Elf zwinnym ruchem zabrał kamień i zaczął go przewracać w palcach - aa to to - rzucił go z powrotem Lukowi - więc to po to tam jesteście. Będę musiał sobie zebrać trochę takich. Energia słoneczna jest zadziwiająco podobna do tej z Eweci, mimo że nie da się nią manipulować jak maną. Może uda mi się z tym złożyć jakiś ciekawy wand... te stare już są podniszczone trochę - wyjął jeden z ice wandów i przyjrzał się uszczerbkom - ah, a jak wam się uda znaleźć zastosowanie tych kamieni w alchemii...... nie wysadźcie całego miasta czy coś - schował wanda i podszedł do ściany, położył na niej rękę. Część, jakby się rozpłynęła, powstała dziura szła prawie pionowo w dół - mam tu szybką drogę na najniższy poziom - tu spojrzał na towarzyszy - raczej nie da rady się tędy zakraść... przynajmniej wam. Idziemy, czy chcecie szukać innych tuneli?
- Jak uważasz - Luk wzruszył ramionami - Tak długo jak nie prowadzi nas w środek stada bizonów czy golemów, każda droga mi odpowiada. Alch na chwile złapał za siodełko instrumentu, który trzymał na plecach, ale ostatecznie je puścił. Skoro według maga mają być dyskretni to jeszcze nie czas na koncert.
Łucznik milczący dotychczas i obserwujący poczynania maga i alchemika postanowił zabrać głos w tej sprawie.
-Zailen, pójdę inną drogą i wtopię się w tłum tak, jak planowałem, a jeżeli mamy się teraz rozdzielić, to czas zostawić dla was moje drugie ja. - wyciągnął błyszczącą strzałę którą na szybko druid sporządził kilka chwil przed przybyciem do Hilwen - A co do tej strzały... masz jakiś łuk?
Mag wytrzeszczył oczy - to ty łuku nie masz?! - złapał się za twarz - Mogę coś skombinować, ale na pewno nie będzie taki dobry jak twój - "napisał" w powietrzu wiadomość i ją wysłał - Zanim dostanę informację, że jest gotowy, przygotuję ci duszę - Elf usiadł na ziemi, zamknął oczy i ułożył ręce razem w formę kielicha - nie przestraszcie się zbytnio - w jego rękach zaczęło pojawiać się wiele małych czarnych kulek. Na początku, zwyczajnie latały przy sobie, zderzając się delikatnie. Po chwili zaczęły drgać niespokojnie, łącząc się w większe. Gdy zostało ich 5, kulki te zaczęły się zniekształcać, wydając różne odgłosy miejscami podobne do krzyku. Jakby były torturowane. Kłęby dymu ciągle unosiły się w górę, tworząc podobiznę ognia. Gdy zostały 2 kulki, elf otworzył oczy - hoo, załatwili to dość szybko - uchwycił obydwie dusze w jednej dłoni, a w drugiej zgniótł zmodyfikowane wing of goddess, na jego miejscu pojawił się short bow. Zai przemilczał i rzucił łuk Zetowi po czym wrócił do łączenia kulek - teraz najtrudniejsza część - ponownie zamknął oczy, złapał po kulce w obu dłoniach i wykonując skomplikowane ruchy palcami i rękoma zaczął dopasowywać je do siebie. Dźwięki wydobywające się podczas procesu były coraz intensywniejsze. W końcu, po paru chwilach pojawił się owoc jego pracy: czarna sfera idealnie mieszcząca się w dłoni, spokojnie uwalniająca z siebie delikatne kłębki dymu. Chłopak czuł, że nie jest doskonała, ale powinna wystarczyć. Wyciągnął rękę w kierunku Zeta - użyj jej jak najszybciej, tak nienaturalna dusza szybko ulega degradacji. Obstawiam że klon będzie..użyteczny tylko przez kilkanaście minut.
Zet nawet nie starał się chwycić rzuconego w jego stronę short bow'a. Ten zwyczajnie odbił się i wylądował pod stopami doplera. -... Jaja sobie robisz, patykiem nic nie zdziałam. - bacznie obserwował poczynania elfa, na którego prośbę zareagował natychmiast. Delikatnie chwycił sferę oburącz. Już po chwili , obok łucznika stał drugi, taki sam, identyczny. Pojawił się wraz ze zniknięciem czarnej sfery. Wydawało się, że był tam z nimi od początku i nie było sposobu na rozróżnienie jednego od drugiego. Oboje zgodnym chórem powiedzieli - To macie jakiś porządny łuk?
- Uhh.. a co żeś zrobił z tym co ci dałem w Shyllien...? - spytał Zai porównując zmęczonym wzrokiem Zeta i jego klona - nie mam drugiego takiego - spojrzał na Luka szukając jakiś oznak chęci pomocy ale nie dostrzegł żadnych - jedyny archer jakiego znam który ma łuk o porównywalnej sile jest... - ponownie zerknął na Luka - nie ma szans.. to stworzenie jest zbyt uparte i leniwe.. Jak my w ogóle możemy nazywać się rodzeństwem. Każde z nas jest inne...
Luk patrzył niewzruszony na wymianę zdań miedzy magiem i zamaskowanym mężczyzną, jakby przez chwilę był nieobecny. - Nie wiem czy byłaby szczęśliwa, że tak się o niej wyrażasz Zail, Alch podrapał się po głowie i poprawił okulary przeciwsłoneczne, które nadal miał na nosie, mimo ciemnicy. - Myślisz, że on - kiwnął głową w stronę nieznajomego dla siebie osobnika i jego klona - dorównuje JEJ umiejętnościami?
- hahahah, sama się często tak nazywa. Najwyżej dam jej czekoladę jak sie fochnie i znowu będę kochanym braciszkiem - pokiwał sobie głową - co do umiejętności... ciężko przyrównać. Ich style są zupełnie inne. Różnica jest taka, że ona by nie miała nic przeciw używaniu takiego łuku.. póki byłby - zakaszlał wymownie - niebieski. Broń nie ma znaczenia jeśli masz wystarczająco umiejętności - znowu sobie pokiwał.
- Tu nie chodzi o kolor! Strzała która mi dałeś jest za długa na ten łuk! Oczywiście da się tak strzelać, ale mam tylko jedną, więc wolałbym trafić. - podirytowany i zdziwiony luźną rozmową, w takiej sytuacji, westchnął i położył rękę na swoim drugim "ja" - On pójdzie z wami, wystarczy, że pójdzie, a łuk potrzebuję po prostu nieco dłuższy.
Doppel powoli przekręcił głowę w stronę Zeta, po czym ją wyprostował z powrotem. Zai widząc to ucieszył się lekko, wiedząc, że nie powinien sprawiać zbyt wielu problemów - mały łuk łatwiej ukryć, da to możliwość ataku z zaskoczenia. Poza tym, chyba każdy byłby w stanie trafić w taką kupę kamienia. Ja ci lepszego nie załatwię, bo skończyły mi się wingi. No i oczywiście istnieje możliwość, że nie będziesz musiał wcale strzelać. Jak nasz plan się powiedzie - urwał na chwile, zerknął na towarzyszy - dobra, szkoda czasu lecimy! - pociągnął doppela i Luka i zeskoczył z nimi w tunel.
Wyraz twarzy Luka, z typowej - zamyślonego alcha, zmienił się nagle w "u wut face"-. Chwilkę po tym leciał w dół. Do podłoża pozostało jakieś 20 sekund lotu. - Ostrzegłbyś chociaż - rzucił, jakby nigdy nic i zaczął ładować amunicję do cylindrów.
Trzymając pod pachą pasywnego klona, Zai odwrócił głowę do Luka i stwierdził, że nie musi się nim przejmować - chciałem cię czymś trochę pobudzić - spojrzał ponownie w dół i wymamrotał krótkie zaklęcie. Prędkość z jaką mag spadał zaczęła miarowo zwalniać, co pozwoliło mu wkrótce delikatnie opaść na podłożu. Postawił obok klona, który jakby nie zauważył całej tej sytuacji.
Luk odczekał, aż pozostała dwójka go wyprzedzi, aby mieć pole do manewru. Po załadowaniu paru kulek do obu cylindrów zaczął z nich uwalniać zlodowaconą wodę w stronę ścian, w taki sposób, że wyglądało to tak jakby zsuwał się po bardzo grubej lodowej linie. Regulował gęstość lodu, aby kontrolować szybkość spadania, bo i towarzysze mogliby wpaść w zasięg sopla. Gdy mag już wylądował, Alchemik przyspieszył tempo, zeskoczył na ziemię i rozejrzał się w poszukiwaniu szmaragdowych zwierzątek.
Zai stał wgapiony w odległe postacie poruszające się we wszystkie strony. Poza olbrzymimi złożami hillwenu o zadziwiająco niskiej ilości mutantów, jego wzrok przykuła figura lodu wielkości człowieka - on gdzieś tam jest.. - wyszeptał poważnym głosem. Stanął na wprost klona i zaczął do niego mówić dominującym tonem - zwyczajnie idź koło nas, nie wydawaj dźwięków, nie rób nic. Po prostu bądź blisko mnie. - ten przechylił głowę w bok i rozejrzał się dookoła jak lekko wstawiony Łucznik, po czym powoli skinął głową. Elf zwrócił się do alchemika - oryginalnie nasz plan nie wymaga od nas żadnej agresywnej akcji, więc poczekaj z wysadzaniem ich w powietrze, póki co. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Pytania?
- Hmm, to te pogłoski są jednak prawdziwe Luk skupił wzrok na lodowej figurze. Potem rozejrzał się po okolicy. - Nie wyglądają na pracujących tu Giantów, myślisz że dadzą się aresztować? - zażartował.
- Heheh - zachichotał mag, rozluźniając się trochę - pewnie, sami się zakują i w ogóle... nie wiem co wy tam dalej z nimi robicie. Ale... - ostrzegawczo uniósł palec - jeśli będzie tam jakaś fajna elfka to pozwolisz, że ją przeszukam osobiście co~?
- Dobrze, że to "małe uparte coś" tego nie słyszy - Luk zaśmiał się cicho - Marnie byś skończył...
- Oj no nie mogę pomarzyć?~ - Mag poprawił sobie fryzurę - no to... idziemy. - poprowadził pozostałą dwójkę w stronę tłumów, wcale nie próbując nawet ukryć swojej obecności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz