niedziela, 22 października 2017

Słońce kołysze się w letnie dni


Powoli podniosła powieki. Spojrzenie zielonych oczu skierowała na sufit z drewnianych belek. Wciągnęła głęboko do płuc powietrze przesycone zapachem piekącego się chleba, po czym westchnęła. Nakryła się szczelniej kołdrą, chcąc złapać jeszcze te resztki przyjemnego rozleniwienia, nim zmuszona będzie wstać. Wyciągnęła ręce przed siebie, przeciągając się. Otwarła buzię, ziewając przeciągle. Następnie zwlokła się z łóżka. Podłoga, choć drewniana, była dość chłodna. Ranek w Tir Chonail był bardzo rześki. Chłód płynący od rzeki przyjemnie budził zmysły. Dziewczynka umyła się szybko, przebrała w coś, co znalazła w szafie i wyszła na zewnątrz. Mieszkała u Caitin.Przestąpiła właśnie próg jej piekarni, machając jej wesoło. Już czekały na nią ciepła jeszcze chałka i kakao. Noki usiadła przy stoliku, a Cait podała jej śniadanie. Dziewczynka szybko wzięła się za pałaszowanie go.

- Cait! - zawołała z buzią pełną słodkiej bułki - Twoje wypieki są niesamowite!!! - Oczy błyszczały jej nieukrywaną radością. Kobieta tylko zmierzwiła jej rude włosy. Kochała tę trzynastolatkę jak własną córkę.

- Jedz Noki, bo dziś czeka cię ciężki dzień. - Usiadła obok niej - Wczoraj mówiłaś, że Kapitan Luka ze swym oddziałem schodzi do Shadow Realmu, prawda? A do Taillteann daleka droga, a ktoś mi jeszcze obiecał, że nazbiera jajek - pstryknęła ją nieznacznie w zadarty nosek.

- Tak tak Cait! Pamiętam. Zaraz pójdę po jajka, i wezmę mleko, a potem, potem ruszę do Tail! - wypiła szybko kakao, odstawiając nieco zbyt mocno kubek na stół. - Myślisz, że Kapitan zmierzy się znów z Fomorami? Na pewno wróci zwycięsko! On zawsze wygrywa. Kiedyś wstąpię do RA! - Cait tylko się roześmiała, całując dziewczynkę w policzek.

- Oczywiście Noki. Z taką pewnością siebie, gdy tylko osiągniesz odpowiedni wiek, na pewno wstąpisz do oddziału Kapitana i inne dzieci będą spoglądać na ciebie z zazdrością.

- Nie jestem dzieckiem Cait - mruknęła, ale nie umiała się długo boczyć, więc uśmiech szybko wykwitł znów na jej twarzy. Wybiegła z piekarni, kierując się w stronę banku, gdzie gdacząc posilały się kury. Było słonecznie, choć chłodno. Noki czuła, że palce jej nieco sztywnieją, gdy przeszukiwała wilgotną wciąż jeszcze od porannej rosy trawę, w poszukiwaniu jajek. Prędko uzbierała całą kobiałkę. Wbiegła do piekarni, postawiwszy ją na dębowym blacie i jeszcze szybciej wybiegła. Pędziła ile miała sił w nogach. Wiatr rozwiewał jej rude włosy. Minęła skrzyżowanie w Dugald Aisle, kierując się w stronę kamieniołomów Sliab. Odgłos kilofów głuchym jękiem wypełniał dolinę, ale tym razem Noki nie miała czasu zatrzymać się i patrzeć jak alchemicy wydłubywali cenne kawałki skały z bogatych złóż. Stanęła na chwilę przed bramami Tailteann, usiłując złapać oddech. Czasu było niewiele. Za chwilę Kapitan z oddziałem ruszą w stronę altaru. Puściła się więc znów biegiem przed siebie. Eabha zawołał ją, ale zdawała się go nie zauważać. Przecięła miasto niczym ruda strzała, wybiegając zachodnią bramą. Wtedy zatrzymała się. Nogi się pod nią ugięły, gdy oko w oko stanęła z czarnym wilkiem. Te z reguły nie atakowały ludzi, jednak Noki na ich widok wpadała w panikę. Nie potrafiła przypomnieć sobie zdarzenia, które budziło w niej ten mrożący strach. Teraz także stała blada niczym ściana, spoglądając w oczy ogromnego basiora. Szczeknął w jej kierunku. Dziewczynka zacisnęła powieki, kuląc się w sobie. Już już widziała oczyma wyobraźni ogromne białe zębiska, zbliżające się w jej kierunku. Krzyknęła. Wtedy usłyszała, że wilk ucieka. Wciąż jeszcze drżąca ze strachu, podniosła się z ziemi, na której klęczała. Po bestii nie było śladu. Odetchnęła z ulgą. Wtedy uszu jej doszły wiwaty. Alchemicy już byli. Z zacięciem na twarzy wbiegła na polanę, na której stał altar. Ludzie zasłaniali cały widok. Próbowała się przepchnąć, by móc popatrzeć jak schodzą na dół, ale nikt nie chciał jej przepuścić. Wdrapała się więc na pobliskie drzewo. Wciągnęła głęboko powietrze, gdy zobaczyła ich. Kapitan jechał jako pierwszy, minę miał zaciętą, oczy przymrużone. Dziewczynka była pod wrażeniem oddziału, jego siły. Wierzyła, że wrócą z nowymi informacjami na temat fomorów, a być może i po zwycięskiej walce! Było ich ośmiu. Ośmiu Królewskich Alchemików. Ale z zaskoczeniem spostrzegła także, że towarzyszył im ekscentryczny mag... Dyrektor szkoły w Dunbarton, Zailen - Mistrz Magii Lodu, a także Fioletowa Czarownica, o której niewielu słyszało, bynajmniej poza plotkami o tym, że istnieje. Znana była prawdopodobnie pod imieniem Dennou. Noki aż zamrugała oczami. Więc szykowała się jakaś poważniejsza misja. Chciała wierzyć, że i ona kiedyś, gdy osiągnie siedemnaście lat dołączy do oddziału Kapitana Luka, i będzie mogła zejść do drugiej rzeczywistości. Miała wrażenie, że jest tam coś co pomoże zrozumieć nawiedzające ją od czasu do czasu dziwne sny...

poniedziałek, 21 marca 2016

Oko Boga







Ron nie nacieszył się jednak zbyt długo swoją ludzką postacią.Duch broni jedynie przez kilka minut może przebywać pośród ludzi. Dziewczynka powoli otworzyła oczy, czując, że uścisk ramienia Rona słabnie, mimo iż wciąż tak samo mocno ją obejmował. Nagle ich uszom dał się słyszeć jakiś szelest. Noki momentalnie wskoczyła w krzaki. Zrobiła to w ostatniej chwili, przywarowawszy nosem do ziemi. Na wysokości jej oczu stanęły stopy. Białe obute w jakieś skóry. Następnie doszły szare i czerwone. "Hobgobliny" - pomyślała, mrużąc oczy zła.

- Trzy świątynie gotowe. Erkey Falls gotowe, Oko Bogów gotowe, - przekrzykiwały się jeden przez drugiego, najwięcej w tym temacie miał jednak do powiedzenia biały - Łzy Bogów gotowe i Gniew Bogów gotowy. Gobliny ruszać. Gobliny iść. - Nagle ten największy uciszył ich gestem. Ujął maczugę i uderzył łamiąc gałęzie krzaka, w którym leżała dziewczynka. Noki zasłoniła rękoma usta by nie krzyknąć. Na szczęście maczuga przeszła kilka centymetrów nad nią. - Gobliny iść! - I ruszyli. Nokiaczka mijało masę stóp w rożnych kolorach. Bardzo rozentuzjazmowanych stóp. Gdy zniknęły odczekała jeszcze chwilkę wychodząc z kryjówki. Opadła na trawę zamykając oczy i oddychając ciężko. Serce wciąż waliło jej jak szalone

- niewiele brakowało... - szepnęła, wstając - Ruszamy do Erkey Falls Ron.

- Jak chcesz się tam dostać?! Gdzie to w ogóle jest?

- Luk kiedyś mówił, że podobno za wysokim wodospadem są świątynie zapomnianych bogów, bogów sprzed czasów Morighan i reszty tej ferajny.. Ale ludzka stopa tam nie postanie nigdy, gdyż nie sposób przejść przez wzburzoną wodę..

- Ludzka nie.. ale coś czuję, że succubia zrobi wszystko, żeby tam się znaleźć - mruknął Ron

- Nie rozumiesz?! - spojrzała na niego dziewczynka - chyba znaleźliśmy ancient relict!

- może wrócimy do Tary po oddział?

- nie zdążymy.. Gobliny są już w drodze

- Widziałaś ilu ich jest?!

- chodź! - pociągnęła go. Biegli przez las, starając się doścignąć Gobliny, ale tak by nie zostać przez nich wykrytymi. Ron dostrzegł wzniesienie nad wodospadem, z którego mogli bezpiecznie oglądać gobliny zbliżające się do wodospadu.

- Musimy podejść bliżej! Inaczej nigdy się tam nie dostaniemy! - czołgając się, zmierzała w stronę wrogów

- oszalałaś?!

- Cicho bądź - szepnęła, nie przerywając marszu. Po dłuższej chwili znalazła się za jednym z kamieni, skryta przed wzrokiem goblinów, będąca jednak na tyle blisko by widzieć wszystko co robią. A jeden z nich podszedł się do wodospadu. Na jego dłoni utworzył się niewielki firebolt, który wsunął w wodospad. W tym miejscu powstała wyrwa w płonącej wodzie. Dziewczynka patrzyła na to jak urzeczona, nie potrafiąc zrozumieć jak do tego mogło dojść. Egzorcysta, zlikwidował płomień wsuwając rękę jeszcze raz. Po chwili wodospad przestał płynąć w dół, zaś w powietrzu utworzyła się jakby rzeka, prowadząca stopniowo w dół, na jakiś ląd. Gobliny wsiadły na przyniesione przez nich wcześniej czółna i popłynęły w dół rzeki... Po paru minutach wszystko wyglądało tak jakby nic się nie wydarzyło.. Wodospad znów spadał z urwiska, zaś po goblinie nie został ślad. Noki zdecydowała się wyjść. Oglądała uważnie wodę skapującą jej niemal na nos - to musi być gdzieś tu.. - utworzyła firebolta, wsuwając go w wodę, ale ten szybko gasł polany silnym jej strumieniem. - grrrr - dziewczynka zacisnęła zęby, czując, że narasta jej frustracja - zrobię to po swojemu! - zapakowała do cylindra kryształy ognia. Jego strumień skierowała zaś na wodospad. Przez większą część czasu nic się nie działo, jednak w pewnym miejscu woda zniknęła tworząc zagłębienie

- JEST!!! RON MAMY TO!!! - Krzyknęła dziewczynka - spoglądając do środka. Oczom jej ukazała się tablica pokryta kwadracikami poprzecinanymi jakimiś dziwnymi liniami. W jednym miejscu kwadracika ewidentnie brakowało - co to jest? - spytała zaskoczona

- to układanka.. musisz tak poprzesuwać kwadraty, by utworzyły logiczny wzór. - odparł Ron - Patrząc jednak na poziom skomplikowania nigdy tego nie zrobimy

- Luk na nas liczy - Mruknęła Noki biorąc się za przesuwanie elementów. Czas mijał, zaś dziewczynka coraz bardziej traciła nadzieję. Nawet nie wiem co to miałoby przedstawiać..- Jęknęła. Szybko jednak zapał jej wrócił - ale zrobimy to! Taicho kazał nam zdobyć ancient relict!

- nie zdobyć tylko znaleźć ślad.. ślad już mamy

- jeden whisp - uciszyła go ręką - kto to zrobi jak nie ja - nagle ją olśniło - Ron‌!! wiem co to ma przedstawiać!!!!! Widziałam to kiedyś w jednej z książek Dennou! Łzy, Oko i Gniew!!! Śnieg, Słońce i błyskawice!!!!!

Niedługi czas po tym zejście stało dla nich otworem...

piątek, 18 marca 2016

Po uszy w bagnie




- TO JEST JAKIŚ OBŁĘD!!!! - krzyczała z coraz większą wściekłością przerzucając kolejną warstwę mułu. W końcu zdenerwowana pizgnęła łopatę w ziemię i wygrzebała się z wody. Ronve ledwie zdążył jej zejść z drogi, by nie zostać rąbniętym z łokcia. Dziewczynka przysiadła na jakimś zmurszałym pniu, zdejmując buty. Przechyliła je, wylewając masę wody - ON JEST NIENORMALN... - nagle poczuła, że na czymś dziwnie miękkim oparła dłoń. A co najgorsze, to coś zdawało się poruszać. Zaskoczona spojrzała w tamtym kierunku... Wyraz przerażenia zastygł na jej twarzy, ale nie na długo. Spirit nawet nie zdążył zarejestrowac momentu, gdy dziewczynka znalazła się na drzewie - PAAAJĄK!!!!! AAAAAAA!!!!!!!! zabierzcie to!!!!!! - krzyknęła wycierając rękę w korę drzewa niemal do krwi. - Ja nie chce tu być.. ja go zabiję!!!!!!!!

Ron wolał nie dopytywać, czy w tym momencie Noki ma na myśli tę biedną małą tarantulkę, czy jeszcze biedniejszego Kapitana. Bo o tym, że będzie on biedny to Ronve wiedział, od momentu, kiedy uśmiechnięta Alchemiczka oznajmiła mu że jadą na Pantay swamp. Gdy dziewczynka nieco się uspokoiła, zeszła z drzewa. Odgarnęła nadgarstkiem mokre od wilgoci panującej w powietrzu włosy. Ron wybuchnął śmiechem, ale gdy Noki spiorunowała go wzrokiem, natychmiast się uspokoił

- ubrudziłaś się - bąknął tylko pod nosem

- Trudno się tu nie ubrudzić! Jestem alchemikiem a nie robolem. AL-CHE-MI-KIEM! Co on sobie myślał!!!!!!!! - Ron postanowił być cicho, gdy dziewczynka łaziła zataczając kółka, kopiąc we wszystko co znajdowało się akurat pod jej butem. Otworzył usta, podnosząc palec wskazujący, jakby chciał coś zaznaczyć, jednak postanowił, że lepiej będzie się nie odzywać.

- AAAAUAAA!!!!!!!! - Jęknęła dziewczynka, gdy miękki but królewskich rąbnął o bynajmniej nie miękki kamień, dość głęboko wbity w ziemię. - Na coil dungeon! Święty Lyminarku dlaczego ja?!?!?!? - opadła na miękką trawę, jednak nim opadła, dokładnie sprawdziła czy na nic niepokojącego nie opadnie. - po jaką ebolę my tu właściwie jesteśmy?!

- Żeby znaleźć ancient relict.. - powiedział cichutko Ron, grzebiąc w plecaku w poszukiwaniu czegoś do jedzenia

- co to u balroga JEST ancient relict?!?!?!?

- Gdybym to ja wiedział... - westchnął, wywalając kanapki do połowy zeżarte przez mrówki wielkości dłoni. Nogą starał się odgarnąć to w krzaki, żeby Noki znów nie dostała ataku paniki. Dziewczynka zmrużyła oczy, spoglądając w wodę przed nimi. Skąd przypuszczenie, że to może być tu...

- Dennou podobno znalazła jakieś ciekawe zwoje

- no tak. DENNOU! - mruknęła - to może niech DENNOU przyjdzie tu sobie pogrzebać w tym błocku, a ja poczytam książki? Albo wiem.. może szanowny PAN KAPITAN pobrudziłby w końcu kiedyś te swoje delikatne dziewczęce dłonie jakąś pracą, a nie jedynie pisał raporciki o tym jak inni na niego robią?! - Ronve wyrywał pojedyncze źdźbła trawy, żałując, że nie jest spiritem czegoś innego... np butelki mleka.. jakoś tak chyba nie można mieć źle będąc duchem butelki, nie? - Najłatwiej jest WYMYŚLAĆ robotę innym, ale żeby tak samemu zebrać dup...

- NOKI! - Ron zasłonił jej dłonią usta - przypominam, że mówisz o swoim dowódcy.. jakby cię ktoś usłyszał mogłoby to mieć niemiłe konsekwencje..

- Jak ja go zobaczę na swojej drodze kiedyś, to też go spotkają niemiłe konsekwencje! Tu jest pełno robactwa!!!! Ciągle gorąco, nie ma czym oddychać. Woda wszędzie i śmierdzi!!!!!

Nie zauważyli nawet kiedy zrobiła się noc. Ladeca  świeciła dość jasno. Ronve podniósł się z trawy podając rękę dziewczynce - wstawaj. Trzeba rozbić gdzieś obóz - Noki skinęła głową. Nagle jednak usłyszała dziwny dźwięk.. Piskliwy, wysoki, brzęczący i nie niknący nawet na chwilę.

- Coś się zbliża - mruknęła, mrużąc oczy, jakby w ten sposób mogła przebić gęstniejący mrok

- komar.. - Ron wzruszył ramionami, ciągnąc małą za rękaw. Ta jednak nie drgnęła. Zmęczony już nieco, odwrócił się w jej kierunku

- to nie komar Ron.... - szepnęła dziewczynka - to giant mosquito.. a raczej cały rój... - Spirit starał się myśleć gorączkowo o tym jak umknąć tej krwawej szarańczy, jednak jedyną myślą jaka przychodziła mu do głowy, było zapytanie na jak wiele komarów starczy krwi jednego małego Nokiaczka... Pokręcił szybko głową by odegnać od siebie tę upiorną myśl.

- OBUDŹ MNIE!!! - Krzyknął do niej

- nie.. to może być za mało.. - szepnęła Noki, wyciągając staffa, którego dawno temu zrobiła jej Denn - Przyzwę meteor.. on szybko to załatwi..

- OSZALAŁAŚ?!?!? Wiesz ile many na to trzeba? ile czasu na inkantację?!?! Nie zdążysz!!! Nie jesteś magiem!

- Zai mnie nauczył.. cicho bądź, bo muszę się skupić! Nie raz widziałam jak on to robi! - Ron przerażony już nie na żarty, machnął tylko ręką

- Umrzemy tu! przez Twoja głupotę, bo musisz się wiecznie popisywać! Zamiast się skupić na tym co.... - Przerwał z zaskoczeniem, zauważając, że księżyc został przysłonięty przez jakąś czarną chmurę, zaś nad ziemią zaległa cisza... Noki spojrzała na niego z triumfem.. Triumf nie trwał jednak zbyt długo.. Mały płonący kamyczek, jakich piętnaście zmieściłoby się na dłoni małego Nokiaczka uderzył z cichym "plomp" w skrzydło jednego z moskitów, denerwując go. - TO JEST TWÓJ SŁAWETNY METEOR!?!??!?

- Jakoś te Zailena wydawały się nieco bardziej spektakularne... a może.. po prostu mi się wydawało, bo zawsze robił wokół tego skilla tyle szumu...  - szepnęła zrozpaczona dziewczynka. - to.. co teraz?

- OBUDŹ MNIE!!!! - wrzasnął Ron. W tym momencie poczuł, jak w jego nieistniejących żyłach zaczyna płynąć nieistniejąca krew. Skrzydła zalśniły nową barwą wypolerowanej miedzi. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł zapach powietrza i jego smak. Znalazł się za dziewczynką, otuliwszy jej drobne ciało swoimi skrzydłami. Część komarów rozbiła się o twardy metal z którego zdawały się zrobione - Fire krystale! - Noki szybko ładowała kryształy, których żądał od niej duch. Musiała zamknąć oczy, gdyż wszystko wokół niej zdawało się płonąć. Jednak jego silna dłoń, mocno przyciskała ją do swojej piersi. - Już dobrze... - powiedział po chwili, zaś dziewczynka spojrzała na jego twarz - zmierzwił jej włosy, jeszcze mocniej przyciskając ją do siebie. - Zapomniałem już jak to jest być człowiekiem.. - wciągnął głęboko powietrze, rozkoszując się jego rześkim chłodem

poniedziałek, 7 marca 2016

Zazdrośnik




Noki śpiewała, tańcząc po całym swoim pokoiku w Tarze. Wymachiwała pomarańczową sukienką jakby to była jej partnerka. Widać było, że była szczęśliwa...Tymczasem w jednej z restauracyjek w Dunbarton, Yama siedział wkurzony, wciśnięty niemal w fotel. Naprzeciw niego siedziała Nelya, popijając herbatę. W odróżnieniu od Kota zdawała się całkowicie spokojna.

- O co ci chodzi Yama? To przecież zwyczajny chłopak, chyba dobrze, że w końcu się..

- Nie. - powiedział tylko jedno słowo

- ?!? - Kobieta odstawiła filiżankę

- To nie jest zwykły chłopak... i nie podoba mi się on..

- Czyżbyś był zazdrosny o naszego małego Nokiaczka? - Nel roześmiała się, bo sama myśl, była tak bardzo irracjonalna...

- nie o zazdrość tu chodzi... - Fighter zmrużył oczy - po chwili spojrzał na dziewczynę - Ty naprawdę tego nie dostrzegasz? Co z Ciebie za Obserwatorka?

- Zwykły chłopak jakich pełno.. - Nel mimo wszystko poczuła się nieco niepewnie.. Yama jakoś nie pasował do roli zazdrośnika.. i to jeszcze o dziewczynkę, która miejscami doprowadzała go do załamania nerwowego. Wstał szybko.

- Niech ci będzie.. nie będę interweniował. Ale nie miej do mnie pretensji jeśli COŚ się wydarzy - Nel tylko wzruszyła ramionami wiedząc, że Yama nie może tego zauważyć.


***

- To dokąd pójdziemy? - dziewczynka szczebiotała wesoło, zaciskając palce na jego dłoni. Chłopak roześmiał się mierzwiąc ciemne włosy - a bo ja wiem? Zależy co sobie wybierzesz.. Może chcesz obejrzeć zorzę nad Phisis? - spojrzał jej głeboko w oczy, przyciagając mocno do siebie. Dziewczynka nie broniła się, rumieniąc, gdy jej pierś zetknęła się z jego. Uciekła spojrzeniem, ale wówczas on objął ciepło jej policzki odwracając w swoją stronę, po czym na jej ustach wycisnął gorący pocałunek. - Czarna postać za drzewem, aż posiniała, przyglądając się temu

- jak można dać się tak omotać.. - mruczał, poprawiając przyłbicę hełmu. Zakręcił młynka palcem wskazującym prawej dłoni. Natychmiast przybiegła foka, którą fighter, posłał w kierunku zakochanych. Aż zazgrzytał zębami, gdy foka zawróciła ignorując jego polecenia - nieprawdopodobne... - szepnął sam do siebie, starając się bardziej stopić z pniem, gdy zakochani mijali go wolnym krokiem. Jego spojrzenie prześliznęło się po postaci tajemniczego chłopaka szukając czegoś co mogłoby dać mu dowód na to co podejrzewał. Nic jednak takiego nie spostrzegł. Westchnął więc,  jak niepyszny wracając do domu.


***

Siedzieli wpatrzeni w ciemniejące niebo. Dziewczynka oparła głowę na jego ramieniu, on gładził jej długie rude włosy. Zamknęła oczy, wdychając głęboko chłodne powietrze... Jego dłonie przesuwały sie po jej twarzy, kreśląc na niej niezrozumiałe znaki miłości i pożądania. Gładził jej policzki, palcem rysując linię wokół jej bladych ust, by następnie jak spłoszony ptak uciec, głaszcząc jej brwi i czoło. Przesunął się, tak by leżała wsparta na jego piersi, słuchając bicia jego spokojnego serca. Czule całował czubek jej głowy, wdychając kojacy zapach jej skóry i włosów. - Noki.. szeptał, a jego szept  przyjemnie drażnił jej uszka. Otwarła rozmarzone oczy. Ujęła jego dłoń, przesuwając ją w dół wzdłuż swojej twarzy, tak by wargami objąć jego palce. Całowała miękkie opuszki. Czuł ciepło jej oddechu, gdy tak delikatnie pieściła jego dłoń. Nieśmiało wsunął kciuk pomiędzy jej wargi...

- Nie przeszkadzam?

Dziewczynka odskoczyła od chłopaka jak oparzona - YAMA!!!!! ZWARIOWAŁEŚ?!?! Co tu robisz?!?!?! - policzki paliły ją ze wstydu, gdy drżącą ręką usiłowała przyklepać roztrzepane teraz kosmyki, drugą poprawiając robe. Jej towarzysz tymczasem z szelmowskim uśmiechem wstał, chowając dłonie w kieszeniach. Spojrzenia dwóch mężczyzn spotkały się, skrzesając iskry.

- Noki, prosiłem cię abyś nie zadawała się z tym człowiekiem - powiedział Yama spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku

- a ja ci mówiłam Yama, że nie mam dziesięciu lat... - wysyczała wściekła dziewczynka

- właśnie, że masz!

- ale nie na serio!

Chłopaczek wepchnął ręce głębiej do kieszeni nie przestając się uśmiechać, co Yamę tylko jeszcze bardziej denerwowało. Czuł, że coś bardzo ważnego przeoczył

- w końcu się spotykamy Yamuś, co? - puścił w jego kierunku oczko, nie przestając się szczerzyć

- Kim ty u diabła jesteś?! - krzyknął fighter

- Powinieneś mnie pamiętać, historia sprzed roku. karawana. Pamiętasz? - chłopaczek zmarszczył brwi. Yamie coś powoli zaczęło świtać. Nokiaczek stanął pomiędzy nimi

- zaraz.. to wy się znacie? - spoglądała to na jednego to na drugiego, czując coraz większe napięcie pomiędzy nimi

- Jednooki Klugger.. pamiętasz?- szepnął, kompletnie ignorując dziewczynkę, gdy wyciągnął dłonie z kieszeni, lśniły na nich doskonałe bracery. Yama natychmiast sięgnął po swoje. Nie zdążył jednak... Dzieciak był szybszy. W kilka sekund znalazł się przed nim wykonując cios. Yama wyrżnął w ziemię parę metrów dalej

- YAMA!!!!! - zawołała Noki. Tylko na tyle było ją stać. Zaskoczenie i strach sparaliżowały ją, nie pozwalając ruszyć. Hełm Fightera odtoczył się, gdy ten uderzył w podłoże. Yama wstał wściekły, zębami zaciskając ostatnie paski rękawic

- Bezbronnego? to aż taki z ciebie tchórz? - spytał drwiąco, wypluwając na ziemię słonawą krew zbierającą mu się w ustach. -   Bogaci kupcy już ci nie wystarczą?

- Zamilcz! - zawołał chłopaczek, szarżując na niego znów. Ich pięści spotkały się - przez ciebie Szef odsunął mnie od zadań!

- przecież to nie mój problem - mruknął Kot, parując każdy jego cios. Wyprowadzał kontrę, ale chłopak był jak wąż. Kot nie nadążał.. gdzie uderzył jego już nie było - "jakim sposobem? - myślał gorączkowo, gdy kolejne uderzenie trafiło go prosto pod żebra, tak, że aż stracił dech. Dopiero po chwili zrozumiał swój błąd. Chłopak uśmiechnął się szerzej

- podobają ci się moje reforge? - uderzył kolejny raz, jednak Yama nie miał już dość sił by obronić to uderzenie. Jego ciało znów z łoskotem rąbnęło o ziemię. Chłopak był już przy nim okładając go pięściami gdzie popadnie. Kot tracił siły, stawał się coraz bardziej powolny, gdy wściekłe uderzenia siekły go jak grad - wysysają staminę dziadku.. czyżby brakowało ci si.... - nie zdążył dokończyć, gdy fala wody swoją siłą zmiotła go z Fightera. Noki była wściekła, ładując kolejne kryształy.

-  Więc to wszystko było na pokaz?! Żeby dorwać tego cholernego pingwina?! - Zacisnęła wargi. Z cylindra buchnęły kolejne fale wody. Yama w ostatniej chwili zdążył się odczołgać, by też nie oberwać.

- No i się doigrałeś.. - uśmiechnął się, spoglądając na chłopaczka - obudziłeś wulkan...

- Ależ cukiereczku.. - jęknął tamten, krztusząc się wodą. Mokre włosy zasłaniały mu oczy. Kolejne uderzenie water cannona wbiło go jeszcze głębiej w ziemię - to nie tak jak myślisz...

- a jak?! Zależało ci tylko na tym by podejść tego cholernego kota!

- Króliczku..

- Nie! Jestem! Twoim! Króliczkiem! - każde kolejne słowo poparte było ciosem. Yama usiadł wygodnie, polerując swój hełm. W końcu z Noki złość spłynęła. Pozwoliła młodemu fighterowi wygramolić się z dziury i uciec gdzie pieprz rośnie. Spojrzenie przeniosła na Yamę. Ten uniósł ręce w geście poddania, pokręciwszy głową. Noki odetchnęła głęboko, siadając obok Kocura. - No dobra... popełniłam błąd... - mruknęła jeszcze obrażona. Ale on mi się naprawdę podobał... - Ciężka dłoń Fightera opadła na jej rudą główkę patpatając. Dziewczynka zrobiła się czerwona jak piwonia - i był pierwszym któremu podobałam się ja.. - mruknęła - a przynajmniej tak mi się wydawało na początku

sobota, 5 marca 2016

Ostatnie życzenia








Tekst napisany wspólnie z Dawidem :)


- "ja nie jestem zła" - powtórzył za nią z sarkazmem. Dziewczynka poczuła się osaczona. Jej rozbiegane spojrzenie szukało jakiegokolwiek sojusznika.

- uhm... co jest w tym zabawnego? - dodała cicho.

- Ty. - roześmiał się, a jego śmiech sprawił, że poczuła dreszcze paniki - Proszę cię, zabiłaś własnego brata!- W tym momencie spojrzenie dziewczynki zrobiło się nagle zupełnie pozbawione życia. Pobladła, zaś jakiekolwiek emocje zniknęły z jej twarzy jak śnieg pod wpływem wiosennego słońca. Pozostała jedynie nienaturalna bladość - S...sss..kąd o tym wiesz? - spytała łamiącym się głosem -  oprócz mnie wiedział o tym jedynie mag...

- Piękny widok - westchnął mężczyzna, podchodząc do niej. Jednym palcem wsparł jej podbródek, unosząc głowę. Nie miał zamiaru odpowiadać na oczywiste pytania..

- To był wypadek! SKĄD TO WIESZ?! - dziewczynka krzyknęła, podnosząc na niego wzrok pełen bólu i nienawiści - kim jesteś?!

- Twoim najgorszym koszmarem - szepnął, przesuwając palcem, po jej policzku. Zimny kciuk musnął jej wargi, jakby starał się zapamiętać każdy ich centymetr

- Nnie rozumiem... - jęknęła czując, że jej gardło ściska przemożony strach, wyrwała mu się, cofając o parę kroków

- Będę za każdym razem przypominał ci o tym co zrobiłaś - Uśmiechnął się, ukazując zęby

- Nie możesz... powiedziała jeszcze ciszej, czując, że traci siłę do walki z nim.  Rękoma zasłoniła uszy. Skuliła się w sobie, zaciskając powieki, ale łzy, których nie chciała mu pokazywać i tak płynęły po policzkach dziewczynki - nie możesz.. ja.. ja nie chciałam tego..

- ...O tym jak zostawiłaś jego ciało na pastwę kruków i robactwa - wysyczał, rozkoszując się jej cierpieniem. Niemal spijał słone łzy z jej powiek. Nie zwracał uwagi na jej zaprzeczenia, czerpiąc satysfakcję z jej poniżenia i poczucia win.

PRZESTAŃ!!!! - Dziewczynka krzyknęła, jeszcze mocniej zaciskając rękoma uszy, jakby to miało ją odgrodzić od jego spokojnego głosu - To nie było tak!!! bałam się!!! - usiłowała się usprawiedliwić

Mężczyzna zachichotał po raz kolejny, kościstą dłonią chwytając jej ramię i niczym lalkę unosząc dziecko do góry, tak, że musiała wstać - Głupia! - krzyknął jej prosto w twarz - Myślałaś, że pozbędziesz się mnie  tak łatwo? Że będziesz mogła dalej beztrosko żyć? - pogładził ją po policzku, wciąż trzymając jej ramię w uścisku niczym w imadle - jakie to słodkie...

- Że pozbędę? - spojrzała na niego zaskoczona - ja nie pamiętam czym jest beztroska.. Ciągle mam w pamięci jego gasnące spojrzenie.. Nie każ mnie.. Nie zmuszaj bym musiała to przeżywać jeszcze raz.. kim jesteś?

- Kim?  - szepnął czule.. - Jestem twoim wewnętrznym bólem, żalem i nienawiścią.  - gładził jej twarz, zaś jego płonące spojrzenie utkwione było w jej spojrzeniu. - Wspomnieniami których nie można wymazać.

To niemożliwe.. niemożliwe.. nie możesz istnieć.. - kręciła głową jak w amoku, mając nadzieję, że zjawa zniknie - zabiłam w sobie te uczucia.. One nie istnieją, rozumiesz?! nie możesz tu być! - krzyczała, czując, że z każdym słowem pogrąża się w coraz gęstszym bagnie kłamstwa.

- Ostrzegał cie przede mną i samym sobą. - mówił spokojnie - ale ty byłaś tak dumna i nie słuchałaś go - drwina spływała z każdego jego słowa niczym cuchnąca ropa

Ja.. - jęknęła dziewczynka - ja po prostu tak bardzo chciałam żyć... Bałam się umrzeć.. nie chciałam tego... Nie wierzyłam... wciąż nie wierzę.. nieszczęścia sprowadzamy na siebie sami.. nie generuje ich los czy bogowie..  - drobnymi dłońmi  usiłowała otrzeć mokre oczy, jednak gorące łzy nie przestawały płynąć - Zai mówił, że nie miałam innego wyboru.. przecież nie miałam.. prawda? - gdy jednak mężczyzna nie odpowiadał dłuższą chwilę, kontynuowała - kochałam go.. - rozpłakała się znów- i on na pewno kochał mnie.. w końcu nie jeden raz  mnie uratował.. musiał mnie kochać! - z trudem składała słowa przez łzy - wierzę, że tamtego dnia, też mnie uratował.. dlatego umarł.. bo.. bo on chciał mnie uratować.. ta myśl sprawia, że to nie boli aż tak mocno..

- więc zrozumiałaś.. - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. Dziewczynka podniosła na niego wzrok

 - zrozumiałam? - powtórzyła za nim cichutko - on.. on pozwolił mi żyć zamiast siebie... - lśniące od łez rzęsy opadły na blade policzki

- Więc teraz spełnij moje ostatnie życzenie. Choć raz mnie posłuchaj i nigdy więcej nie wykorzystuj potęgi czarnego pancerza - jego miękka dłoń opadła na jej głowę, gładząc delikatnie jej włosy.

Dziewczynka przytaknęła. Tysiące pytań, miliony zapewnień, kłębiły się jej w głowie, ale wypowiedziała jedynie kilka zdań - przysięgam... obiecuję... nigdy... przenigdy więcej.. - zaś zjawa spoglądając na nią ciepłym spojrzeniem burgundowych tęczówek, z uśmiechem i spokojem rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając łkającą dziewczynkę samą. Zrozpaczoną, ale w końcu spokojną.


środa, 23 grudnia 2015

kawaaaaaaaaiiiiiiii



Siedziała na jednej z ławeczek w Dunbarton, bo jej ulubione afkplejs było jak zawsze zajęte przez przygrubego pingwina z kocim garnkiem na łbie. Machała nóżkami, popijając słodki truskawkowy soczek i zagryzając to wszystko czekoladowym ciastkiem. Była znudzona, baaaaardzo znudzona. Oparła głowę o tył ławki, zamykając oczka, gdy nagle poczuła, że ktoś dosiadł się do niej. Spojrzała z zaskoczeniem na mężczyznę

- noooooheeeeeeej Mała... - zamruczał, poprawiając okulary. Miał wrażenie, że był romantycznie przystojny. tymczasem jego postawa sprawiła, że dziewczynka z przerażenia zrobiła się jeszcze bardziej niebieska, spadając z ławki - Nic ci nie jest księżniczko? - spytał delikatnie, starając się pomóc jej podnieść się z ziemi.

- Nie dotykaj mnie!!!!!! - krzyknęła, odpychając jego spocone łapska

- ale jesteś sooooł kiuuuuuuut - zacmokał, na co jedynie dostał z liścia stopą odzianą w niebieski bucik, tak, że na jego twarzy rysował się piękny kształt podeszwy trampka - kawaaaaaaiiiiiiii - zapiszczał, chwytając dłońmi policzki. Hizo miała wrażenie, że w jego oczach zapaliły się serduszka. Przełknęła szybko ciastko

- muszę iść - mruknęła, wsuwając dłonie do kieszeni, przesunęła lizaka z jednej strony buzi na drugą

- ależ księżniczko....

- Nie nazywaj mnie księżniczką! Jestem Hizo! - warknęła, przyspieszając kroku. Gdy ten pobiegł za nią skokiem rozradowanego królika, strzeliła dwoma palcami. Jeden icebolt, ochłodził niedoszłego adoratora, rozciągając go na chodniku jak przeżutą i wyplutą gumę. Dziewczynka zmarszczyła brwi. Odkąd pamięta zawsze było to samo... Wariowali, skacząc w okół niej jak pajace na sznurkach. Ileż to razy zazdrościła Noki, że ta miała święty spokój. - Ciiiiiszy chcę - jęknęła, rozglądając się za kolejnym miejscem do afkowania. W końcu wypatrzyła.. Przysiadła na brzegu fontanny, zanurzając w niej dłoń. Patrzyła jak słońce błyszczy na jej mokrych palcach. Uśmiechnęła się, przechylając główkę na bok jak młody kociak

- jakaż ona cudowna... - ktoś szepnął

- jaka drobniutka

- jaka biedniutka

- cóż za cudowna dziewczynka

- rwałbym..... - spojrzała na tego ostatniego takim wzrokiem, że ten szybko dokończył zdanie - ...kwiatki z tą małą....

Dziewczynka, podniosła się, stając w lekkim rozkroku. Podparła rękoma biodra, patrząc na nich ze złością. Była już ich co najmniej piętnastka. Jedni sypali golda, inni wzdychali, kolejni przynosili kwiaty, a ostatni byli na tyle odważni, by na wstążeczkach wiązać dzwoneczki. Każdy tak samo naiwny, każdy z takim samym żarem pożądania w oczach.

- a jak się złości jest jeszcze bardziej urocza.... - rozanielił się jeden, na co reszta skwapliwie potrząsnęła głowami.

- cicicicici - brunet o oczach w barwie ametystu, zbliżył sie do nie powoli, jakby sie bał jej spłoszyć. Przed sobą trzymał otwartą dłoń, na której leżało uśmiechające się ciasteczko. Uśmiech namalowany był cytrynowym lukrem za którym Hizoki wprost przepadała. Dziewczynka zrobiła krok do przodu, jednak szybko się cofnęła - noooo juuuż maleńka.. nie bój się... chcę cię tylko pogłaskać

- PFFFFFF - najeżyła się. Jednym susem była przy delikwencie

- AAAAAAAUAAAAAA!!!!! - krzyczał chłopak, usiłując oderwać od swojej ręki dziewczynkę. Hizo chapnęła ciastko razem z jego palcami i bynajmniej nie zamierzała puścić. Z zaskoczeniem jednak spostrzegła, że wielu oddałoby wszystko by być na miejscu nieszczęśnika, dlatego zaprzestała dalszych tortur. Prychnęła tylko odwracając się na pięcie. Niebieskie włosy zafalowały lśniąc w świetle słońca


- OOOOOOOHHHHHH


- AAAAAAAHHHH

- <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 - zachwytom nie było końca, co jeszcze bardziej rozdrażniło małą

- Otczepcie się! D: - wrzasnęła, tupiąc nogą. Niestety osiągnęła dzięki temu odwrotny efekt. Gapili się na nią jak ciele na malowane wrota. Jeden dłonią przetarł nos, rozmazując krew, która z niego trysnęła. Dziewczynka wygięła usta w podkówkę, piąstkami trąc oczka, które zaczynały płakać. Gdy znów na nich spojrzała, każdy klęczał przed nią podając chusteczkę. Zerwała się do biegu.. pędziła ile miała sił w małych nóżkach.. Oczy miała zamknięte, by przypadkiem nie dostrzec, żadnego z nich więcej. Dopiero silne uderzenie sprawiło, że na powrót otwarła oczy. Leżała w trawie, a na przeciw niej leżał Luk. Musieli się zderzyć. Luk wydawał się równie zmęczony jak ona. Zaskoczona podniosła na niego pytające spojrzenie. Dopiero gdy złapał ją za ramię zmuszając do biegu, dostrzegła to... Tłum dziewcząt.. z ogniem w oczach i rumieńcami na twarzy

- jaki on przystojny...

- do tego wojskowy

- słyszałam, że jest kapitanem..

- i to zielone spojrzenie......

- <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

wtorek, 22 grudnia 2015

Święta Święta... ;P

Dziewczynka żwawym krokiem weszła do gabinetu Kapitana
- Dlaczego zmieniono mi grafik?! - Zapytała ze złością, nawet nie siląc się na zdawkowe "cześć". Chłopak tylko westchnął. wiedział, że nie będzie to łatwa przeprawa, dlatego postanowił na wstępie przypomnieć o swojej pozycji
- Przypominam poruczniku Nokomiis, że zwracasz się do swojego przełożonego - Wyraz jego twarzy nie zmienił się, ale w głębi ducha odetchnął z ulgą, widząc, że zaskoczył dziewczynkę tym posunięciem. Zagryzła wargę, salutując ozięble. Obcasy stuknęły o siebie
- Porucznik Nokmiis melduje się Kapitanie. Przyszłam w sprawie zmian w grudniowym grafiku
- spocznij - chłopak powiedział spokojnie. Więc jeden zero dla niego. Nie jest źle. Miał wrażenie, jakby prowadził partię szachów, na podminowanej szachownicy - o co chodzi pani porucznik? - spytał naiwnie, jakby nie wiedział, o co zaraz wybuchnie awantura.
- Chciałam się dowiedzieć, dlaczego mój grafik został zmieniony. Zgłosiłam się na ochotnika na warty 24, 25 i 26 grudnia. Warty były wprowadzone już do systemu
- Kazałem je anulować - splótł palce przed brodą, uważnie obserwując dziewczynkę
- CO KAZAŁEŚ ZROBIĆ??!?!?! - Luk tylko zmarszczył brwi, Noki więc pośpiesznie dodała- kapitanie?!?!
- Kazałem anulować twoje warty poruczniku. Nie może być tak, aby jeden żołnierz harował przez całe święta. wigilię i pierwszy dzień świąt masz wolne. Pracujesz dwudziestego szóstego na mojej zmianie. Myślę, że to dobry układ
- Ale ja się zgłosiłam na ochotnika! Żądam przywrócenia moich wart!
- odmawiam.. - Zmarszczył brwi. Wiedział, że dojdzie do tej konfrontacji. Noki od śmierci brata cały czas spędzała w shadsow realmie, albo przy kuchenkach. Nie było szans by oderwać ją od pracy. Liczył się z ostrą wymianą zdań, ale postanowił ściągnąć ją na te święta. Zwłaszcza, że czarownica bardzo o to zabiegała - Staram się sprawiedliwie przydzielić pracę swemu oddziałowi
- Inni chcą mieć wolne, ja go nie potrzebuję - warknęła
- Dennou urządza wigilię - Zamknął oczy. Wypowiadając te słowa wiedział już, że popełnił błąd
- A co mnie to obchodzi!? - krzyknęła
- Zai też będzie.. - dodał asekuracyjnie. Pominął fakt ile musiał poświęcić, by mag zechciał ruszyć swój kuper na świąteczną kolację. Liczył się z tym, że jego ludzie będą zbierać materiały dla Elfa do połowy przyszłego roku. Ale... może i za wysoką cenę, jednak Mag potwierdził swoje przybycie
- Nie interesuje mnie Zailen - warknęła
- Z tego co wiem.. jesteś zaproszona - czuł, że znajduje się coraz bardziej pod ścianą
- Powiedziałam już, że mnie nie będzie! Nie interesują mnie światełka i choineczki! Mój brat nie żyje o ile mogę ci przypomnieć kapitanie! Nie mam ochoty na żadne kolędowanie! - wstąpiła w nią furia. Siłą woli jednak powstrzymywała łzy cisnące się do oczu - Nie mam zamiaru udawać, że jestem szczęśliwa!
- Nikt nie każe ci niczego udawać Noki... - Starał się mówić spokojnie, po cichu licząc na to, że jego głos uspokoi nieco alchemiczkę - rozumiem, że jest ci ciężko.. dlatego nie chcemy abyś ten czas spędzała sama... Zrozum, że robię to dla twojego dobr...
- MOJEGO DOBRA?!?! - jej spojrzenie niemal wbiło go w ziemię. Co Ty możesz wiedzieć o moim dobru?! Masz rodziców rodzeństwo! Nie masz pojęcia jak się czuję! - Luk podniósł się z miejsca, jednak wściekła dziewczyna nawet tego nie spostrzegła - Niczego o mnie nie wiesz! Ale działasz dla MOJEGO DOBRA?!?! Jeśli rzeczywiście tak jest oddaj mi warty! Nie mam chęci uczestniczyć w tej waszej szopce pod szumną nazwą święta rodzinne! - Nie zastanawiając się wybiegła z roomu
- Jasny whisp.. - Luk wyskoczył zza biurka, jedną ręką sięgając po wiszący w kącie rudy płaszcz royala.
 Gdy znalazł się na korytarzu, Noki juz tam nie było. Zbiegł szybko po schodach mając nadzieję, że szybko uda mu się ją znaleźć. Nie pomylił się. Stała oparta o mur okalający ogrody - źle mnie zrozumiałaś... - usiłował złapać oddech, wsparty ręką o zimną kostkę bramy. Dziewczynka nie odezwała się, otarła jednak szybko łzę, tak aby dowódca jej nie spostrzegł. Alchemik, tylko uśmiechnął się - c; My naprawdę działamy w dobrej wierze. Hizo powiedziała, że podzieli się z tobą ciastkami, jeśli się pojawisz.. a w ustach tego berserkera to naprawdę duża nobilitacja c; - kontynuował póki dawała mu dojść jeszcze do słowa
- Wiem Lu.. - westchnęła - ja po prostu czuję, że nie potrafię się już uśmiechać. Nie chcę psuć wam zabawy
- zepsujesz jeśli nie przyjdziesz - postanowił przemilczeć fakt, że wtedy Zai na pewno też by nie przyszedł, bo niby dlaczego on musi jak inni nie muszą, a Denn byłaby fochnieta do następnych świąt - życie to nie tylko ciągła praca - Dziewczynka pokiwała głową - to jak będzie c;?
Noki odetchnęła głęboko - a czy mam inne wyjście, niż postąpić zgodnie z rozkazem dowódcy?
- ugh.. - skrzywił się nieco - na razie to prośba.. ale jak wolisz mogę ją zmienić na rozkaz c;
- emmm... nieeee... - uśmiechnęła się - zostawmy jak jest.. Obiecuję, że będę Lu