poniedziałek, 23 marca 2015

Początek



Sukkubka uklękła, przytulając rudowłosą dziewczynkę do piersi. Spojrzała w jej zielone oczy z uśmiechem, odsuwając z jej czoła niesforny kosmyk włosów. Ucałowała  policzek malucha. Dziewczynka patrzyła na mamę, bawiąc się naszyjnikiem na jej szyi.
- Jesteś smutna mamo? – zapytała spoglądając na nią. Na dziecięcej twarzyczce rysowała się niepewność
- Nie.. Aontu – Sukkubka uśmiechnęła się wymuszenie. Jestem szczęśliwa. Przycisnęła znów córkę do piersi, tak aby ta nie spostrzegła, łez rodzących się w jej oczach. Gdy się uspokoiła, odsunęła malucha na odległość ramienia – pamiętasz co ci mówiłam kochanie? – jej głos lekko drżał. Dziewczynka pokiwała głową energicznie
- Yhm! Że, gdy mi powiesz, mam biec przed siebie, tak szybko i tak daleko, jak tylko potrafię!
Matka uśmiechnęła się – i co jeszcze?
- Że jak się ktoś zapyta, mam powiedzieć, że nazywam się Nokomiis
- I?
- Jestem człowiekiem, mamo?
Sukkubka znów przyciągnęła ją do siebie. Mała uśmiechnęła się, wtulając się w mamę. Była taka ciepła i miękka.. w Rabbie niewiele było rzeczy tak przyjemnych jak mama. Zimne ściany. Brudne podłogi. Ciemność otaczająca niemal wszystko. Nie wolno było chodzić samemu, bo miejsce to roiło się od ogromnych pająków, szczurów, a nawet szkieletów tych, którzy tu polegli. Aontu lubiła bawić się ze skeleton wolfami, ale matka nie pozwalała jej na to zbyt często. Nie każdy był skory do zabawy, o czym wtedy dziewczynka nie wiedziała. Często była budzona w środku nocy wraz ze starszymi siostrami. Mama nawet nie dawała im czasu, żeby się ubrać, biedną Aontu siłą wyciągając z ciepłego łóżka…  Nieraz dziewczynka widziała to, czego tak bardzo obawiała się jej mama. Mężczyźni i kobiety w białych zbrojach pędzących przez korytarze Rabbie, krzyczący coś do siebie…. Strzały siekły, miecze zabijały, ogień palił wszystko.
- Zabić Fomory! Wytępić to ścierwo! – wrzeszczeli, zaś Aontu kryła się przerażona w najciemniejszych zakamarkach roomu, zasłaniając uszy i kuląc się do ściany, tak by jej nie znaleźli. Gdy zniknęli wybiegała z płaczem wołając mamę.. . biegła przez puste korytarze, które niosły echem jej kroki. Ileż to razy potknęła się o jakieś leżące zwłoki, czy to człowieka, czy paladyna, czy.. fomora?  Ileż to razy z rozpaczą i przerażeniem patrzyła na śmierć ścielącą się pod jej nogami? Trupy leżące w nienaturalnych pozycjach, z wytrzeszczonymi oczyma, dziwnym jakby ironicznym uśmiechem.. Ileż razy z krzykiem budziła się w nocy? Całe dotychczasowe życie małej Sukkubki tak do tej pory wyglądało. Ale mama chciała to zmienić. Chciała dać jej możliwość zaznania życia bez strachu, bez bólu, bez wszechogarniającej ciemności…
Dziewczynka znów ukryła się w maminych ramionach, nie wiedząc jeszcze, że to ostatni raz… Zamknęła oczy z uśmiechem, obejmując ją malutkimi rączkami, gdy nagle usłyszała jak mama szepcze jej do ucha – Teraz… - Odsunęła dziewczynkę od siebie, popychając ją lekko. – biegnij Aontu.. biegnij ile masz sił… Przejście zostało otwarte – Siłą musiała oderwać dziewczynkę od siebie, która jakby powoli zaczynała rozumieć powagę sytuacji
- Ale mamo? – Zapłakała, nie chcąc wysunąć się z jej ramion – pobiegniesz ze mną?
- nie mogę kochanie.. ale pamiętaj, że zawsze będę cię kochała. Biegnij.. Proszę cię biegnij już! – krzyknęła, siłą uwalniając się od małych ramionek, które nie chciały jej wypuścić. Zielone oczy napełniły się łzami. Wargi wyszeptały jeszcze –„ma..”, ale gdy spostrzegła chłód i stanowczość w spojrzeniu matki, puściła się biegiem przed siebie, w stronę statuy, w stronę jasnego światła wydobywającego się z zewnątrz…
Wybiegła na powierzchnię. Odwróciła się szybko w stronę bramy, ale ta została zamknięta. Dziewczynka zaczęła uderzać w nią energicznie
- Mamo? Mamo! MAMO!!!!! – krzyczała, płacząc.
„Biegnij przed siebie tak długo i tak daleko jak tylko możesz… córeczko”
Słowa matki zadźwięczały jej w uszach. Dziewczynka poderwała się więc znów do biegu, ignorując ból rozpływający się w sercu. Gdy opuściła hall dungeonu, prawdziwy świat uderzył w nią całą mocą. Musiała zmrużyć oczy, bo słońce niemal wypalało wzrok, który nigdy nie zmierzył się z tego typu blaskiem. Po chwili jednak oswoiła się z jasnością. Ciepło otuliło jej członki. Dziewczynka wyciągnęła ręce przed siebie, usiłując pochwycić ciepłą świecącą kulę. Stawała na palcach, ale ta jednak była bardzo bardzo wysoko.. Nagle jej zainteresowanie przyciągnął mały ptaszek siedzący na gałązce i śpiewający pięknie. Dziewczynka wytarła mokre od łez oczy i pobiegła w stronę zwierzątka. Ten jednak przestraszony ruchem uciekł, zostawiając małą samą. Usłyszała ludzkie głosy. Pamiętając co najczęściej oznaczają,  ukryła się w najgłębszym cieniu, gdzie wkrótce zmęczona rozpaczą i niepewnością , zasnęła… Gdy ocknęła się słońce chowało się już za horyzontem…  Rozejrzała się przestraszona. Było cicho…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz