niedziela, 1 marca 2015

Fianna reaktywacja 2



 ***
Następna sowa poszła do Taronera. "Ciekawe co nowego w Phisis..."-pomyślałam - "Tyle czasu już minęło od kiedy byłam tam ostatni raz...". Wróciły wszystkie wspomnienia, złość, frustracja, medytacja, spokój, radość, pojednanie.. Czas spędzony w Vales pośród tamtejszej społeczności zmienił mnie i
wiele nauczył. O życiu, o świecie, o sobie... Nagle zrobiło się jakoś ciemno, choć jeszcze 15 nie było. Podniosłam głowę do góry, i wówczas dopiero zauważyłam, że stał obok mnie już jakiś czas

- o czym myślisz Mały Alchemiku? - Głos Taronera, był jak pierwszy grzmot zwiasujący burzę, niski, głęboki, wibrujący - zdajesz się bardzo czymś zaabsorbowana - uśmiechnął się.

- Tak Taronerze, myślałam o tym co wydarzyło się jakiś czas temu. Chyba zaczynam tęsknić za zmrożonymi wzgórzami twojej stolicy - Jego śmiech sprawił, że wszyscy spieszący się na pt do Kristell przystanęli przestraszeni, rozglądali się niepewnie, po chwili odzyskując jednak spokój

- Czyj duch dotrze do Vales, tego serce musi tam pozostać. My Giganci mamy taką przepowiednię. Choć dla niektórych to klątwa. Ale.. wezwałaś mnie tu z jakiegoś innego powodu, niż tęsknota za Phisis. To mogłabyś powiedzieć mi osobiście tam.

Wstałam, skinąwszy głową - chcę cię gdzieś zaprowadzić. Poszedł byś za mną? - spojrzałam na niego z nadzieją

- Mały Alchemik, coś polubił tajemnice.. - odparł - niepodobne to do kogoś, czyj spokój jest tak wielki jak wznieconej lawiny, sprawdzającej jak daleko może się zsunąć. - podniósł dłoń dwornym gestem - Prowadź przewodniczko.
Szliśmy tak chwilę, w milczeniu, gdy dotarliśmy przed głaz, na którym wyryty był symbol Fianny

- Lider się przebudził. Wzywa nas na powrót pod zielony sztandar. Chciałabym byś i ty został jednym z nas. Mądrość i spokój Gigantów bardzo wspomogą frakcję. Jesteś doskonałym obrońcą, synem ludu Tuatha Dé Danann, ale przede wszystkim wyrozumiałym prawdziwym przyjacielem, a to nasz Lider ceni najbardziej. Wsparcie i wzajemne zrozumienie. Myślę, że Fianna i tobie się przysłuży. Zawsze możesz liczyć na pomoc jej członków, nigdy nikt nie pozostawi cię w kłopotach. Fianna stanowi rodzinę. Podobna filozofii wyznawanej przez waszą rasę. Chciałam zapytać, czy przyjmiesz nas podpisując ten glejt? - podałam mu pismo. Taroner bez słowa złożył na nim swój podpis, po czym znów spojrzał na mnie

- Mały Alchemiku. lata temu sporo słyszałem o waszej frakcji, o tym, jak wiele zdziałali jej członkowie, o tym jak Wasz Fionn wydał ostatni rozkaz ze słowami, że powrócicie, z nakazem byście wstępując w szeregi innych, Fiannę mieli zawsze w sercu i pamięci. Więc dziś jest ten dzień... Dobrze... Wojowie powrócili, ale czyż nie dlatego, że czarne chmury zbierają się nad Erinn? - dotknął faktury kamienia, znikając mi z oczu, pozostawiwszy mnie z tym pytaniem samą.


***
Zaczęło mnie już nużyć to czekanie. W końcu jednak na horyzoncie dostrzegłam niebieską plamę, a z nią białą.. nieco wyższą. Hizo i Luk zbliżali się swoim tempem, nie spiesząc się zbytnio. Pomachałam im, na co oni nieco przyspieszyli.

- Witajcie! - krzyknęłam gdy byli już na tyle blisko by móc mnie usłyszeć. Luka pomachał, uśmiechając się szeroko, zaś Hizo pokazała mi język.

- witaj Nok! - przyłożył dłoń do czoła, w geście pozdrowienia

- Tyle razy prosiłam byś nie mówił mi Noooooook - jęknęłam odwzajemniając gest- Noki, Nokomiis, nawet Nokiś, ale nie Nok... - Wzruszył tylko ramionami od niechcenia

- tak jest szybciej.

Hizo tymczasem przyglądała się swoim niebieskim buciczkom. - Chciałaś się z nami widzieć? - spojrzała na mnie niebieskimi oczami, poprawiając kosmyk niebieskich włosów - coś się stało?

Luk w tym momencie też spojrzał na mnie - właśnie.. o co ten cały pośpiech? Kryształy ci się skończyły.... Nok?
Puściłam tę uwagę mimo uszu. Złośliwość odziedziczył chyba po bracie.

- Chciałam was dokądś zabrać jeśli macie chwilkę. - zerkali po sobie wymieniając spojrzenia. Hizo podrapała się po nosku, jakby oczekując decyzji podjętej przez Luka

- Chwilę mamy, ale coś ty taka tajemnicza? Mam nadzieję, że nic się nie stało? - spytał poważnie, jakby uważniej mi się przyglądając

- Bez obaw.. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jak będę potrzebować usług RA to na pewno zawołam - Luk nie odpowiedział - Przepraszam.. - dodałam szybko - nie chciałam cię urazić.. to nie w tym sensie miało być.

- Prowadzisz czy nie?! - Niebieski Elfik zdenerwował się już nieco, poprawiając niebieską spódniczkę - nie mam całego dnia! - wyjęła niebieski kalendarzyk sprawdzając swoje terminy, maznęła coś niebieskim długopisem. - jeszcze to i to.. i muszę być tam... - mruczała, robiąc notatki

Poprowadziłam ich więc drogą, którą tyle razy dziś już przeszłam, że mogłabym iść z zamkniętymi oczyma. W końcu dotarliśmy do kamienia.

- Pamiętam jak mówiliście, że chcielibyście dołączyć do Fianny, gdy ta powstanie. Dziś macie tę możliwość - podałam Hizo glejt, który ta podpisała niezwłocznie

- W końcu! - pisnęła - Luka!!! jesteśmy w gildii!!!

Drugi podałam Alchemikowi. Ręka nieco mi drżała. Znałam Lukę juz od dawna, ale... jakoś nie potrafiłam zaakceptować przepaści między nami. On, Królewski, w stopniu kapitana, posiadający własną drużynę. Ja.. porucznik, wyrzucona z ich szeregów za "brak odpowiednich wymogów" jak to określił Lennox. EF zawsze będzie podległe RA, mimo, że specyfika ich pracy i rewiry tak bardzo są od siebie różne... Jak teraz o tym myślę... to głównie Ekspedycja nadstawia karków w najniebezpieczniejszych rejonach SR. Królewscy znajdują się bezpośrednio w bliskim otoczeniu królowej, raczej skupiając się na badaniach i planowaniu akcji, które... wykonują alchemicy z EF... Obawiałam się, że Luk może chcieć rozmawiać z Liderem. Że nie przyjmie zaproszenia z mojej ręki. W końcu to nienormalna sytuacja, aby oficerem gildii był porucznik, zamiast kapitana. To Królewscy zawsze piastowali wszystkie najważniejsze funkcje, dlaczego więc w tym wypadku miałoby być inaczej? Spojrzałam w bok. Nie chciałam patrzeć w jego zielone oczy.

-  Tak dobrze Pani Oficer? - z uśmiechem oddał mi pismo. Spojrzałam na niego nieco nieprzytomnie. Ironizował? Nie... on nie należy do takich osób..
-  tak jest.. - odparłam machinalnie, na co on tylko wybuchnął śmiechem - czyli formalności mamy już za sobą... pozwolisz, że się odmelduję? - zniknął szybciej niż zdążyłam zareagować. Pozostała tylko Hizo. Stała teraz na przeciwko kamienia bacznie mu się przyglądając, zmrużyła niebieskie oczka, ustawiając usta w dzióbek - dlaczego flaga jest zielona a nie niebieska? - spytała
-  boooo.... odnosi się do Zielonej Krainy Hizo
Dziewczynka pokiwała głową, jakby ta odpowiedź nie do końca ją satysfakcjonowała - a dlaczego kamień jest biały a nie nieb....
-  BO WSZYSTKIE SĄ BIAŁE! - wepchnęłam ją siłą do kamienia. Niech Lider się męczy.
***
Zgodnie z oczekiwaniami, punktualnie o czasie przybyła Dennou. Jakże różni są jednak magowie, w porównaniu z takim np Zailenem, który zjawia się kiedy chce i gdzie chce. Uśmiechnęłam się do niej
-  Witaj Denn! - spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem
-  Witaj Noki - Uśmiechnęła się delikatnie, wzywając pegaza, do którego juków upchnęła jakieś opasłe tomiszcze - chciałaś się ze mną widzieć?
Skinęłam głową. Starając sie przybrać jak najbardziej wyprostowaną postawę. Denn zawsze była taka spokojna jakby nieobecna... Jej magia.. nawet na SM była tak bardzo inna od chaotycznego Zailena. Stanowili swoje przeciwieństwo. Zai był wszędzie, dosłownie. Denn.. cóż.. nikt nie wie gdzie była, dopóki celnie rzucony bolt nie uratował czyjegoś życia. Bardzo lubiłam z nią rozmawiać na temat magii, many, jej wpływów na Erinn... Ale nie czas o tym...
-  Denn... chciałam ci coś pokazać jeśli znajdziesz minutę, przejdziesz się ze mną? to nie jest daleko - kobieta uśmiechnęła się tylko
-  w moim zyciu ciężko znaleźć nawet minutę wolną.. ale prowadź.
Szłyśmy tak krótką chwilę, aż stanęłyśmy na przeciw filara. Denn jako jedyna nie wydawała się zaskoczona
-  Fianna... Przebudziła się. Wiedziałam, że Varr znajdzie w sobie dość siły by ponownie podnieść ten ciężar. Dobrze się dzieje. Masz może dla mnie glejt? - spojrzała mi w oczy, lekko mnie pesząc
-  eeeeeaaagg... tak.. jasne, że mam!!!!! - wyciągnęłam pospiesznie papier. Denn podpisała go niemal kaligrafując poszczególne litery.
- rozejrzę się w Tarze. Przy okazji odwiedzę może Arzhelę. Mówiła, że ma coś dla mnie. - Po czym zniknęła
***
Został ostatni, który potwierdził przybycie. Łucznik. Było już ciemno i chłodno. Oczy zamykały mi się ze zmęczenia.Nagle pojawił się na czarnej chmurze. Jak zwykle spojrzał na mnie oczyma w kolorze burgundu. Jak zawsze nie odezwał się ani słowem
-  Witaj Braciszku - zaczęłam nieśmiało. Jego twarz pozostała niewzruszona. Jak zawsze. Spojrzałam na obrączkę na jego palcu. Może choć przy Hizo ściąga tę maskę obojętności. Podniosłam się z trawy, czując jak bardzo kolana mi się zastały od siedzenia w jednej pozycji - tym razem to ty się spóźniłeś - spróbowałam zażartować. Ale on był tak bardzo daleko.
-  Po co mnie wzywałaś? Mam na głowie jeszcze parę spraw - poprawił czerwony łuk na swoich plecach - więc lepiej się pospiesz
Miałam jakieś dziwne wrażenie, że jemu też nie jest dobrze z tym lodowatym tonem. Jego ruchy były zimne obojętne. Sztywne jak  wyuczone. Mina niezadowolona, ale oczy... Czerwone tęczówki żarzyły się ognistym blaskiem. Tak bardzo innym od tego na co wskazywała postawa. Jakby... tym spojrzeniem zaprzeczał sam sobie. Jakby mówił, że jemu też jest źle. Jakby pokazywał, że mu zależy...
-  Czego chciałaś? Bo zaraz stąd zniknę - te słowa otrzeźwiły mnie nieco.
-  Bo.. ja... - znów poczułam się przy nim jak mała dziewczynka, którą usilnie starałam się mu pokazać, że nie jestem - Chciałam cię gdzieś zaprowadzić - dodałam ciszej, czując, że się pogrążam. Pochyliłam nisko głowę. Zet zszedł z chmury, stając przede mną. Delikatnie ujął mój podbródek zmuszając mnie bym spojrzała w te płomienie
-  Noki... - powiedział cicho. Jego wzrok spoczął na dłużej w moim spojrzeniu. Tak rzadko do tego dopuszczał. Jakby bał się odsłonić -Alchemikowi nie przystoi taka postawa. - słowo alchemik, brzmiało w jego ustach jak obelga. Zacisnęłam wargi, kiwając tylko głową.
-  Tak, wiem.. Pójdziesz ze mną? - odetchnęłam głębiej starając się odzyskać równowagę. Gdy ruszył za mną, zwolniłam nieco by nasze kroki zrównały się. Niby przypadkiem wsunęłam swoją dłoń w jego. Nie odtrącił jej. A nawet zacisnął na niej mocniej swoje długie palce. Podniosłam głowę, spoglądając na jego twarz, ale on patrzył przed siebie. O czym myślał? W końcu dotarliśmy przed kamień.
-  Czy ty... - zaczął lekko zszokowany - chcesz mi powiedzieć, że Varrant obudził gildię?
Potwierdziłam ruchem głowy - Zet... chcesz do nas dołączyć? - podałam mu glejt - wszyscy są już w Tarze. - Zet podpisał dokument i po chwili razem ruszyliśmy do Tary.

4 komentarze: