czwartek, 5 marca 2015
Luka
- Za przeproszeniem... - Zai położył rękę na ramieniu Zeta, a drugą wyciągnął kolejnego wing of goddess i zgniótł go. Przestrzeń wokół nich załamała się na moment. W mgnieniu oka otoczył ich pustynny żar. Piasek wokół, słońce grzejące w głowę oraz jakby fatamorgana Filli rozpościerająca się w oddali - ughhh nie tęskniłem za tym - marudził pod nosem Mag - to chyba było gdzieś tu.. - ruszył szybkim krokiem w kierunku przeciwnym stolicy Elfów.
Przez pierwsze kilka minut Zetsu był zdezorientowany, spodziewał się raczej chłodniejszych klimatów Vales, bo tam przecież zmierzali. Po dłuższej wędrówce truchtem postanowił nieco spowolnić elfa i zadać nurtujące go pytanie - Dokąd właściwie nas prowadzisz? Spodziewałem się wycieczki do Hilwen.
- Hm? Mówiłem, że muszę po coś skoczyć. Chcę się przygotować, na wszelki wypadek... Ten koleś jest nieprzewidywalny.. Do Hillwen pójdziemy za moment~ bo już jesteśmy na miejscu - wskazał ręką na obóz sporych rozmiarów, położony wokół wejścia do Longa dungeon - mam tylko nadzieje że nie będą sprawiać problemów - dodał ocierając pot z czoła.
Wokół dunga, gdzie normalnie było pusto, a wiatr formował fałdy na górach z piasku, teraz roiło się od olbrzymich namiotów, golemów różnego rodzaju i wielkości oraz alchemików w mundurach. W kierunku przybyszów zbliżyła się trójka osobników: dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn i jedna niezbyt wysoka elfia dziewczyna . Wszyscy mieli ze sobą cylindry, wliczając w to pozłacane Rebisy. Jeden z jegomości spojrzał groźnie na maga.
- Halt! Na mocy dekretu wydanego przez królestwo Aliech oraz za zgodą władz Filii ten teren znajduje się aktualnie pod jurysdykcją Trzeciego Regimentu Królewskich Alchemików i będzie niedostępny przez następne 4 dni - Alchemik wyrzucił z siebie formułkę jednym tchem - Precz stąd, bo inaczej będziecie mieć problemy.
- Zaprowadźcie mnie do niejakiego Luka - rzekł mag udając że nie słyszy gróźb - spieszy mi się.
Zet powoli cofnął się kilka kroków. Widząc te wszystkie golemy wiedział, że to spotkanie będzie miało zły obrót.
- Heee? A kim ty niby jesteś? Wynośc- ! - mężczyzna przerwał tuż po tym jak mała elficzka kopnęła go w kostkę u nogi
- Kretynie, nie słyszałeś co powiedział kapitan? Mamy wpuścić takiego, który wygląda na maga, to był rozkaz
- Ah, coś wspominał - alch podrapał się po głowie, kopniak dziewczyny widocznie nie zrobił na nim wrażenia - Ale pani vice-kapitan! Mimo wszystko oni są uzbrojeni,! Szef jest zbyt nieostrożny i ufa podejrzanym typom
- W sumie może masz rację- dziewczyna się zawahała - Musicie oddać broń jeśli chcecie się z nim spotkać
- Nie oddam broni - odpowiedział Łucznik pewnie i bez namysłu, patrząc w stronę "sterty" golemów, niemal wyzywająco
Elf podrapał się po głowie, patrząc na Zeta i zwrócił się w stronę dziewczyny - nie da rady go tu zawołać? To całe przeszukiwanie i w ogóle będzie trwać za długo
Mężczyźni stanęli na przeciw przybyszów.
- Nie wykonasz polecenia, to masz kłopot koleżko - alch ustawił się w standardowej pozycji RA - Dalej nie przejdziecie
- Takie procedury, to wam zależy nie nam - rzuciła elficzka, gdy nagle za jej plecami z dunga zaczęła się wyłaniać postać młodego chłopaka. Był półnagi(miał na sobie tylko białe spodnie pobrudzone już całkiem od piasku i okulary przeciwsłoneczne). Nie miał poza tym nic, żadnej broni, czy to cylindra czy nawet zwykłego daggera. Był cały spocony, widać było, że temperatura mu nie sprzyja.
- Zaraaaaz umręęęęę - chłopak wydał z siebie jęk - Niech ktoś mnie zmrozi frozen blastem, błagam... - Podszedł do stołu, na którym leżała para zwykłych cylindrów i kryształów, całkowicie ignorując całe zamieszanie. Trójka alchemików jak z automatu odwróciła się plecami do przybyszów i zasalutowała.
- P-pan kapitan? M-ma pan przerwę? - ton mężczyzny zmienił się całkowicie w porównaniu do tego którym zwracał się do nieznajomych. Chłopak założył cylinder i załadował parę kulek ze sprężoną wodą, następnie wypalił w powietrze.
- Wah, od razu lepiej - przeczesał ręką jasne włosy i jego wzrok powędrował na elficzkę - Hmm? Coś nie tak vice-kapitan Liese?
- Kapitanie! Ci mężczyźni... - kiwnęła głową w ich stronę
Oi Luk - rzucił Zai omijając tamtą trójkę i szybkim krokiem zbliżył się do niego - czy alchemicy zawsze muszą tak wszystko utrudniać? - podniósł rękę, wymamrotał krótkie zaklęcie i w jego dłoni pojawił sie masywny kawałek lodu - masz przytulankę - rzucił go w stronę alchemika
- Uh. Dzięki - Kapitan, przyłożył lód do czoła - Jak wy możecie wytrzymać w tych mundurach, roztopicie sie zaraz...- rzekł do podwładnych. Minęło parę chwil zanim do alchemików dotarło to co się właśnie wydarzyło. Jakiś mag przemknął obok nich i wykonał tak bezczelny gest wobec ich kapitana
- TY DRANIU! JAK ŚMIESZ! - alchowie złapali maga za ramiona
- Już, już spokojnie - powiedział chłopak polubownie, trzymając nadal lód przy czole - Masz tupet, Zail, przez siedem miesięcy nie wyślesz nawet sowy. Dopiero gdy czegoś potrzebujesz to przypominasz sobie o moim istnieniu, hm?
- Słyszałem że dość zajęty byłeś więc nie chciałem przeszkadzać - dziwnym, płynnym ruchem Zai wyswobodził sie z uchwytu i kontynuował jakby nigdy nic - Sytuacja teraz jest dość nieciekawa, więc musiałem działać - rozejrzał się wokół - kapitan hm? Widzę że ładnie se radzisz. I to całkiem na luzie - założył ręce i zerknął na buzujących gniewem alchemików za nim - mogę Cie odwiedzać o wiele częściej~....jak dożyjemy. - zmrużył jasne oczy
- Słyszałem, że też nieźle sobie radzisz - Luk machnął ręka w stronę podwładnych, aby się odsunęli - Mamy trochę na stanie tego co chcesz. Podszedł do jednego z worków leżących koło namiotu i wyciągnął z nich parę sztuk błyszczących strzał i wręczył je magowi - Tyle starczy, nie? To wszystko?
- Ooo masz tego sporo widzę - Mag wsadził je w kieszeń robe - powinno styknąć, dzięki - elf zastanowił się przez chwilę - Hmm.. mieliście może jakieś raporty dotyczące niejakiego Reseliana ostatnio? Potrzebuje tyle info ile się da na jego temat. Bestia niebezpieczna... i jeśli okaże się że jest tam gdzie myślę że jest... to bardzo możliwe że widzimy się ostatni raz - podniósł ze stołu jakiś cylinder i zaczął mu się przyglądać.
- Reselian... - Królewski zastanowił się przez moment - Pierwszy i Drugi Regiment robią wokół niego sporo szumu, ale my się nim nie zajmujemy - Wzruszył ramionami.
- Liese, przyszedł już ten cholerny raport z Hillwen? - zwrócił się do podwładnej
- Nie, nadal nie, wysłaliśmy 4 sowę ponaglającą
- Co oni tam wyprawiają - chłopak spojrzał w stronę palącego słońca - No nic wracam do tego piekła, jeśli to wszystko
- Hillwen? - z cylindra który trzymał mag wypadła kulka - otrzymałem nieoficjalne informacje że on jest właśnie tam - wypadła następna kulka -...weźcie to ode mnie - odłożył cylinder z powrotem - ekhem.. Prawdopodobnie chce przejąć serce hillwen, tak samo jak chciał to zrobić w shyllien. Tylko że tym razem nas tam nie ma. Nikt nie ostrzegł Gigantów i zapewne wielu ludzi. Jeśli rzeczywiscie tam jest.. wszyscy są już martwi. Nic dziwnego że nie macie raportu. Nie chcę iść przeciw niemu, i temu jego...wytworowi, nieprzygotowany - wyjął po jednej strzale z każdego rodzaju, z tych które przed chwilą dostał. Położył je na ziemi i rzucił krótkie zaklęcie. Wynikiem był krótki oślepiający błysk światła i błskająca nieskazitelną bielą strzała leżąca u jego stóp - Ale myślę że z tym da rade go uszkodzić
Kapitan zaśmiał się lekko widząc potyczkę maga z zwykłem cylindrem.
- Na co ci to? - spytał - Jeśli to co mówisz jest prawdą... - alchemik się zamyślił i wyszeptał sam do siebie - He.. niezła wymówka żeby się stąd wyrwać. - Kryminaliści średnio go interesowali, ale lepsze to nic szukanie tych zmutowanych shylien kryształów w taki upał. Szybko zerknął na podwładną i uśmiechnął się. Musi ją teraz jakoś zgrabnie omamić. - Ta sprawa mnie bardzo niepokoi pani vice-kapitan, jeśli naprawdę coś się tam dzieje nie możemy tego zlekceważyć. Hmm, proszę spakować moją torbę z potionami, sprawdzę osobiście co jest grane. A i nie dotykajcie demoników, wciąż je badam.
- Czy to konieczne? To tylko plotki - elfka spojrzała się ponownie na maga - I czemu pan mu ufa? Wezmę odział i my to sprawdzimy. Proszę nie marnować czasu na takie błahe sprawy
- Nie - Kapitan odpowiedział najbardziej stanowczym tonem jaki tylko umiał z siebie wydobyć - W Hillwen był już mały odział, a teraz nie przysyłają raportów. Jeśli naprawdę coś im się stało muszę sprawdzić to sam, możecie później do mnie dołączyć gdy już się zbierzecie.
- Hoo? Idziesz z nami? No akurat teraz jak już miałem znikać. Pakuj się szybko~ - Nie bardzo zaskoczony Zailen zaczął iść w stronę Zeta - a i lepiej się ubierz~ - wręczył Zetowi strzałę - miej ją w pogotowiu w razie czego - wyciągnął wing of goddess i czekał aż Luk się przygotuje.
Zajęło zaledwie 5 minut, aby bagaż był gotowy. -- Potki są, herby są, bandaże są - alchemik zaczął wyliczać - Hmm, kryształy są... chyba tyle starczy Zagwizdał, a sekundę później pojawił się obok niego duży zielony dywan. Chłopak zrzucił na niego plecak i odwołał. Następnie się ubrał(mimo, że był na skraju udaru) w coś cieplejszego(w końcu to Vales), a potem założył na plecy coś, co przypominało biały battle mandolin. Z taką różnicą, że na dole pudła rezonansowego miało wielkie dymiące czerwone oko. - Skoro to tylko plotki, nie będę brał tych mocniejszy cylindrów - powiedział przymierzając jeden ze stołu i spojrzał się w stronę maga - To chyba tyle
Zai gestem nakazał by oboje się go złapali. Puścił oczko do elfki i ułamek sekundy później cała trójka zniknęła z pustyni. Z jasnego słońca i żaru, przenieśli się w ciemne i zimne miejsce. Ich oczy nie były przyzwyczajone do ciemności więc nie widzieli nic przez pierwsze kilka sekund - tylko postarajcie się być cicho - wyszeptał mag i wzdrygnął się przez spadek temperatury - nie wiem czy giganci nie będą mnie chcieli powiesić za łeb jak zobaczą, że tu jestem. I uprzedzając wasze pytania.. jesteśmy już wewnątrz kopalni. Nie łatwo wejść tu komuś takiemu jak ja, nie przyciągając setek oburzonych spojrzeń.. więc ja se wejście zrobiłem tu. Jesteśmy na poziomie B1. Tutaj jest zawsze najmniej osób, a mutanty tu nie przychodzą. Jednak mimo tego jest za cicho... - po kilkunastu sekundach, gdy oczy przyzwyczaiły się do półmroku, elf wyszedł z małego wyżłobienia w ścianie w którym się znajdowali i zaczął się rozglądać - nie widzę nikogo, tak nie powinno być - zwrócił się w stronę Luka - ile osób tu wysłałeś?
Luk lepiej znosił zimno niż ciepło, dlatego też nagła zmiana temperatury nie wywołała aż takiego szoku termicznego, który mógłby go powalić. Rozejrzał się przez chwile, gdy już jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności. - O ile pamiętam był zespół badawczy składający się z 5 albo 6 osób - zaciął się przez chwilę i zerknął kątem oka na jegomościa z którym przyszedł mag - Mieli sprawdzać czy te Suntouched Shyllien kryształy, które teraz się wydobywa z terenów wokół Filii mogą przynieść jakąś korzyść dla królestwa - Wyciągnął z kieszeni munduru mały fioletowy kamień. Różnił się odrobinę od zwykłego shyllienu. - Znaleźliśmy więcej fragmentów - pokazał kryształ towarzyszom - Dlatego potrzebowaliśmy raportu czy jest jakiś postęp w badaniach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz