Powracamy do starego wątku z Reselianem, poprzednia część znajduje się tu:
***
Przechodzili obok pracowników zajętych wykopaliskami, jak gdyby nigdy nic. Nikt nie zwracał na nich uwagi - myślisz, że aż tak naturalnie się zachowujemy? - Mag szepnął Lukowi, ponownie spoglądając w stronę lodowej figury, po czym przyspieszył kroku by jak najszybciej się do niej zbliżyć. Zmrużył oczy mając wrażenie że skądś zna zamrożoną osobę. Gdy podszedł na tyle blisko, że mógł dotknąć jej ręką, rzucił poważne spojrzenie Lukowi - ..... myślisz, że to JEGO robota?
Dwóch dryblasów podbiegło pospiesznie do lodowej rzeźby. - Hej! Szef mówił, że ma tak stać! - drugi stanął pomiędzy przybyszami, a rzeźbą - Tak ma tu stać zamrożona dalej, my pilnujemy. - zachowywali się spokojnie, nie uważali przybyłych za wrogów, jedynie wykonywali swoją pracę.
- Aaa właśnie szukamy szefa, myśleliśmy że tu będzie, wiecie gdzie teraz jest? - rzucił Zai 'naiwnym' głosem, mierzwiąc swoje włosy, jednocześnie wpatrując się w oczy jednego z nich przeszywającym spojrzeniem.
- Jest tam - dryblas wskazał palcem klatkę z golemem - Ale jak nie macie emerald core nawet nie podchodźcie, zapędzi was z powrotem do roboty nie ma co. - drugi dodał od siebie - Aaa-aa wypłata będzie jak zawsze po skończonej pracy. - pierwszy aż się zapowietrzył wymawiając te słowa. Elf zerknął w stronę klatki. Rzeczywiście, stała tam samotna postać
- dzięki za pomoc chłopaki - chciał spytać o coś jeszcze, ale mimo, że wyglądali na tępe osiłki, mogłoby się to wydać podejrzane. Więc pociągnął za sobą Alcha i Dopplera i ruszył w kierunku klatki. Po przejściu paru metrów już otworzył buzię z chęcią spytania towarzysza o opinię co robić teraz, ale stwierdził, że to bezcelowe bo i tak nie uzyska odpowiedzi. Szli tak więc dopóki nie stanęli naprzeciw owej postaci.
- ............. - wyglądało na to, że ten dalej ich nie zauważył.
Nieostrożność strażników zbiła Luka nieco z tropu. Chciał coś powiedzieć, ale stwierdził, że zostawi jednak to magowi. Alch wyglądał trochę bardziej "podejrzanie", nawet od elfa. Podążał za towarzyszem, aż doszli do klatki.
- Fajny golem - szepnął Luk - Ale wydaję mi się, ze widziałem już chyba takiego gdzieś...
- Zgadza się, podobne są na Belvast tylko słabsze. Ten materiał jest twardszy. - Reselian jakby przebudził się z transu i przyjrzał się trójce nieznajomych - Nie wydaje mi się żebym was zatrudniał. - powiedział całkiem innym tonem, z szerokim szyderczym uśmiechem - Ten elf może potwierdzić, w końcu prawie zniszczył jednego kwarcowego golema. - z pogardą spojrzał na Luka - Widzę że królewskie śmiecie znów wtykają nos w nie swoje sprawy. Tym razem niczego wam nie oddam. - na końcu zaś skupił wzrok na zamaskowanym - A ty jesteś bezczelny - oskarżycielsko wycelował w niego palec - ukrywasz się za maską i nawet się ze mną nie przywitasz - na jego twarz wkrótce jednak powrócił uśmiech - Nareszcie wszystkie składniki na miejscu, czas rozpocząć eksperyment! - rozłożył ręce i zakręcił się wokół własnej osi jak balerina.
- Też miło Cię znów widzieć - Mag wystawił rękę przed Lukę sugerując mu, by ten pozostawił mu rozmowę - dalej zajmujesz się tym... kombinowaniem? Wiesz, że utrudniasz tym życie wielu osobom - wskazał kciukiem przez ramię na zamrożoną postać - np tej 'prawie' niewinnej istotce. Wiesz jak ciężko podziwiać wdzięki przez taki kawałek lodu?
- Ten kawałek lodu należy do mnie i jeśli chcesz go zabrać ze sobą, to musisz dać mi coś w zamian. - przeszywał elfa swoim niegodziwym wzrokiem - Wiesz CO mam na myśli prawda? - ponownie spojrzał na zamaskowanego z uśmiechem - Widzę, że kolejna porażka nauczyła cię pokory i milczenia. Czyżby ktoś ODCIĄŁ, CI JĘZYK? Hahahahahah. Miałem niezły ubaw patrząc jak Ruairi tobą pomiata. To jak dacie mi to czego chcę? - zwrócił się z powrotem do Maga
Klon jakby nie spokojnie się zatrząsł, ale Zai szybko go powstrzymał ręką i pokręcił głową - spokojnie.. - zwrócił się do oponenta - nawet jeśli bym ci to dał.. jesteś pewny, że możesz nad tym zapanować? Ta moc nie jest dla wszystkich, nie wszyscy są w stanie ją kontrolować.
Luk całkowicie ignorując wymianę zdań miedzy starymi "znajomymi" przykucnął przy klatce i zaczął dogłębniej studiować golema. Jednak po paru chwilach odkrył, że konstrukcja nie jest tak zaawansowana jakiej się spodziewał. -Zapewne materiał na jakiś większy model - pomyślał alch i odwrócił się w stronę Zaila oraz klona - A więc to o niego ci chodziło, hm...
- Skoro już o to pytasz.... - Reselian przygotował cylindry do załadunku - Nie testowałem go jeszcze na nikim. Chcecie zobaczyć go w akcji czy dacie mi po dobroci TO! czego JA! chcę. - spoważniał, widać było że irytują go pytania na które odpowiedź była oczywista, rozmawiali z nim "długo" jak widać "zbyt długo" przeciągali - Kiedy ja czegoś chcę to to dostaję. nigdy nie było inaczej, więc oddaj po dobroci lub giń. - stał nieruchomo, gotowy na reakcję przybyszy.
Luk zerknął skołowany na maga. Nagle zrobiło się dość poważnie - Teraz ja mam pytanie panie Ro-, Ra- Rezonans - alch zwrócił się do drugiego alchemika - Wie pan może gdzie znajdę moich ludzi? Powinni być tutaj...
- Wiedziałem, że alchemik będzie pierwszym który poprosi o pokaz moich umiejętności. Klein! Daj te emerald core! - z tunelu rojącego się od przeszukujących sterty gruzu pachołków Resenliana wybiegł ten którego awansował na nadzorcę. - Yy-y-y Ta?! Już dajee. - wyciągnął z kieszeni płaszcza szmaragdowy kamień i podał szefowi - Odsuń się teraz i podziwiaj perfekcję stworzenia. - załadował do cylindra jeszcze kilka innych kulek wraz ze szmaragdową - Powst-a... - coś przerwało jego donośny głos, właściwie nie coś tylko ktoś. Klein stał za szefem ze specyficznym oburęcznym mieczem, od którego biło jasne światło. Część klingi wystawała z piersi Resenliana. Czarne robe które na sobie miał, stawało się jeszcze bardziej czarne, mokre w miejscu przebicia.
- Zaskoczyłeś mnie, Ekharcie. - głos Alchemika nie był już tak dźwięczny i klarowny - Czyżbyś zapomniał o tym co czeka cię po mojej śmierci? Nie boisz się już konsekwencji swojej zemsty? .... No tak Ruairi wciąż jeszcze żyje. Co jest z tobą, powiedz coś do ojca. - Za Resenlianem nie stał już Klein tylko Zetsu dzierżący miecz bogini. Pchnął go głębiej, chrzęst kości i przecinanego mięsa był wyraźnie słyszalny. - Nie zawaham się ochraniać tych, których kocham. Nawet za cenę własnego życia! - krzyknął naciskając mocniej na ostrze.
Klon widząc co jego twórca robi, nie był w stanie nad sobą zapanować i również skoczył do przodu wyciągając miecz i przebijając od boku przeciwnika. Widząc pędzącego klona, Zai próbował go powstrzymać, ale ten wpadł w totalną furię - ugh.. wiedziałem, że nie będzie idealny - pomyślał, obserwując całe zdarzenie. Skrzywił się i stał tak nie wiedząc co ma robić dalej.
Drżącą ręką Resenlian złapał klona i zaczął chichotać - hahah... HAHAHAH.. dzięki za pomoc.. - po wymówieniu tych słów, ciało klona oraz jego miecz zabłysnęły i zamieniły się w olbrzymi czarny płomień, który pokrył Alchemika. Po chwili zgasł i znajoma wszystkim obecnym fala uderzeniowa rozeszła się wokół Resenliana. Cała trójka została odepchnięta. Po opadnięciu dymu, ich oczom objawił się Alchemik w formie pół-boga. Z jego ciała wciąż wystawała klinka miecza. Wyciągnął go jednak pewnym ruchem, odrzucił na bok i patrzył jak śmiertelna rana goi się w kilka sekund.
Dwóch dryblasów podbiegło pospiesznie do lodowej rzeźby. - Hej! Szef mówił, że ma tak stać! - drugi stanął pomiędzy przybyszami, a rzeźbą - Tak ma tu stać zamrożona dalej, my pilnujemy. - zachowywali się spokojnie, nie uważali przybyłych za wrogów, jedynie wykonywali swoją pracę.
- Aaa właśnie szukamy szefa, myśleliśmy że tu będzie, wiecie gdzie teraz jest? - rzucił Zai 'naiwnym' głosem, mierzwiąc swoje włosy, jednocześnie wpatrując się w oczy jednego z nich przeszywającym spojrzeniem.
- Jest tam - dryblas wskazał palcem klatkę z golemem - Ale jak nie macie emerald core nawet nie podchodźcie, zapędzi was z powrotem do roboty nie ma co. - drugi dodał od siebie - Aaa-aa wypłata będzie jak zawsze po skończonej pracy. - pierwszy aż się zapowietrzył wymawiając te słowa. Elf zerknął w stronę klatki. Rzeczywiście, stała tam samotna postać
- dzięki za pomoc chłopaki - chciał spytać o coś jeszcze, ale mimo, że wyglądali na tępe osiłki, mogłoby się to wydać podejrzane. Więc pociągnął za sobą Alcha i Dopplera i ruszył w kierunku klatki. Po przejściu paru metrów już otworzył buzię z chęcią spytania towarzysza o opinię co robić teraz, ale stwierdził, że to bezcelowe bo i tak nie uzyska odpowiedzi. Szli tak więc dopóki nie stanęli naprzeciw owej postaci.
- ............. - wyglądało na to, że ten dalej ich nie zauważył.
Nieostrożność strażników zbiła Luka nieco z tropu. Chciał coś powiedzieć, ale stwierdził, że zostawi jednak to magowi. Alch wyglądał trochę bardziej "podejrzanie", nawet od elfa. Podążał za towarzyszem, aż doszli do klatki.
- Fajny golem - szepnął Luk - Ale wydaję mi się, ze widziałem już chyba takiego gdzieś...
- Zgadza się, podobne są na Belvast tylko słabsze. Ten materiał jest twardszy. - Reselian jakby przebudził się z transu i przyjrzał się trójce nieznajomych - Nie wydaje mi się żebym was zatrudniał. - powiedział całkiem innym tonem, z szerokim szyderczym uśmiechem - Ten elf może potwierdzić, w końcu prawie zniszczył jednego kwarcowego golema. - z pogardą spojrzał na Luka - Widzę że królewskie śmiecie znów wtykają nos w nie swoje sprawy. Tym razem niczego wam nie oddam. - na końcu zaś skupił wzrok na zamaskowanym - A ty jesteś bezczelny - oskarżycielsko wycelował w niego palec - ukrywasz się za maską i nawet się ze mną nie przywitasz - na jego twarz wkrótce jednak powrócił uśmiech - Nareszcie wszystkie składniki na miejscu, czas rozpocząć eksperyment! - rozłożył ręce i zakręcił się wokół własnej osi jak balerina.
- Też miło Cię znów widzieć - Mag wystawił rękę przed Lukę sugerując mu, by ten pozostawił mu rozmowę - dalej zajmujesz się tym... kombinowaniem? Wiesz, że utrudniasz tym życie wielu osobom - wskazał kciukiem przez ramię na zamrożoną postać - np tej 'prawie' niewinnej istotce. Wiesz jak ciężko podziwiać wdzięki przez taki kawałek lodu?
- Ten kawałek lodu należy do mnie i jeśli chcesz go zabrać ze sobą, to musisz dać mi coś w zamian. - przeszywał elfa swoim niegodziwym wzrokiem - Wiesz CO mam na myśli prawda? - ponownie spojrzał na zamaskowanego z uśmiechem - Widzę, że kolejna porażka nauczyła cię pokory i milczenia. Czyżby ktoś ODCIĄŁ, CI JĘZYK? Hahahahahah. Miałem niezły ubaw patrząc jak Ruairi tobą pomiata. To jak dacie mi to czego chcę? - zwrócił się z powrotem do Maga
Klon jakby nie spokojnie się zatrząsł, ale Zai szybko go powstrzymał ręką i pokręcił głową - spokojnie.. - zwrócił się do oponenta - nawet jeśli bym ci to dał.. jesteś pewny, że możesz nad tym zapanować? Ta moc nie jest dla wszystkich, nie wszyscy są w stanie ją kontrolować.
Luk całkowicie ignorując wymianę zdań miedzy starymi "znajomymi" przykucnął przy klatce i zaczął dogłębniej studiować golema. Jednak po paru chwilach odkrył, że konstrukcja nie jest tak zaawansowana jakiej się spodziewał. -Zapewne materiał na jakiś większy model - pomyślał alch i odwrócił się w stronę Zaila oraz klona - A więc to o niego ci chodziło, hm...
- Skoro już o to pytasz.... - Reselian przygotował cylindry do załadunku - Nie testowałem go jeszcze na nikim. Chcecie zobaczyć go w akcji czy dacie mi po dobroci TO! czego JA! chcę. - spoważniał, widać było że irytują go pytania na które odpowiedź była oczywista, rozmawiali z nim "długo" jak widać "zbyt długo" przeciągali - Kiedy ja czegoś chcę to to dostaję. nigdy nie było inaczej, więc oddaj po dobroci lub giń. - stał nieruchomo, gotowy na reakcję przybyszy.
Luk zerknął skołowany na maga. Nagle zrobiło się dość poważnie - Teraz ja mam pytanie panie Ro-, Ra- Rezonans - alch zwrócił się do drugiego alchemika - Wie pan może gdzie znajdę moich ludzi? Powinni być tutaj...
- Wiedziałem, że alchemik będzie pierwszym który poprosi o pokaz moich umiejętności. Klein! Daj te emerald core! - z tunelu rojącego się od przeszukujących sterty gruzu pachołków Resenliana wybiegł ten którego awansował na nadzorcę. - Yy-y-y Ta?! Już dajee. - wyciągnął z kieszeni płaszcza szmaragdowy kamień i podał szefowi - Odsuń się teraz i podziwiaj perfekcję stworzenia. - załadował do cylindra jeszcze kilka innych kulek wraz ze szmaragdową - Powst-a... - coś przerwało jego donośny głos, właściwie nie coś tylko ktoś. Klein stał za szefem ze specyficznym oburęcznym mieczem, od którego biło jasne światło. Część klingi wystawała z piersi Resenliana. Czarne robe które na sobie miał, stawało się jeszcze bardziej czarne, mokre w miejscu przebicia.
- Zaskoczyłeś mnie, Ekharcie. - głos Alchemika nie był już tak dźwięczny i klarowny - Czyżbyś zapomniał o tym co czeka cię po mojej śmierci? Nie boisz się już konsekwencji swojej zemsty? .... No tak Ruairi wciąż jeszcze żyje. Co jest z tobą, powiedz coś do ojca. - Za Resenlianem nie stał już Klein tylko Zetsu dzierżący miecz bogini. Pchnął go głębiej, chrzęst kości i przecinanego mięsa był wyraźnie słyszalny. - Nie zawaham się ochraniać tych, których kocham. Nawet za cenę własnego życia! - krzyknął naciskając mocniej na ostrze.
Klon widząc co jego twórca robi, nie był w stanie nad sobą zapanować i również skoczył do przodu wyciągając miecz i przebijając od boku przeciwnika. Widząc pędzącego klona, Zai próbował go powstrzymać, ale ten wpadł w totalną furię - ugh.. wiedziałem, że nie będzie idealny - pomyślał, obserwując całe zdarzenie. Skrzywił się i stał tak nie wiedząc co ma robić dalej.
Drżącą ręką Resenlian złapał klona i zaczął chichotać - hahah... HAHAHAH.. dzięki za pomoc.. - po wymówieniu tych słów, ciało klona oraz jego miecz zabłysnęły i zamieniły się w olbrzymi czarny płomień, który pokrył Alchemika. Po chwili zgasł i znajoma wszystkim obecnym fala uderzeniowa rozeszła się wokół Resenliana. Cała trójka została odepchnięta. Po opadnięciu dymu, ich oczom objawił się Alchemik w formie pół-boga. Z jego ciała wciąż wystawała klinka miecza. Wyciągnął go jednak pewnym ruchem, odrzucił na bok i patrzył jak śmiertelna rana goi się w kilka sekund.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz