterów

- Zai? - spojrzał na nią - Zai ci mnie polecił?

- yhm Panie Ginsakato

- I ty mu uwierzyłaś?

- Zai wie wszystko. Jemu naprawdę można zaufać - "choć teraz nie byłabym tego taka pewna" dodała w myślach

- no dobra - westchnął, wstając, podszedł do okna. Odsłonił je, wpuszczając na powrót promienie słońca do wnętrza.

 "Ten krok..." Pomyślała dziewczynka - LUK! - zakrzyknęła, gdy w końcu uświadomiła sobie kogo jej przypominał ten dziwny gość. Słysząc swój głos zarumieniła się - przepraszam... Cały czas myślałam, że kogoś mi Pan Panie Ginsakato przypomina. I teraz uświadomiłam sobie, że nie wiem dlaczego, ale jest Pan Panie Ginsakato bardzo podobny do Taicho

- Taicho?

- Kapitana Luka

- uh.. to Luk jest juz kapitanem? Ładnie się pnie ten mój chłopak w górę

- eee?! - spojrzała na niego pytająco

- hm?

- Jak to Pana chłopak Panie Ginsakato?

- Luk to mój syn - wzruszył ramionami - co ty tam masz do tego enchantowania?

- Luk to... - zrobiła wielkie oczy, jednak szybko sobie przypomniała, że to nie wypada - cylinder guarda, tu mam ench r5

- proszek?

- jest! - wyciągnęła pudełeczko białego proszku. Mężczyzna przyjrzał mu się krytycznie.

- Nie masz ancienta?

- tylko ten.. - szepnęła smutno

- to może nie wyjść

- wiem.. mówi się trudno..

- Siadaj tutaj - wskazał jej miejsce na którym sam uprzednio siedział. Dziewczynka wdrapała się na krzesło, przypatrując się temu co robi enchanter. Ten położył cylinder na stole, oprószył go dokładnie pudrem, obficie posypując też enchant - to mówisz, że znasz mojego syna, tak? Niezłe z niego ciacho, nie? - dodał niby od niechcenia

- eee? em.. ja.. no ten... - Dziewczynka była już czerwona jak piwonia - to mój dowódca.. można powiedzieć, że znam.. go.. troszkę.. - czuła, że robi jej się gorąco

- wiele tam dziewcząt się wokół niego kręci? - pytał nie przerywając pracy

- um.. em.. nooooo... - pochyliła głowę. Była wściekła, że umiejętność wysławiania się tak jakoś dziwnie zanika zawsze wtedy kiedy jest potrzebna - no.. są.. jak to zawsze.. Wie Pan Panie Ginsakato.. Ale on jest zajęty pracą! - odetchnęła gdy udało jej się wybrnąć z niezręcznego tematu

- no tak.. pracą.. - Enchanter wcierał uważnie pył w każde miejsce - tyle razy mu mówiłem, że praca może poczekać, a kobieta to już niekoniecznie, prawda? - rzucił jej rozbawione spojrzenie

- em.. ja tam.. no.. ja tam nie wiem Panie Ginsakato

- jak to? nie jesteś kobietą? Przyznam, że tego się nie spodziewałem

- oczywiście, że jestem! - zaperzyła się dziewczynka - nie wiem tylko czy kobiety czekają!

- a ty?

- co ja? - zamrugała oczyma

- Ty byś czekała na Luka?

- heeee?!?!??!! - poczuła, że uszy aż ją zaczęły piec ze wstydu - jjaak.. jak to na Luka.. ja .. em.. nie wiem... przecież.. ughm

- Przecież to proste pytanie, tak albo nie - wzruszył ramionami - chyba, że po prostu ci się nie podoba - przeczesał palcami srebrne włosy

- podoba! - nim zdążyła zasłonić łapkami usta, słowo zostało już wypowiedziane - tzn.. jako dowódca.. oczywiście.. jest najlepszym dowódcą - próbowała jakoś naprawić sytuację - słyszałam, że jest Pan Panie Ginsakato zabójcą smoków, to prawda? - mężczyzna znów zaczął się śmiać

- kilka w swoim życiu już zabiłem - ostatni raz przetarł cylinder - no! teraz musi się wchłonąć. Chcesz zobaczyć artefakty?

- no pewnie! - zakrzyknęła zeskakując z krzesła. Była przeszczęśliwa, że niewygodny temat sam się rozwiązał. Enchanter przeprowadził ją przez przedpokój wpuszczając do ogromnej sali.

- wooooaaaaaaa... - szepnęła dziewczynka, gdy zapalił światła. Ściany obwieszone były łbami pokonanych bestii, a były ich setki. Noki szła wzdłuż całej galerii - niesamowite... - szeptała - i to wszystko Pan Panie Ginsakato? - mężczyzna szedł obok niej, ręce miał splecione za plecami.

- większość.. o tego ubił Zai.. to jego pierwszy - Noki podeszła do ogromnego gada

- ależ on ma zęby... pierwszy raz widzę smoka z tak bliska

- Naprawdę? - Gin wydawał się zaskoczony. Kobietę najłatwiej upolować właśnie na smoka. Ja swoją żonę właśnie na takie wyrwałem. Mogłabyś się któregoś wieczora wybrać do Luka pooglądać.. Każda księżniczka chciałaby dosiąść smoka, a on jednego z nich ma szczególnie jurnego c; - uśmiechnął się tajemniczo. Noki zas poczuła, że znów robi się purpurowa

- eeeeeeeeeeem... może lepiej nie.... ughm... - Mężczyzna tylko się roześmiał

- no to mów, że wolisz inteligentów.. Zai też jest całkiem niczego sobie

- !!!!!!  ja.. ten.. no.. Zai jest moim bliskim znajomym...

- dobrze.. przecież w znajomościach chodzi o bliskość, prawda? A jeszcze do tego szanowany mag... Mało który potrafi wywijać różdżką jak on..

- eeeee.. mentalnym znajomym.. - Mężczyzna znów zaczął się śmiać

- dobrze.. rozumiem.. z tego co pamiętam uganiał się za jakąś fioletową czarodziejką

- chyba, żeby ją poczęstować fireballem - mruknęła Noki - dużo jeszcze do tego cylindra? - spytała z nadzieją. Nagle mężczyzna położył ciężką dłoń na jej głowie, mierzwiąc jej włosy

- możemy sprawdzić. Powinien już nadchodzić jego czas - ten gest bardzo przypominał jej Zailena. Dziewczynka uśmiechnęła się do siebie, podążając za Enchanterem. Mężczyzna podszedł do stołu, podniósł cylinder uważnie mu się przyglądając. Kilkanaście razy obracał go w dłoniach, zanim uznał, że można kontynuwać. Zdmuchnął z niego nadmiar pyłu, po czym rozwinął scroll. Przeczytał na głos słowa jakie były tam zapisane, a te zaczęły lśnić niebieskim blaskiem, który został wchłonięty przez item (muzyka towarzysząca enchantowaniu) - a teraz zamknij oczy. - polecił, co dziewczynka szybko uczyniła. - hmm.. nawet wyszło.. to ciekawe.. synowi zniszczyłem 6.. a tobie od razu.

- yaaaaaay!!! Dziękuje Panie Ginsakato!!!!!!! - rzuciła mu się na szyję nie posiadając się z radości

piątek, 4 grudnia 2015

1k gold plix


 Uwaga uwaga. Opko napisane przy współudziale Dennou :) Nie będę owijać w bawełnę by nie przedłużać wstępu. Ten ma być krótki. Miłego czytania!






Usiadła na łóżku, rozglądając się po niewielkim pokoiku, który od dziś miał być jej domem. Westchnęła, wyglądając przez okno. Nigdy nie lubiła Tary... Ogromne miasto, pełne ciasnych uliczek. O ileż bardziej wolała mieszkać w wiejskich klimatach Tailteann. Niestety było to już teraz niemożliwe. Zamknęła oczy wracając do wspomnień..


                                                                              ***

- Nie rozumiem...

- Przykro mi, ale nie możesz dłużej wynajmować tego domu - Pierrick poprawił kapelusz. Widać było, że jemu ta decyzja także nie odpowiada

- ale co się tak nagle stało? - Noki nie potrafiła zrozumieć, jak po tylu latach, miałaby zrezygnować z ukochanego domku

- jesteś dzieckiem.. zaczął niepewnie - dzieci nie mogą wynajmować domów... - Noki wybuchnęła śmiechem

- Czy ty siebie słyszysz Pierr? - od kilku lat tu mieszkam i nagle przeszkadza Wam, że tepło mnie parę lat wstecz? Mówią, że nie wygląd świadczy o człowieku

- Wiem.. ale prawo jest prawem Noki, przykro mi.. nam też się to nie podoba. Dorren już nie przestaje płakać

- to co ja mam teraz zrobić? - Dziewczynka spoważniała, gdy nagle uderzyła w nią powaga sytuacji - przecież ja nie mam się gdzie podziać.. Nie mam żadnej rodziny... a na dokładkę uważa się mnie za dziecko...

- Andrasta wystarała się dla ciebie o przydział na pokój w koszarach w Tarze, a nie było to proste

- Uhm.. - Dziewczynka przygryzła wargę. Nie miała zamiaru mówić mu o swoich kłopotach z Królewskimi, którzy wciąż jej nie akceptowali, a tym bardziej o Grostkowskim, który będzie ją miał na wyciągnięcie ręki. No i pozostawała też kwestia Kapitana, który jak tylko nie będzie miał człowieka do projektu, będzie wiedział do kogo pukać, choć to akurat najmniej jej przeszkadzało.


                                                                                  ***

Połowę rzeczy musiała wyrzucić, bądź pozostawić, a niewielki dobytek i tak ledwie mieścił się w ciasnej klitce. Ronve, rozejrzał się krytycznie, ale nic nie powiedział.

- Oj Ron.. nie jest tak źle.. - Noki próbowała przekonać samą siebie - zawsze narzekałeś, że jest za dużo sprzątania - Duch nie dał się wciągnąć w dyskusję. Dziewczynka zaś opadła na łóżko, chowając twarz w poduszki - będę twarda Ron.. obiecuję! - zaczęła cicho szlochać - tylko od jutra, dobrze? - Spirit usiadł obok niej, kładąc dłoń na jej rudej główce. Noki przyjęła ten gest z wdzięcznością.

- Wszystko się jakoś ułoży Noki - powiedział cicho, choć mówił to już chyba setny raz w ciągu ostatniego miesiąca, a z każdym kolejnym zdawało się być gorzej - w końcu karta musi się odwrócić - zielone mokre od łez oczka wpatrywały się w niego uporczywie

 - jestem Alchemikiem Ron, do tego Królewskim. Kto ma sobie dać radę jak nie ja? - on tylko westchnął, uśmiechając się nieznacznie

- Najlepszym Noki.. najlepszym.. Jestem dumny, że jestem akurat twoim duchem


                                                                           ***

- Keeeee?!?

- Nic na to nie poradzę Noki, prawa nie przeskoczę - Keith rozłożył bezradnie ręce

- ale to znaczy, że nie mogę podjąć ani golda z moich własnych oszczędności? - Dziewczynka nie przestawała drążyć tematu- przecież ja tam mam DWADZIEŚCIA MILIONÓW!

- i właśnie o to chodzi - chłopak westchnął, mierzwiąc swoją rudą czuprynę - to nie do pomyślenia, aby dziecko zarządzało taką fortuną

- to niech dziecko zdechnie z głodu, bo nie może wyciągnąć nawet 5 golda! - wrzasnęła - poza tym nie jestem dzieckiem! - zreflektowała się równie szybko

- ale tak wyglądasz Noki...

- należę do regimentu Królewskich Alchemików!

- ale masz dziesięć lat...

- mogę brać udział w wojnach, a nie mogę wziąć 10 golda na lizaka? TFU bułkę?!

- no takie mamy prawo... możesz znaleźć osobę pełnoletnią, która będzie zarządzała twoim funduszem.. jeśli wyda ci pozwolenie na pobieranie golda bez limitów, no to tak jakby nic się nie zmieniło, nie? - spytał z uśmiechem, jednak ten równie szybko zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył  zatrzaskujące się drzwi, zaś po dziewczynce nie było już ani śladu - chyba jednak nie do końca... - jęknął

Noki szła wściekła ulicami Tary analizując swoje położenie. - Hizo, to dzieciak.. na dokładkę kazać jej pilnować golda to jak psu warować przy kiełbasie.. odpada.. Zai.. on przewali wszystko na pierdoły.. pamiętam jak ostatnio przyleciał z super zapalniczką za 500k golda.. - zmarszczyła brwi - wystarczyło pokręcić kółeczkiem a pojawiał się płomień.. czysta magia.. - dodała z ironią - kogo mamy dalej.. Luk? - równie szybko odpędziła od siebie tę myśl. Po pierwsze i tak za dużo mu zawdzięczała, po drugie to jej dowódca, po trzecie wstyd okrutny, po czwarte, nie chciałaby aby i on widział w niej szczeniaka - więc kto?! - tupnęła nogą i nagle ją olśniło... Chwilę potem szukała już domku na Sen Mag...

W małym mieszkanku na polanie panowała niemal zupełna cisza i spokój. Gdyby nie głuche uderzenia od czasu do czasu, można by pomyśleć, że jest zupełnie opuszczone.
Wewnątrz, w bibliotece, na niewielkiej drabince, przy jednym z regałów stała właścicielka.

- Ech... No, nie mogę jej znaleźć. - powiedziała upuszczając z głośnym hukiem, na stojący nieopodal stolik, kolejną książkę – Pewnie Stewart jej jeszcze nie oddał.
 
Po zejściu z drabinki jeszcze raz przejrzała książki leżące na stoliku.
Już miała zacząć je znowu układać na półkach, ale zatrzymała się i poszła do kuchni.
Po postawieniu wody na piecu i nasypaniu herbaty zawołała, w chwilę przed tym, jak rozległo się pukanie do drzwi:

- Możesz wejść, jest otwarte.

W przedpokoju dało się słyszeć szuranie ściaganych butów - Ty to chyba specjalnie ten dom chowasz, dopóki herbata się nie zagotuje, co? - zaczęła narzekać, po chwili jednak nos zaprowadził ją wprost do kuchni - a co tak ładnie pachnie? - Musiała stanąć na palcach, by zobaczyć co takiego robiła Denn - ehh.. ten wzrost jest naprawdę irytujący - jęknęła

- Poza herbatką? Upiekłam wcześniej trochę ciasteczek, bo ostatnio coś szybko znikają. - powiedziała podsadzając Noki na taborecik - Zastanawiam się, czy tylko Fleta je podkrada, czy może ktoś jej pomaga...

- pewnie Rab - dziewczynka ledwie była w stanie się wysłowić, bo w buzi miała już dwa ciastka i 4 w rączkach - myślę, że to może byc on - powiedziała już wyraźniej, przełknąwszy większość. Oparła łokcie na stole, uważnie przyglądając się czarownicy. Długie fioletowe włosy miała teraz zebrane niedbale w dwie kitki , które opadały jej na plecy, umączonym palcem poprawiła okulary. Dziewczynka tylko się uśmiechnęła, sięgając po kolejne ciastko - Wiesz, że jestes śliczna Denn? Zawsze starasz się stać w cieniu i nikt cię nie zauważa.. dlaczego? Czy tylko ja robię tyle hałasu? - zaczęła sie śmiać, choć w jej perlitym śmiechu dało się wyczuć gorzką nutę

- A dziękuję~ - czarownica się nieco zarumieniła, ale i odrobinę zamyśliła – Jakoś tak się ułożyło, że ludzie za mną nie przepadali, więc i ja nauczyłam się nie zwracać na siebie uwagi, aby nie wchodzić im w drogę... I nie, nie tylko Ty. - szybko odwróciła się w stronę dziewczynki i palcem dotknęła końca jej noska – Ale Twoje szczebiotanie mi akurat nie przeszkadza. Ożywia nieco te ciche, chłodne mury.

Noki potarła łapką nosek, aby zetrzeć odrobinę mąki, którą nieopatrznie zostawiła na nim Denn - ja lubię, że tu jest tak cicho. Przy tobie można odpocząć Denn, i napić się herbaaaaaaaty - przeciągnęła specjalnie ostatnie słowo by dać do zrozumienia gospodyni, że chętnie zamoczyłaby ciastko w gorącym naparze. Zwykle Denn piekła ciastka, a Noki zajmowała się podaniem herbaty w salonie. Taki wyrobiły sobie jakiś podział obowiązków, ale przy obecnym wzroście, dziewczynka bała się tego co mogłoby się stać, gdyby spróbowała ściągnąć czajnik z wodą z ognia. - Denn myślisz, że jest mozliwość abym powróciła do poprzedniego stanu?

- Z pewnością. Pewnie łatwiej byłoby mi jakoś pomóc, gdybym miała dostęp do wszystkich swoich zbiorów… - gdzieś w Dun szukana książka właśnie spadła jednemu z magów na nogę.
Tymczasem czarownica podała Noki talerz pełen ciastek, a sama zdjęła czajnik z ognia i postawiła na tacy z filiżankami, którą wzięła i ruszyła za dziewczynką.

Chrupanie ciastek  towarzyszyło ich krótkiej drodze do salonu. Noki postawiła talerz na środku stołu, gramoląc się na jeden z wysłużonych foteli - Denn.. z moim wzrostem wiąże sie też masa innych problemów - westchnęła - Luk ledwo postawił na swoim abym mogła zostać w jego oddziale.  Każdy uważa mnie za dziecko, mimo iż mam tyle samo lat co wy, a co najgorsze mimo, że wszyscy mnie znacie. Nawet ty inaczej mnie traktujesz, choć pewnie tego nie zauważasz

- Ciekawe który nieznajomy uwierzyłby komuś, kto wygląda jak mała dziewczyna i twierdzi, że jest już dorosła? I chyba masz rację… Ale to tylko dlatego, że rozum nie radząc sobie ze sprzecznością działa na podstawie tego, co teraz widzi, zamiast opierać się na pamięci. Poza tym… - zaczęła mówić bardziej do siebie, przygotowując filiżankę pełną gorącego naparu - Trudno Cię nie rozpieszczać pod tą postacią…

- ugh.. - dziewczynka sięgnęła po herbatę, upijając pokaźny łyk - pisnęła, zaś w jej oczach pojawiły się łzy. Jak zawsze zapomniała, że herbata czarownicy jest idealnie gorąca. Nie to co te pseudoherbatki podawane przez wystraszonych młodszych magów Zailena "Nie pijam herbaty~ a jak już pijam, to ma być taka aby się ją dało wypić~". Dziewczynka uśmiechnęła się do własnych myśli, szybko jednak powróciła do rzeczywistości - zablokowali mi konta bankowe Denn.. mam dwadzieścia milionów a nawet nie mam  jak zapłacić za naprawę cylindrów. Dzieci nie mogą mieć własnych pieniędzy. Wyląduję na ulicy jak żebrak (1k golda plix), jeśli nie ominę jakoś ich irracjonalnego prawa

- Hmm… No to rzeczywiście kłopot… Czyli pewnie musiałabyś znaleźć kogoś pełnoletniego, kto miałby zarządzać Twoimi oszczędnościami. Tylko, z tego co pamiętam, aby mieć do nich dostęp taka osoba musiałaby zostać twoim prawnym opiekunem.

Dziewczynka niemal wylała na siebie gorącą herbatę - jak to prawnego opiekuna?! - zawołała - przecież nie jestem dzieckiem! czy wyglądam na kogoś kto potrzebuje niańki? Denn ty sobie ze mnie żartujesz prawda? - pobladła - jak ja się pokażę w oddziale z opiekunem?! Przecież oni mnie śmiechem zabiją... - oparła czoło o blat stołu - tak długo walczyłam o swoją reputację, żeby teraz to wszystko stracić?

- Nie niańkę... – zachichotała Denn – Nikt nie będzie za tobą chodził. To musi być po prostu ktoś, kto będzie figurował w dokumentach jako osoba odpowiadająca za Ciebie. Wiem, że dzieckiem nie jesteś, ale dla pierwszego lepszego urzędnika na dziecko wyglądasz i żaden nie pozwoli Ci brać za siebie odpowiedzialności.

- to jest jakaś paranoja -warknęła - jak był Zet to nikogo nie interesowało, że wyciągam pieniądze, czy łażę sama po mieście, a wtedy naprawdę miałam kilka lat i pstro w głowie, ale TERAZ? przecież ci wszyscy ludzie mnie znają..  nie chcę aby ktoś wciskał nos w moje finanse.. to przecież moja sprawa ile zarabiam. Może mnie jeszcze do szkoły znowu wyślą? ugh...

- W sumie… Ładnie by Ci było w szkolnym mundurku… - jednak widząc wzrok rozdrażnionej dziewczyny, czarownica westchnęła tylko - Biurokracja, Noki. Biurokracja… Gdy był z Tobą Zet, to tak naprawdę miałaś opiekuna. Jako prawdziwa mała dziewczynka pewnie nie zdawałaś sobie sprawy z tego, ile się działo za kulisami.

- to co ja mam teraz zrobić? Przecież nie pójdę do Luka, bo mnie śmiechem zabije.. jeszcze ktoś się dowie i będę miała pozamiatane w oddziale. Zai? ZAI?! Sama wiesz jak to się skończy... Jestem w potrzasku Denn.. Nie wiem co mam robić. Nie chcę aby ktoś miał wgląd w moje źycie.. Już i tak za bardzo w nim naknociłam, nie chcę żadnych rad, użalań się nade mną, czy traktowania mnie jak słodkiego maleństwa - skrzywiła się - Jestem porucznikiem, który potrafi sam o siebie zadbać. Czemu za każdym razem każdemu muszę coś udowadniać? - opadła w fotel zmęczona

- Oj tam. Każdy popełnia błędy i powinien wyciągać z nich naukę. Poza tym, jesteś silną i niezależną kobietą, której nie trzeba prowadzić za rączkę, tylko – Denn rozmarzyła się nieco - chwilowo w nieco kompaktowej formie, przy której można się czasem zapomnieć… - delikatnie odchrząknęła i spoważniała – Choć to będzie głównie tylko na papierze, pewnie lepiej by było, gdyby była to osoba, która nie będzie zadawać niewygodnych pytań związanych z Twoim obecnym stanem. Nie wiem, czy masz zamiar rozmawiać o tym z kimś jeszcze, ale chętnie Ci pomogę.

- Naaaaaaapraaaaaawdę? - Oczy Noki zabłyszczały radośnie - Pomożesz mi znaleźć kogoś odpowiedniego?

- … - czarownica przez chwilę wpatrywała się pustym wzrokiem w zajadającą się ciasteczkami miniaturkę alchemiczki – Wiesz, miałam już na myśli pewną osobę, tylko właśnie się waha… - zaczęła się dąsać.

Noki patrzyła na nią przez dłuższą chwilę nie bardzo rozumiejąc dziwne zachowanie czarownicy. Wszystko było w porządku, aż tu nagle jakiś foch - ow... - odkryła po chwili co wpłynęło na zmianę humoru Dennou - Denn.. ja nie w tym sensie.. um.. - splotła dłonie przebierając palcami. Nie bardzo miała pojęcie jak przerwać to niezręczne milczenie - a.. nie przeszkadzałoby ci to? i czy.. um.. mogłoby to pozostać w ścisłej tajemnicy?

- No nieee wiem… - zerknęła na Noki kątem oka – Hm… Myślę, że nie miałabym nic przeciwko. Ale mam jeden warunek. - spojrzała na nią groźnie - Pomożesz mi to znów napełnić – uśmiechając się ciepło wskazała na talerz, na którym zostały już tylko okruszki. Dziewczynka tylko pokiwała głową.

- oke... - westchnęła - mów mi tylko, co powinnam robić. wiesz.. nie jestem Nel. Kobiece zajęcia nigdy nie były moją mocną stroną - wysunęła różowy języczek - jakoś zawsze lepiej szło mi na polu walki niż w kuchni

- O nic się nie martw. Wszystko Ci powolutku i dokładnie pokażę. - powiedziała układając na tacy talerz oraz puste już filiżanki – Tylko najpierw muszę dla Ciebie znaleźć swój stary fartuszek, bo w obecnym się przewrócisz… - ruszyła w kierunku kuchni.
Resztę popołudnia spędziły mieszając i ucierając ze sobą składniki. Wieczorem usiadły znowu z herbatą przy ciepłym kominku, a Noki miała okazję z zadowoleniem pałaszować ciastka, które przygotowały wraz z czarownicą.

czwartek, 3 grudnia 2015

Burza w szklance wody

DOOOOOOBRA.. wpierw przydługi wstęp. Opko w całości napisane przez Nelusia. dodane tutaj przez wzgląd na fabułę. pozostałe opka Nelusia znajdziecie na jej blogu, adres gdzieś z boku.  Dla tych co nie lubią szukać, tutaj: DLA LENIWCÓW. Neluś jak zawszs stworzyła wybitny kawałek prozy wyjaśniającej parę spraw. W związku z tym, że są to sprawy już byłe w czasie do obecnej fabuły, opko powinno się znajdować po tym:


 

Myślę, że sobie jakoś poradzicie ;P a teraz część właściwa





Luk potarł ze zmęczeniem oczy. Jego brat wpadł o najmniej prawdopodobnej porze dnia, kiedy za oknami było jeszcze ciemno, a straże Tary podsypiały na ostatniej nocnej zmianie. Mimo wszystko, był wdzięczny za wizytę- jej temat przewijał się w ciągu całego dnia, który nastąpił po przybyciu elfa do Tary. Teraz zbliżał się wieczór, i Luk miał szczerą nadzieję, że nie będzie musiał po raz setny powtarzać wytłumaczenia, jakie wymyślił dla efektów "pracy" swojego brata. Niestety, szczęście go chyba dzisiaj przegapiło na swojej liście... 
 
-Lennox.- przerwał tyradę człowieka w pół słowa; rekruter miał już dość czasu, by napsioczyć na jego oddział i jego niezwykłych członków. Jeszcze bardziej niezwykłych przez jego, „och jakże utalentowanego i och jakże porąbanego brata.” - Widzisz problem tam, gdzie go nie ma. Mój porucznik po prostu przeszedł proces, któremu podlega większość Milletian. To, że dzięki interwencji dyrektora szkoły w Dunbarton proces... wymknął się spod kontroli, nie oznacza, że Nokomiis powinna zostać odsunięta od obowiązków Royala. Owszem, jest w ciele dziesięciolatki, i owszem, jest diabelnie słodka, ale to wciąż porucznik, który swoim water cannonem jest w stanie przebić mur zamku w Tarze. Nie, nie ma potrzeby- kontynuował z naciskiem, widząc, że Lennox próbuje coś wtrącić. - przydzielać jej "obserwatorów". Zailen…- machnął w stronę swojego, do teraz niewidzialnego brata, który wyszczerzył się na widok zdumienia drugiego Royala. Czarodziej naprawdę nie pomagał swojemu wizerunkowi rozsądnego nauczyciela przyszłych adeptów magii.- zwykle nie zostawia swoich...eksperymentów samym sobie, tym bardziej, jeśli mogą skończyć się ze szkodą dla jego ulubionej zabaw... to znaczy dla osoby uznawanej przez niego za przyjaciela.
-To szaleństwo, kapitanie.- powiedział z naciskiem Lennox.- nikt nie zechce dziesięciolatki jako reprezentanta Royali. Do tego szum, jaki się zebrał wokół tego "wypadku", jak to ujmujesz, niedługo przerodzi się w burzę. Masz elfie rodzeństwo, kapitanie, wiesz, co taki porządny sztorm potrafi odkryć.
Człowiek mówił to z naciskiem, ale Luk machnął ręką.

-Większość burz piaskowych prędzej przykrywa, niż odkrywa cokolwiek; najbardziej irytujące są te, w których zasypuje ci pół miesiąca twojej pracy przy wykopaliskach. Tak, wiem, co sugerujesz Lennox.- dodał szybko, widząc, że drugi alchemik jest bliski wybuchu.- Ale nawet jeśli ktoś to odkryje, nic mu to nie da. W tym procesie, o morderstwo i użycie zakazanej sztuki do utworzenia golema, Noki została uniewinniona. Potem, na proces przywlekali każdego, kto chociaż przypominał, potencjalnego zabójcę; o czym ja mówię, przywlekali przypadkowe osoby; istoty z Belvast... Pokaźna grupka, wszyscy tak samo niewinni...

Zailen chciał coś wtrącić, ale wybuch Lennoxa, któremu zapobiec próbował Luk, w końcu nadszedł:

-Ludzie szukają sensacji, nie prawdy, kapitanie Luka!! Nikomu nie będzie się chciało "wgłębiać" w jakieś durne akta, jeśli wiadomość o oskarżonej, przyjętej do Królewskich i w dodatku zmienionej w dziesięciolatkę zostanie podana praktycznie na talerzu! No, może na liście imiennej Royali gotowych do supportu, ale to prawie to samo!

-Nigdy do końca nie ogarnę ludzi.- pokiwał głową Zailen. Luka zignorował go, sięgając po papier leżący z boku jego biurka; spojrzał na równe pismo dziwnym wzrokiem, zanim położył go na powierzchni przed sobą.

-Prawdopodobnie masz rację, Lennox.- powiedział sięgając po pióro.- dlatego nie zamierzam oddalać pani porucznik...

-Ale...!

-...tylko wyrazić zgodę na jej prośbę.- dokończył kapitan, zamaszystym ruchem podpisując papier. 
-Porucznik Nokomiis niniejszym przechodzi na urlop dla odzyskania równowagi po utracie bliskiej osoby. - spojrzał na zdębiałego przedstawiciela Królewskich. -Narzekałeś, że nie zmuszam jej do brania urlopów; myślę, że te wakacje zmniejszą ten zarzut choć trochę, ale pewnie teraz zmienisz go na dodawanie ci papierkowej roboty.

-Utratę...bliskiej osoby?

-Owszem.- powiedział krótko i zaskakująco ostro w porównaniu ze spokojnym tonem swojej poprzedniej wypowiedzi.- To sprawa prywatna, więc muszę cię prosić o dyskrecję, ale… -jego ton zmienił się, i Lennox nieświadomie wypiął pierś na dźwięk następnych słów- Jestem pewien, że każdy sekret jest z tobą bezpieczny, Lennox.

-Oczywiście, że tak.- parsknął mężczyzna, nie zauważając rozbawionego spojrzenia, jakie rzucił w jego stronę brat kapitana. - A teraz wybaczcie, panowie, ale mam urlop do zaksięgowania.

-Nieźle go załatwiłeś. Prawie tak jak ja bym to zrobił.- pochwalił (?) Zailen. Luka rozmasował skronie.

-A czy ty przypadkiem nie rzuciłbyś na niego zaklęcia zapomnienia i doprowadził do konkluzji, że jest pojemnikiem na atrament?

-Nooooo....mooożee...

-Zrobiłbyś to.

-Bo tak byłoby zabawniej!

-I pewnie bezpieczniej, niż to z czym eksperymentowałeś przy Noki.- Zailen wzruszył ramionami, starannie unikając spojrzenia Luka. Alchemik westchnął, po czym wbił spojrzenie w brata. -To był ostatni raz, jak kryłem twój wybryk, i OSTATNI raz, jak wplątałeś w to Noki.

-Pewnie, Jasne jak słońce!

"Tak ostatni, jak ten poprzedni ostatni raz, i poprzedni...i jeszcze ten przed tym..." Luk odpędził zabłąkaną myśl mentalnym wind blastem.

sobota, 21 listopada 2015

Przebudzenie mocy


 




powyższa piosenka zmusiła mnie do napisania tego opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, choć nie jest zbyt chronologicznie bo powinno się znaleźć pomiędzy tym:


a tym:



Siedziała wpatrując się wciąż w zimną już herbatę. Łyżeczka nie przestawała stukać o porcelitową filiżankę. Czarownica westchnęła, odsuwając od niej naczynie. Noki wtedy jakby nieco otrzeźwiała

- nie możesz wciąż się tym zadręczać

- Był jedyną moją rodziną...

- Przecież wiesz, że to nieprawda - Dennou zaczęła ostrożnie. Noki natychmiast podniosła na nią wściekłe spojrzenie

- Tak masz rację! - wykrzyczała - Trudno traktować kogoś jak brata, jeśli ten ktoś traktuje cię jak balast, który go tylko ogranicza! Masz rację Dennou! Nigdy nie miałam żadnej rodziny!!!! - podniosła się z krzesła nie przestając krzyczeć, w okół niej zaczęły się znów zbierać czarne chmury - Wiem kim jestem i jak się mnie traktuje!! Jako fomora, który zaprzedał się czarnej stronie! Doskonale rozumiem to, co wszyscy czują ale każdy boi się powiedzieć! - Dennou spokojnie upiła łyk herbaty, nie dając się sprowokować - Wiem, że dla was jestem tylko tykającą bombą, przy której każdy boi się powiedzieć coś głośniej, żeby broń bogini nie wybuchła i nie poszatkowała kogoś jeszcze! Doskonale wiem jak na mnie patrzycie, nienawidzicie mnie! Nie.. na... wi.... - zaczęła pociągać nosem, po chwili znów ukryła twarz w dłoniach, szlochając - nie moja wina.. że chciałam być w jego oczach kimś ważnym. Posłuchałam Ruairiego... Poddałam się chęci posiadania większej mocy, ale to tylko po to, aby pokazać wam, że nie jestem tylko Sukkubem - Dennou dorzuciła plasterek cytryny, nie przerywając dziewczynie jej monologu - a teraz zostałam sama z piętnem bratobójczyni. Neluś też mnie unika, czemu zresztą trudno się dziwić. Potrafię tylko niszczyć - opadła na krzesło, łokcie oparła na stole, ukrywszy znów twarz w dłoniach. - Nawet Taicho mnie odrzucił!

- Dostałaś jedynie urlop... - Dennou nie spuszczała z niej spojrzenia. Pod stołem przesunęła dłonią, tak aby Noki tego nie spostrzegła, sprawdzając czy ma różdżkę w zasięgu ręki. Dziewczynka w tym momencie była na granicy i czarownica musiała liczyć się z tym, że wkrótce znów pogrąży się w złości, poddając się JEMU

- Jak myślisz dlaczego Denn?! -warknęła - bo nie może na mnie patrzeć! Bo boi się, że rozbiję mu oddział, bo spodziewa się, że jego też mogę zabić! Myślisz, że nie wiem, że ty przy sobie też masz broń gotową w każdej chwili zadać cios? - Czarownica pobladła. - Każde z was uważa mnie za niezrównoważoną emocjonalnie! Każde jedno! - krzyknęła, a obłok otulający jej drobne teraz ciało, zagęścił się nieprzyjemnie

- To nie tak Noki, każde z nas chce ci pomóc - Denn szepnęła nieco niepewnym głosem

- Pomóc mi? - zadrwiła - w jaki sposób? Będąc przygotowanym na walkę ze mną? Drwicccie zzzze mnie a Ssssszał tego nie lubi - wysyczał głos wewnątrz niej.

- OPANUJ SIĘ! - czarownica krzyknęła, mając nadzieję, że uda jej się powstrzymać TO, co usiłowało wyrwać się na powierzchnię. Noki podniosła się znów z krzesła tak, że to opadło na podłogę. Oparła dłonie na stole z głośnym uderzeniem

- Nie będzieszzzzzz mi mówićććć ccco mam robićććć śśśśśmiertelniku - jej spojrzenie znów zaczynało przybierać barwę szaleńczej bieli - Każżżżde z wasssss najchętniej pozbyło by sssssię kłopotu jaki sssstanowię.. ale to nie takie prosssste. Ja nie pozzzwolę sssssię ucissssszyć.. - Czarownica, nie była pewna czy powinna sięgnąć po magię, czy próbować jeszcze zwyczajnie naprawić sytuację. Ciało dziewczynki zaczynało się zwiększać. Twarda zbroja nieprzystępności zaczęła zamykać ją w sobie. Po chwili przed czarownicą stał Czarny Rycerz w całej swojej okazałości. Z pochew przy bokach wyciągnął dwa świetlne miecze i wolnym krokiem ruszył w kierunku czarownicy. Denn schowała dłoń za siebie otwierając energicznie palce, na jej dłoni pojawił się malutki kotek utworzony jakby z powietrznej mgły. Natychmiast zeskoczył, pędząc z wezwaniem ratunku do Dunbarton. Czarny Rycerz uniósł miecz opuszczając jego świecące ostrze wprost na czarownicę - Chcccesz mojej śśśśmierci, to ssssssspróbuj sssssssię wykazzzzzzać. Dennou w ostatniej chwili zdążyła wyczarować magiczną barierę, która ochroniła ją przed śmiercią z ręki Dark Knighta. Chciała skontrować, puszczając w jego kierunku firebolta, ten jednak tylko machnął mieczem, a bolt otarłszy się o broń zmienił natychmiast kierunek - żżżżżywiccccccielka jessssst bardzo ssssssłaba.. jednak ja mam dośśśśśśśść ssssił by cccię zmieśśśśśść. Denn zagryzła wargi, uniosła dłoń, a we wskazanym przez nią miejscu uderzył piorun, jednak w tym miejscu nie było już Rycerza, który uśmiechając się obrzydliwie, znów zadał cios, tym razem jednak trafiając. Czarownica krzyknęła, gdy ostrze polizało jej przedramię. Adrenalina wyzwoliła w niej nieznane dotąd siły. Rzuciła się do biegu, dopadając drzwi na zewnątrz. Zamknęła je jednym ruchem, kierując się w stronę pobliskiego lasu. Z przerażeniem spostrzegła, że Dark Knight bez trudu uporał się z dębową przeszkodą, niebezpiecznie szybko zmniejszając dystans. Denn ledwie była w stanie złapać oddech. złożyła dłonie przy sobie zbierając w sobie większość many, następnie uwalniając jej ładunek, celując w Knighta. Ten jednak znów zdołał uniknąć jej ataku. Jego zwinność była nieprawdopodobna. Z pomiędzy czarnych palców wystrzelił równie czarny bolt, uderzając w czarownicę. Dennou zaparło dech, gdy opadła w trawę. Gdyby nie była tak dobrą czarownicą, jeden jego bolt na pewno położyłby ją trupem. Próbowała się podnieść, ale on już był obok niej. Uśmiech zgnilizny dmuchnął jej w twarz - naprawdę myśśśśślałaśśśśśś, żżżże potrrrrrrafisssssz oprzećććć ssssię potędzzzze wśśśśśściekłośśśści? jesssstem jak rwąccca rzeka, porrrywam za ssssobą wszysssstko. Wssssszyssstko co żyje, tonie pośśśśród rozzzzzpaczy, taka jesssst kolej życia. Zawssssssze kończy się ono śśśśśmiercią - Uniósł ją jak szmacianą lalkę, zaciskając coraz mocniej palce na jej szyi

- Noki.. Noki.. - szeptała przestraszona, ale jej głos był zbyt cichy już, by dotrzeć do uszu zamkniętej wewnątrz Chaosu dziewczynki - Noki... nie poddawaj mu się.. walcz o to kim naprawdę jesteś. NOKI!!!!!! - zawołała ostatkiem sił. Wtedy potężna dawka skoncentrowanej many, uderzyła w ciało Dark Knighta odpychając go od Czarownicy. Dennou opadła na miękką trawę, drżącymi dłońmi rozmasowując ściśnięte gardło.

- CCCzego chcessssssz? - warknął Rycerz, zwracając się w stronę kolejnego maga, który nagle pojawił się na polanie

- Może pobawić się z tobą?~ - Ton jego głosu wskazywał na dobry humor, jednak spojrzenie niebieskich oczu było poważne i stanowcze. Mag wiedział, że w tym momencie to nie jest już pora na brawurę i zabawę. Jeśli Rycerz z taką łatwością pokonał czarownicę, mogło być już za późno, by wydobyć dziewczynkę z pazurów Szaleństwa. Nie miał najmniejszej ochoty pozbawiać dziewczynki życia, bał się jednak, że może to być jedyne w tej sytuacji wyjście. Rycerz podniósł się, szarżując w stronę maga, jeden z mieczy uniósł by zaatakować centralnie, drugi zaś ułożył tak, by zaatakować od boku. Mag tylko się uśmiechnął. Więc był tak bardzo pewien swojego zwycięstwa, że nie próbował nawet go zwieść - to dobrze~ - mruknął - Bez kłopotu uniknął jednego ciosu, jakież jednak było jego zaskoczenie, gdy drugi, wcale nie uderzył, tak jak Zai się tego spodziewał z lewej strony, ale został zadany od zupełnie przeciwnej. Było już za późno, by się przed nim obronić, jednak, dość wcześnie by osłonić to miejsce tarczą many, dzięki czemu cios nie był aż tak dotkliwy. Mag w odpowiedzi uderzył kilkoma fusion boltami. Części Rycerz uniknął, kilka jednak osiągnęło cel

- Myśśśśślisz, że jesssteś taki sssilny pchło? Dla dzzziewczynki i tak jesssst już zzza późźźźno.. Brat ossssiągnął cccccel, jej ssssssiła woli zossssstała zzzzmiażdżona

- to się jeszcze oka.... - Zai nie zdołał dokończyć zdania, gdy zmieszane z energią chaosu bolty pchnęły go na drzewo. Ledwie był w stanie złapać dech - huh~ a co to za magia?

Na szczęście Denn była w stanie podjąć znów walkę. Uderzając fireboltami, odciągnęła uwagę Szalonego Rycerza od maga, tak, że ten mógł skupić się na rozbrojeniu go. Zamknął oczy oddychając głęboko. Szukał czegoś wewnątrz swojego jestestwa, i gdy w końcu to znalazł, zmusił do przebudzenia. Poczuł jak fala boskiej mocy otacza go przyjemnym ciepłem. Czuł, że może biec szybciej, widzieć dalej, rozumieć więcej i walczyć lepiej. Rozłożył skrzydła dumy i potęgi. Czarny Rycerz zmrużył oczy - więcccccc ucccciekaszz sssssię już nawet do tego? - prychnął z drwiną. Mag jednak kompletnie nie wziął tego do siebie. Ujął w dłoń jednego ze swoich staffów, z radością czując jak nieskończoną posiada teraz manę. Dark Knight, zdając sobie sprawę z nowego niebezpieczeństwa, porzucił walkę z Dennou, kierując się od razu w stronę Maga. Ten tylko uderzył staffem w ziemię. Chaos musiał zwolnić. Mag machnął staffem, rozpościerając bardziej skrzydła. Lśniące pęta many wystrzelił w stronę Rycerza ciemności, krępując jego członki. Mag zmusił Chaos do tego, by padł przed nim na kolana

- ZZzzzzzabiję ccccię nasssstępnym razzzzzzem... Ciemnośśśśc nie klęknie, nie ugnie się przed nikim

- Przede mną każdy zegnie kolana~ - Mag splótł dłonie na piersi. Był zmęczony, jednak nie dał po sobie tego poznać. Dawno nic nie zmusiło go do konieczności zbudzenia półboga

- Ty śśśścierwiarzzzzzu

- uważaj do kogo mówisz!~ - pęta ciaśniej oplotły Rycerza niemal pozbawiając go tchu, na co ten tylko się uśmiechnął

- zacciśśśśnij moccccniej, a śśśśmierć dziewczynki ssssplami twoje dłonie - Mag jakby opamiętał się trochę luzując pęta, tak by rycerz mógł swobodnie oddychać

- Pozwól jej otworzyć oczy~

- ona nie chce - Zbroja zaczęła chichotać

- Nokomiis! do diabła ciężkiego~ wyjdziesz stamtąd, albo sam po ciebie pójdę, a tego byś nie chciała~ - mag zdenerwował się nieco. Dennou zaś prawie wybuchnęła śmiechem. Z ulgą spostrzegli jednak, że pewność siebie rycerza zaczyna jakby maleć w sobie. stawał się coraz delikatniejszy, aż po chwili, spętana klęczała przed nimi mała dziewczynka. Głowę miała opuszczoną, łzy zaś spływały, po jej policzkach, ginąc w trawie. Mag cofnął zaklęcie, uwalniając ją. Mała upadłaby, gdyby Denn nie złapała jej. Noki wtuliła się w nią mocno - przepraszam Denn.. przepraszam Dennou, nie chciałam.. ja.. ja naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy.. ja nie chciałam.. nie chciałam... - Czarownica tylko przytuliła ja mocniej do siebie kładąc dłoń na jej rudej główce

- w porządku Noki. Już wszystko jest w porządku...

Zai zaś stał spoglądając w stronę północy. Wiedział, że jedynym wyjściem jest wędrówka do Phisis...